hej, przychodzę ze smutną wiadomością :(Otóż zawieszam bloga na czas
nieokreślony... Nie mam czasu teraz dodawać nowych rozdziałów i nie chcę
gnić przed kompem pisząc notki, które wcale nie miałyby sensu... Tak
więc papa <3
PS postaram się komentować wasze blogi, ale nie obiecuję :(
sobota, 30 czerwca 2012
niedziela, 24 czerwca 2012
Rozdział XXII
Zdjęłam moje wysokie szpilki i chwyciłam je w dłonie. Usiadłam na jednej z huśtawek i cicho płakałam. To miała być świetna impreza, a skończyła się masakrycznie. Usłyszałam jakiś dziwny dźwięk i odskoczyłam do tyłu. Uspokoiłam siś trochę, gdy okazało się, że była to tylko sowa.
- Cześć
Odwróciłam się za siebie i zauważyłam jakiegoś chłopaka. Popatrzyłam na niego i szybko otarłam spływającą łzę.
- Cześć - wydukałam - znamy się?
- Nie, ale jestem David, a ty?
- Jessica - odpowiedziałam
- Miło mi
- Mi również
Chłopak usiadł na sąsiedniej huśtawce i milczał.
- Co tu robisz o tej porze? - przerwałam ciszę
- Pokłóciłem się z dziewczyną, a to miejce nocą jest takie ciche, a zarazem tajemnicze. Lubię tu przebywać, bo kojarzy mi sie z dzieciństwem. Ale co taka dziewczyna jak ty robi tu sama? - zadał pytanie David
- To samo, co ty
- Też się pokłóciłaś z dziewczyną? E to znaczy chłopakiem - dodał lekko zakłopotany
- Uhm
- Rozumiem, że nie chcesz o tym gadać, więc nie zaczynam
- I dobrze. Nie chcę narazie do tego wracać
- A nie powinnaś być w domu o tej porze
- Dzieckiem nie jestem - odpowiedziałam oschle
- Rozumiem
Nastała głucha cisza, którą przerwał dźwięk telefonu Davida. Nie odebrał.
- Czemu nie odbierzesz? -zapytałam
- Bo nie - odparł na co ja wyciągnęłam telefon i ponownie sprawdziłam godzinę. Taty nie chciałam budzić, żeby po mnie przyjechał, a do domu musiałam jakoś dojść. Zresztą nie znałam drogi powrotnej.
- Eee David?
- No
- Takie pytanko do ciebie. Dobrze znasz tą okolicę?
- Ba! Bardzo dobrze! Mieszkam tu od dziecka i znam każdy kąt tego misteczka i nie tylko. A co? - dodał po chwili zamyślenia
- Bo wiesz, muszę trafić do domu a...
- Okay, gdzie mieszkasz?
- Na La Timone 16
- O to całkiem niedaleko - dodał - W takim razie zbieramy się
- Już wstaję
Całą drogę rozmawiałam z Davidem dosłownie o wszystkim. Jak się okazało, mieszka on bardzo blisko mnie, bo tylko ulicę dalej. Może to i dziwne, ale jeszcze nigdy go nie widziałam. Całkiem miło nam się rozmawiało. Dość dużo się o nim dowiedziałam, a on o mnie. Wymieniliśmy się numerami i pożegnaliśmy się przed moim domem. Po cichu weszłam do domu nie chcąc obudzić taty. Plan się jednak nie udał, bo siedział on przed telewizorem oglądając jakąś komedię. Nie obyło sie bez kilku pytań, ale dałam sobie z nimi radę i już po 5 min. leżałam w wannie. Dosypałam soli do kapieli i rozkoszowałam się jej zapachem. Doskwierający mi ból nóg powoli znikał, więc postanowiłam zakończyć ten cały relaksik. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam luźną piżamę. Nasmarowałam twarz kremem, umyłam zęby i walnęłam się na łóżko. Czekała mnie miła niespodzianka na koniec, a raczej początek tego dnia, bo była już 5.55. Otóż dostałam sms' a od Davida:
" Dobranoc ;) "
W sumie to polubiłam go, był dość miły i fajnie się z nim rozmawiało. Zabrałam się za odpisywanie, ale nie zdążyłam zakończyć tej czynności, gdyż zasnęłam z telefonem w ręce. Śnił mi się Will, a dokładniej nasza kłótnia na urodzinach Maksa. Trochę mi go żal, bo spieprzyliśmy mu urodziny, ale mam nadzieję, że pozostali się dobrze bawili. Obudziło mnie dopiero szturchanie w ramię.
- Wstawaj, już grubo po 15.00, a zresztą obiad już stygnie
- Mmm, a co jest?
- Zejdź to się dowiesz
- Ej no - dodałam z udawanym grymasem
- No co? Nie ma tak dobrze. Masz 5 min. na zejście, bo inaczej zjem wszytko sam
- No dobra, dobra
Przeciągnęłam się i spojrzałam na zegarek. Faktycznie było po 15., a ja naprawdę zgłodniałam, więc wygarmoliłam się z łóżka i po chwili byłam na dole. Jak się okazało na obiad była lasagne. Zjadłam całą zawartość talerza i znów wczołgałam się na górę. Jakie plany na dziś? Chyba żadne, nie mam ochoty na nic. Chciałam jeszcze trochę odpocząć, ale nie doszło to do skutku, gdyż zadzwoniła do mnie Olivia. Miałyśmy spotkać się za pół godziny w parku. Ubrałam kolorowe szorty i białą bokserkę. Na nogi wcisnęłam vansy i wybiegłam z domu. Zjawiłam się przed czasem, ale nic się nie stało, bo Olivia też już tam była.
- Cześć - zaczęłam
- Hej
- To o czym chciałaś pogadać? - zapytałam
- A no tak. Mogłabyś mi powiedzieć, co się wczoraj zdarzyło?
Spóściłam głowę na dół. Nie chciałam odpowiadać, że nic, bo przecież tak nie było. Opowiedziałam wszystko przyjaciółce.
- Kto to ten cały David?
- Jakiś chłopak z okolicy, wczoraj go poznłam
- A Will?
- Ale że co Will?
- Znowu będzie zazdrosny jak się dowie
- To będzie miał problem, bo musi zrozumieć to, że mam prawo rozmwaić z kim chcę i o czym chcę
- Aha
- No wal dalej - dodałam
- Ale co?
- Wiem, że chcesz pwiedzieć coś jeszcze, więc dajesz
- Wil był wczoraj u mnie - odpowiedziała po dłuższej chwili milczenia
- Niby po co?
- Spytać się, czy byłaś u mnie. Chyba się martwił
- No i bardzo dobrze. Nie mam ochoty z nim gadać. Wkurzył mnie i tyle
- Ale...
- Nie ma "ale", bo ja już spadam. Trzymaj się
- Ehh pa - dodała i poszła w przeciwnym kierunku.
- Cześć
Odwróciłam się za siebie i zauważyłam jakiegoś chłopaka. Popatrzyłam na niego i szybko otarłam spływającą łzę.
- Cześć - wydukałam - znamy się?
- Nie, ale jestem David, a ty?
- Jessica - odpowiedziałam
- Miło mi
- Mi również
Chłopak usiadł na sąsiedniej huśtawce i milczał.
- Co tu robisz o tej porze? - przerwałam ciszę
- Pokłóciłem się z dziewczyną, a to miejce nocą jest takie ciche, a zarazem tajemnicze. Lubię tu przebywać, bo kojarzy mi sie z dzieciństwem. Ale co taka dziewczyna jak ty robi tu sama? - zadał pytanie David
- To samo, co ty
- Też się pokłóciłaś z dziewczyną? E to znaczy chłopakiem - dodał lekko zakłopotany
- Uhm
- Rozumiem, że nie chcesz o tym gadać, więc nie zaczynam
- I dobrze. Nie chcę narazie do tego wracać
- A nie powinnaś być w domu o tej porze
- Dzieckiem nie jestem - odpowiedziałam oschle
- Rozumiem
Nastała głucha cisza, którą przerwał dźwięk telefonu Davida. Nie odebrał.
- Czemu nie odbierzesz? -zapytałam
- Bo nie - odparł na co ja wyciągnęłam telefon i ponownie sprawdziłam godzinę. Taty nie chciałam budzić, żeby po mnie przyjechał, a do domu musiałam jakoś dojść. Zresztą nie znałam drogi powrotnej.
- Eee David?
- No
- Takie pytanko do ciebie. Dobrze znasz tą okolicę?
- Ba! Bardzo dobrze! Mieszkam tu od dziecka i znam każdy kąt tego misteczka i nie tylko. A co? - dodał po chwili zamyślenia
- Bo wiesz, muszę trafić do domu a...
- Okay, gdzie mieszkasz?
- Na La Timone 16
- O to całkiem niedaleko - dodał - W takim razie zbieramy się
- Już wstaję
Całą drogę rozmawiałam z Davidem dosłownie o wszystkim. Jak się okazało, mieszka on bardzo blisko mnie, bo tylko ulicę dalej. Może to i dziwne, ale jeszcze nigdy go nie widziałam. Całkiem miło nam się rozmawiało. Dość dużo się o nim dowiedziałam, a on o mnie. Wymieniliśmy się numerami i pożegnaliśmy się przed moim domem. Po cichu weszłam do domu nie chcąc obudzić taty. Plan się jednak nie udał, bo siedział on przed telewizorem oglądając jakąś komedię. Nie obyło sie bez kilku pytań, ale dałam sobie z nimi radę i już po 5 min. leżałam w wannie. Dosypałam soli do kapieli i rozkoszowałam się jej zapachem. Doskwierający mi ból nóg powoli znikał, więc postanowiłam zakończyć ten cały relaksik. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam luźną piżamę. Nasmarowałam twarz kremem, umyłam zęby i walnęłam się na łóżko. Czekała mnie miła niespodzianka na koniec, a raczej początek tego dnia, bo była już 5.55. Otóż dostałam sms' a od Davida:
" Dobranoc ;) "
W sumie to polubiłam go, był dość miły i fajnie się z nim rozmawiało. Zabrałam się za odpisywanie, ale nie zdążyłam zakończyć tej czynności, gdyż zasnęłam z telefonem w ręce. Śnił mi się Will, a dokładniej nasza kłótnia na urodzinach Maksa. Trochę mi go żal, bo spieprzyliśmy mu urodziny, ale mam nadzieję, że pozostali się dobrze bawili. Obudziło mnie dopiero szturchanie w ramię.
- Wstawaj, już grubo po 15.00, a zresztą obiad już stygnie
- Mmm, a co jest?
- Zejdź to się dowiesz
- Ej no - dodałam z udawanym grymasem
- No co? Nie ma tak dobrze. Masz 5 min. na zejście, bo inaczej zjem wszytko sam
- No dobra, dobra
Przeciągnęłam się i spojrzałam na zegarek. Faktycznie było po 15., a ja naprawdę zgłodniałam, więc wygarmoliłam się z łóżka i po chwili byłam na dole. Jak się okazało na obiad była lasagne. Zjadłam całą zawartość talerza i znów wczołgałam się na górę. Jakie plany na dziś? Chyba żadne, nie mam ochoty na nic. Chciałam jeszcze trochę odpocząć, ale nie doszło to do skutku, gdyż zadzwoniła do mnie Olivia. Miałyśmy spotkać się za pół godziny w parku. Ubrałam kolorowe szorty i białą bokserkę. Na nogi wcisnęłam vansy i wybiegłam z domu. Zjawiłam się przed czasem, ale nic się nie stało, bo Olivia też już tam była.
- Cześć - zaczęłam
- Hej
- To o czym chciałaś pogadać? - zapytałam
- A no tak. Mogłabyś mi powiedzieć, co się wczoraj zdarzyło?
Spóściłam głowę na dół. Nie chciałam odpowiadać, że nic, bo przecież tak nie było. Opowiedziałam wszystko przyjaciółce.
- Kto to ten cały David?
- Jakiś chłopak z okolicy, wczoraj go poznłam
- A Will?
- Ale że co Will?
- Znowu będzie zazdrosny jak się dowie
- To będzie miał problem, bo musi zrozumieć to, że mam prawo rozmwaić z kim chcę i o czym chcę
- Aha
- No wal dalej - dodałam
- Ale co?
- Wiem, że chcesz pwiedzieć coś jeszcze, więc dajesz
- Wil był wczoraj u mnie - odpowiedziała po dłuższej chwili milczenia
- Niby po co?
- Spytać się, czy byłaś u mnie. Chyba się martwił
- No i bardzo dobrze. Nie mam ochoty z nim gadać. Wkurzył mnie i tyle
- Ale...
- Nie ma "ale", bo ja już spadam. Trzymaj się
- Ehh pa - dodała i poszła w przeciwnym kierunku.
niedziela, 17 czerwca 2012
Rozdział XXI
~ kilka dni później ~
Tak, z Willem się pogodziłam. Bo w sumie ja nie chce mu przeszkadzać w spełnianiu marzeń, a jeśli ta szkoła ma mu w czymś pomóc, to dlaczego ja mam być przeszkodą? Na pewno będę tęsknić i dobrze wiem, że dzielić nas będzie mnóstwo kilometrów, ale co ja na to poradzę? Zresztą jeszcze nic nie wiadomo, ale wolę już oswoić się z myślą, że być może nadejdzie rozłąka.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos telefonu. Otrzymałam wiadomość od Willa:
" Bądź gotowa za godzinę. ;* "
Odpisałam krótkim " okay ;* " i udałam się łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i umyłam włosy. Po chwili stałam przed szafą, by wyciągnąć rzeczy na imprezę. Dzisiaj były urodziny Maksa i każdy dobrze o tym wiedział. Biedak jednak chyba myśli, że zapomnieliśmy o nim, ale nic na to nie poradzimy skoro chcemy, żeby była to niespodzianka. Już dawno zakupiłam wszystko co potrzebne, więc nie musiałam klęczeć przy szafie i szukać rzeczy. Wybrałam koronkową sukienkę, mega wysokie szpilki, kopertówkę i żakiet, naszyjnik, kilka bransoletek i to wszytko. Włosy przeczesałam tylko szczotką, gdyż z natury mam falowane, a o taki właśnie efekt mi chodziło. Rzęsy pociągnęłam moim ulubionym tuszem, narysowałam równe kreski eyelinerem, nałożyłam odrobinę różu na policzki i musnęłam usta błyszczykiem. Przejrzałam się w lustrze po raz kolejny i stwierdziłam, że osiągnęłam jeszcze lepszy efekt niż zamierzałam.
- Gotowa?
- Ładnie to tak bez pytania? - zapytałam z cwanym uśmiechem
- Oj tam, ale teraz się serio pytam, bo musimy już wychodzić
- Tak, tak jestem już gotowa
- To idziemy - dodał Will i wyszliśmy z domu. W niecałe 15 min. byliśmy pod klubem. Do naszych uszu dobiegła głośna muzyka i wyraźnie poczuliśmy zapach alkoholu. Wszyscy byli oprócz Olivki i solenizanta. W końcu jednak obydwoje się zjawili. Musielibyście widzieć minę Maksa, który o mało co nie padł na zawał. Oczywiście po chwili wszyscy już sie świetni bawili i tańczyli na całego. Po kilku godzinach wywijania na parkiecie usiadłam przy barze i zamówiłam sobie drinka. Ktoś usiadł obok mnie. Spojrzałam na dziewczynę, która wyraźnie nad czymś myślała.
- Nicole? - zapytałam niepewnie
- Taa.. a co? - odparła oschle
- Co ci jest?
- Nic mi nie jest - odpowiedziała choć dobrze wiedziałam, że tak nie było - Widziałaś mnie na meczu, co nie?
- Ja? - zdziwiłam się na chwilę - Nie
- Dobra, i tak wiem, że widziałaś, więc nie kłam. A to co tam zaszło to... to po prostu zapomnij o tym i nic nie próbuj wtrącać się do mojego życia, dobra? - zapytała agresywniej
- Ale o co ci teraz chodzi?
- Już ty dobrze wiesz - odparła i odeszła. Chciałam ja zatrzymać, ale było z późno. Zniknęła w tłumie dobrze bawiących się ludzi, do których również postanowiłam dołączyć.
- Zatańczysz?
Odwróciłam się i ujrzałam... Lucasa?
- Co ty tutaj robisz?!
- Przyszedłem tak sobie. Nawet nie wiedziałem, że tu będziesz ty i... ta twoja paczka, ale skoro już jesteś to czemu miałabyś ze mną nie zatańczyć?
- To chyba nie jest dobry pomysł
- No proszę jeden jedyny raz. Przecież nic się nie stanie, a jak widać Will jest zajęty ekhem...
Spojrzałam na mojego chłopaka tańczącego z innymi, klejącymi się do niego dziewczynami.
- Dobra, ale tylko jeden jedyny taniec - odparłam spoglądając kątem oka na zadowolonego z " brania "Willa
- Okay
Nagle zaczęła lecieć jakaś wolna piosenka i dopiero zdałam sobie sprawę co ja zrobiłam. Co ja odwalałam? Tańczyłam z chłopakiem, którego wprost nienawidziłam, ale z drugiej strony Will mógł, a ja nie? Mimo to nie jestem taka i postanowiłam to przerwać.
- Dobra, koniec tego do...
- Poczekaj - odparł słodkim głosikiem, na co ja uległam. Nie poznawałam siebie. Chłopak przybliżył się do mnie tak, że poczułam jego oddech na swojej twarzy
- Dajmy sobie szan... - i tu Lucas nie dokończył, bo padł na ziemię. Spojrzałam w prawo i co zauważyłam? Wściekłego Willa, który właśnie zmierzal ku wyjściu. Lucas wycierał rękawem krew, która ciekła mu z nosa, a ju pobiegłam za moim chłopakiem
- Czekaj! Stój!
- Czego?!
- Nie idź nigdzie. Wiem nie powinnam się była zgodzić na ten taniec. Nie wiem jak to się stało
- Zostaw mnie w spokoju!
- Przecież cię nie zdradziłam!
- Ale prawie się całowaliście!
- Nie! Nie jestem aż tak głupia, żeby całować się z Lucasem
- Ale jak widać jesteś głupia i naiwna, żeby z nim tańczyć! - wykrzyczał
I te właśnie słowa zabolały mnie najbardziej. Poczułam jak po moich policzkach splywają łzy. Jedna za drugą. Zebrałam się jednak by coś odpowiedzieć.
- Czyli twierdzisz, że jestem głupia i naiwna?! Bo co?! Bo nie tańczyłam z tobą?! A ty w takim razie, gdzie byłeś?! Jak tańczyłeś z innymi dziewczynami, które wręcz się do ciebie kleiły to było dobrze tak?! Ja to miałam znosić, ale jak już jedną piosenkę zatańczyłam z byłym to wielce zazdrośnik musiał już mu przywalić i wyjść obrażony o byle co?! Wiesz co? Nie mam ochoty na dyskusje. Spieprzyłeś cały mój wieczór. Dziękuję jak cholera! Naprawdę!
Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w drugą stronę niż miałam iść. Will jeszcze coś krzyczał, ale nie zwracałam na to uwagi. Wyjęłam telefon i sprawdziłam godzinę. 3.23. nad ranem. Cicho płacząc doszłam na jakiś opustoszały plac zabaw.
Tak, z Willem się pogodziłam. Bo w sumie ja nie chce mu przeszkadzać w spełnianiu marzeń, a jeśli ta szkoła ma mu w czymś pomóc, to dlaczego ja mam być przeszkodą? Na pewno będę tęsknić i dobrze wiem, że dzielić nas będzie mnóstwo kilometrów, ale co ja na to poradzę? Zresztą jeszcze nic nie wiadomo, ale wolę już oswoić się z myślą, że być może nadejdzie rozłąka.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos telefonu. Otrzymałam wiadomość od Willa:
" Bądź gotowa za godzinę. ;* "
Odpisałam krótkim " okay ;* " i udałam się łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i umyłam włosy. Po chwili stałam przed szafą, by wyciągnąć rzeczy na imprezę. Dzisiaj były urodziny Maksa i każdy dobrze o tym wiedział. Biedak jednak chyba myśli, że zapomnieliśmy o nim, ale nic na to nie poradzimy skoro chcemy, żeby była to niespodzianka. Już dawno zakupiłam wszystko co potrzebne, więc nie musiałam klęczeć przy szafie i szukać rzeczy. Wybrałam koronkową sukienkę, mega wysokie szpilki, kopertówkę i żakiet, naszyjnik, kilka bransoletek i to wszytko. Włosy przeczesałam tylko szczotką, gdyż z natury mam falowane, a o taki właśnie efekt mi chodziło. Rzęsy pociągnęłam moim ulubionym tuszem, narysowałam równe kreski eyelinerem, nałożyłam odrobinę różu na policzki i musnęłam usta błyszczykiem. Przejrzałam się w lustrze po raz kolejny i stwierdziłam, że osiągnęłam jeszcze lepszy efekt niż zamierzałam.
- Gotowa?
- Ładnie to tak bez pytania? - zapytałam z cwanym uśmiechem
- Oj tam, ale teraz się serio pytam, bo musimy już wychodzić
- Tak, tak jestem już gotowa
- To idziemy - dodał Will i wyszliśmy z domu. W niecałe 15 min. byliśmy pod klubem. Do naszych uszu dobiegła głośna muzyka i wyraźnie poczuliśmy zapach alkoholu. Wszyscy byli oprócz Olivki i solenizanta. W końcu jednak obydwoje się zjawili. Musielibyście widzieć minę Maksa, który o mało co nie padł na zawał. Oczywiście po chwili wszyscy już sie świetni bawili i tańczyli na całego. Po kilku godzinach wywijania na parkiecie usiadłam przy barze i zamówiłam sobie drinka. Ktoś usiadł obok mnie. Spojrzałam na dziewczynę, która wyraźnie nad czymś myślała.
- Nicole? - zapytałam niepewnie
- Taa.. a co? - odparła oschle
- Co ci jest?
- Nic mi nie jest - odpowiedziała choć dobrze wiedziałam, że tak nie było - Widziałaś mnie na meczu, co nie?
- Ja? - zdziwiłam się na chwilę - Nie
- Dobra, i tak wiem, że widziałaś, więc nie kłam. A to co tam zaszło to... to po prostu zapomnij o tym i nic nie próbuj wtrącać się do mojego życia, dobra? - zapytała agresywniej
- Ale o co ci teraz chodzi?
- Już ty dobrze wiesz - odparła i odeszła. Chciałam ja zatrzymać, ale było z późno. Zniknęła w tłumie dobrze bawiących się ludzi, do których również postanowiłam dołączyć.
- Zatańczysz?
Odwróciłam się i ujrzałam... Lucasa?
- Co ty tutaj robisz?!
- Przyszedłem tak sobie. Nawet nie wiedziałem, że tu będziesz ty i... ta twoja paczka, ale skoro już jesteś to czemu miałabyś ze mną nie zatańczyć?
- To chyba nie jest dobry pomysł
- No proszę jeden jedyny raz. Przecież nic się nie stanie, a jak widać Will jest zajęty ekhem...
Spojrzałam na mojego chłopaka tańczącego z innymi, klejącymi się do niego dziewczynami.
- Dobra, ale tylko jeden jedyny taniec - odparłam spoglądając kątem oka na zadowolonego z " brania "Willa
- Okay
Nagle zaczęła lecieć jakaś wolna piosenka i dopiero zdałam sobie sprawę co ja zrobiłam. Co ja odwalałam? Tańczyłam z chłopakiem, którego wprost nienawidziłam, ale z drugiej strony Will mógł, a ja nie? Mimo to nie jestem taka i postanowiłam to przerwać.
- Dobra, koniec tego do...
- Poczekaj - odparł słodkim głosikiem, na co ja uległam. Nie poznawałam siebie. Chłopak przybliżył się do mnie tak, że poczułam jego oddech na swojej twarzy
- Dajmy sobie szan... - i tu Lucas nie dokończył, bo padł na ziemię. Spojrzałam w prawo i co zauważyłam? Wściekłego Willa, który właśnie zmierzal ku wyjściu. Lucas wycierał rękawem krew, która ciekła mu z nosa, a ju pobiegłam za moim chłopakiem
- Czekaj! Stój!
- Czego?!
- Nie idź nigdzie. Wiem nie powinnam się była zgodzić na ten taniec. Nie wiem jak to się stało
- Zostaw mnie w spokoju!
- Przecież cię nie zdradziłam!
- Ale prawie się całowaliście!
- Nie! Nie jestem aż tak głupia, żeby całować się z Lucasem
- Ale jak widać jesteś głupia i naiwna, żeby z nim tańczyć! - wykrzyczał
I te właśnie słowa zabolały mnie najbardziej. Poczułam jak po moich policzkach splywają łzy. Jedna za drugą. Zebrałam się jednak by coś odpowiedzieć.
- Czyli twierdzisz, że jestem głupia i naiwna?! Bo co?! Bo nie tańczyłam z tobą?! A ty w takim razie, gdzie byłeś?! Jak tańczyłeś z innymi dziewczynami, które wręcz się do ciebie kleiły to było dobrze tak?! Ja to miałam znosić, ale jak już jedną piosenkę zatańczyłam z byłym to wielce zazdrośnik musiał już mu przywalić i wyjść obrażony o byle co?! Wiesz co? Nie mam ochoty na dyskusje. Spieprzyłeś cały mój wieczór. Dziękuję jak cholera! Naprawdę!
Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w drugą stronę niż miałam iść. Will jeszcze coś krzyczał, ale nie zwracałam na to uwagi. Wyjęłam telefon i sprawdziłam godzinę. 3.23. nad ranem. Cicho płacząc doszłam na jakiś opustoszały plac zabaw.
no tak, znowu krótki, ale nic na to nie poradzę. Nie mam kompletnie weny, a na dodatek muszę się uczyć na jutrzejszy sprawdzian z matmy! :/
No i znowu Jessica się pokłóciła z Willem.
kryzys idzie xd
zmykam ;*
sobota, 9 czerwca 2012
Rozdział XX
Lekko przymrużyłam oczy ze względu na słońce, które niemiłosiernie dziś grzało. Co?! Takie właśnie zadałam sobie pytanie widząc dwójkę całujących się ludzi. Tylko kim oni byli? Dziewczyna to na pewno Nicole, ale ten chłopak? Skądś go znałam, tylko skąd? Chwila, chwila. Tak, to on! Ten, ten cały Drake, czy jak mu tam. Ten ze szpitala. Para po chwili odkleiła się od siebie, a chłopak wcisnął Nicole coś do ręki i odszedł zakładając kaptur na głowę. Miałam zamiar wstać i podejść do stającej tam jeszcze dziewczyny, ale po chwili zaniechałam tego pomysłu. Nie chciałam dać jej znać, że widziałam całe to widowisko. Postanowiłam jeszcze trochę poczekać z tym, a teraz odwrócić głowę w stronę boiska. Akurat była przerwa, więc zeszłam z trybunów i podeszłam do grupki chłopaków.
- Siema Jessica! - odezwał się jako pierwszy David, a za nim reszta drużyny spojrzała na mnie i równie radośnie przywitała
- Heeej - dodałam przeciągając sylaby i machając każdemu
- Pff... ze mną to się nie przywitasz - usłyszałam głos Willa
- A mi się zdaje, że się już widzieliśmy
- Taaak? Nie pamiętam
Podeszłam do chłopaka i cmoknęłam go w policzek
- Tylko?
Odpowiedziałam mu szerokim uśmiechem i zaczęłam krótką pogawędkę z chłopakami. Przerwa szybko się jednak skończyła i musiałam się z nimi pożegnać. Tak naprawdę nie chciało mi się samej siedzieć, więc zadzwoniłam do Olivki, która po niecałych 10 minutach siedziała już obok mnie. Opowiedziałam jej całe zdarzenie z Drake' iem i Nicole.
- Jak narazie to nie radzę ci się o cokolwiek pytać Nicole
- Czemu?
- Co jak co, ale ten Drake nie wróży niczego dobrego, a z twoim "szczęściem" to...
- Tak, wiem jakie mam szczęście, ale sama wiesz, że i tak się jej spytam
- Ta twoja ciekawość nie wyjdzie ci na dobre - dodała z troską
- Oj tam oj tam. Raz kozie śmierć - odpowiedziałam i tym samym zakończyłyśmy naszą rozmowę o Nicole przechodząc do innych tematów, a mianowicie urodzin Maksa. Tak, impreza za tydzień, a jeszcze nie wszystko gotowe. Sala wynajęta, ale co zresztą? Tak, ten tydzień będzie wyczerpujący. Trzeba załatwić sporo spraw, a no i jeszcze obowiązkowo zakupy z Olivią! Dobra, koniec tych rozmyślań ;)
Mecz dobiegł końca,a my czekałyśmy jeszcze za chłopakami, którzy udali się akurat do szatni. Długo nie musiałyśmy tam stać i po chwili szliśmy uliczkami miasta. Cała drużyna łącznie z nami wygłupiała się na całego zatrzymując na sobie wzrok przechodniów. Postanowiliśmy uczcić wygraną chłopaków dużym shake' iem. W tym celu weszliśmy do kawiarni, w której pracował Jason. O dziwo jego nie było, ale nie przeszkadzało nam to. Szczerze to Will był chyba zadowolony, że go nie spotkał. W sumie to nawet dobrze. Zmienił się trochę, ale każdy się zmienia od czasów podstawówki, więc to coś normalnego.
- Jessica, widzę, że szybko pogodziłaś się z decyzją Willa - zaczął Miki
O mało, co nie udławiłam się shake' iem. Moje serce zaczęło trochę bardziej bić. Szybko odwróciłam głowę w kierunku mojego ukochanego, który mierzył wzrokiem Mikiego
- Jaka decyzja? - zapytałam jakby wszystkich naraz
- Jeszcze nie...?
- Zamknij się - wyszeptał Will
- O co wam cho...?
- Jessica, musimy pogadać
Spojrzałam na chłopaka wielkimi oczyma i wyszłam z "Blue sky"
- Nie chciałem cię zasmucać, ale będę chyba musiał wyjechać z miasta. Nie teraz, ale wkrótce.
- Co?!
- Jeszcze nie wszystko jest pewne, ale ehh... dostałem pewną propozycję i tak naprawdę nie wiem, co mam zrobić. Na razie zostaję, ale od września.... Ehh, jeszcze nic nie wiadomo
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Nie wiedziałem jak, a teraz...
- Co teraz? Czyli mam rozumieć, że całe te wakacje to ma być nasze pożegnanie, tak?
- Nie, Jess zrozum ta cała propozycja to...
- To co? - przerwałam
- Kończymy gimnazjum i idziemy do liceum, a ja po prostu dostałem wytypowany, czy jak to tam, do innego liceum, w Nantes i no i sam nie wiem jeszcze, co zrobię
- Przecież to setki kilometrów stąd. Jak ty sobie to wyobrażasz?!
- Nie wiem, co mam zrobić rozumiesz?! Nie wiem! - krzyknął
- To do cholery czemu ja dowiaduję o tym ostatnia?! Wiesz jak ja się teraz czuję?!
- Ale zrozum...
- Tu nie ma nic do zrozumienia. Idź do chłopaków, ja idę. Pożegnaj tylko resztę.
- Gdzie idziesz?
- Nie wiem - odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie
- Stój! - krzyknął Will i podbiegł do mnie. Poczułam smak jego ust. Dziwne, ale przedłużyłam pocałunek.
- Pa - dodałam i odeszłam
Super. Zaczęło padać, a ja bez parasola i w krótkich spodenkach, ale kto normalny nosiłby parasol w słoneczny dzień? Czasami mam wrażenie, że nade mną jest jedna jedyna ciemna chmura, z której zawsze musi padać deszcz. I tak samo jest teraz. Nie wiedziałam jak się czuję, ale mimo to jakoś się opanowałam. Jest okay, przecież jeszcze nic nie wiadomo - pocieszałam się w myślach...
- Siema Jessica! - odezwał się jako pierwszy David, a za nim reszta drużyny spojrzała na mnie i równie radośnie przywitała
- Heeej - dodałam przeciągając sylaby i machając każdemu
- Pff... ze mną to się nie przywitasz - usłyszałam głos Willa
- A mi się zdaje, że się już widzieliśmy
- Taaak? Nie pamiętam
Podeszłam do chłopaka i cmoknęłam go w policzek
- Tylko?
Odpowiedziałam mu szerokim uśmiechem i zaczęłam krótką pogawędkę z chłopakami. Przerwa szybko się jednak skończyła i musiałam się z nimi pożegnać. Tak naprawdę nie chciało mi się samej siedzieć, więc zadzwoniłam do Olivki, która po niecałych 10 minutach siedziała już obok mnie. Opowiedziałam jej całe zdarzenie z Drake' iem i Nicole.
- Jak narazie to nie radzę ci się o cokolwiek pytać Nicole
- Czemu?
- Co jak co, ale ten Drake nie wróży niczego dobrego, a z twoim "szczęściem" to...
- Tak, wiem jakie mam szczęście, ale sama wiesz, że i tak się jej spytam
- Ta twoja ciekawość nie wyjdzie ci na dobre - dodała z troską
- Oj tam oj tam. Raz kozie śmierć - odpowiedziałam i tym samym zakończyłyśmy naszą rozmowę o Nicole przechodząc do innych tematów, a mianowicie urodzin Maksa. Tak, impreza za tydzień, a jeszcze nie wszystko gotowe. Sala wynajęta, ale co zresztą? Tak, ten tydzień będzie wyczerpujący. Trzeba załatwić sporo spraw, a no i jeszcze obowiązkowo zakupy z Olivią! Dobra, koniec tych rozmyślań ;)
Mecz dobiegł końca,a my czekałyśmy jeszcze za chłopakami, którzy udali się akurat do szatni. Długo nie musiałyśmy tam stać i po chwili szliśmy uliczkami miasta. Cała drużyna łącznie z nami wygłupiała się na całego zatrzymując na sobie wzrok przechodniów. Postanowiliśmy uczcić wygraną chłopaków dużym shake' iem. W tym celu weszliśmy do kawiarni, w której pracował Jason. O dziwo jego nie było, ale nie przeszkadzało nam to. Szczerze to Will był chyba zadowolony, że go nie spotkał. W sumie to nawet dobrze. Zmienił się trochę, ale każdy się zmienia od czasów podstawówki, więc to coś normalnego.
- Jessica, widzę, że szybko pogodziłaś się z decyzją Willa - zaczął Miki
O mało, co nie udławiłam się shake' iem. Moje serce zaczęło trochę bardziej bić. Szybko odwróciłam głowę w kierunku mojego ukochanego, który mierzył wzrokiem Mikiego
- Jaka decyzja? - zapytałam jakby wszystkich naraz
- Jeszcze nie...?
- Zamknij się - wyszeptał Will
- O co wam cho...?
- Jessica, musimy pogadać
Spojrzałam na chłopaka wielkimi oczyma i wyszłam z "Blue sky"
- Nie chciałem cię zasmucać, ale będę chyba musiał wyjechać z miasta. Nie teraz, ale wkrótce.
- Co?!
- Jeszcze nie wszystko jest pewne, ale ehh... dostałem pewną propozycję i tak naprawdę nie wiem, co mam zrobić. Na razie zostaję, ale od września.... Ehh, jeszcze nic nie wiadomo
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Nie wiedziałem jak, a teraz...
- Co teraz? Czyli mam rozumieć, że całe te wakacje to ma być nasze pożegnanie, tak?
- Nie, Jess zrozum ta cała propozycja to...
- To co? - przerwałam
- Kończymy gimnazjum i idziemy do liceum, a ja po prostu dostałem wytypowany, czy jak to tam, do innego liceum, w Nantes i no i sam nie wiem jeszcze, co zrobię
- Przecież to setki kilometrów stąd. Jak ty sobie to wyobrażasz?!
- Nie wiem, co mam zrobić rozumiesz?! Nie wiem! - krzyknął
- To do cholery czemu ja dowiaduję o tym ostatnia?! Wiesz jak ja się teraz czuję?!
- Ale zrozum...
- Tu nie ma nic do zrozumienia. Idź do chłopaków, ja idę. Pożegnaj tylko resztę.
- Gdzie idziesz?
- Nie wiem - odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie
- Stój! - krzyknął Will i podbiegł do mnie. Poczułam smak jego ust. Dziwne, ale przedłużyłam pocałunek.
- Pa - dodałam i odeszłam
Super. Zaczęło padać, a ja bez parasola i w krótkich spodenkach, ale kto normalny nosiłby parasol w słoneczny dzień? Czasami mam wrażenie, że nade mną jest jedna jedyna ciemna chmura, z której zawsze musi padać deszcz. I tak samo jest teraz. Nie wiedziałam jak się czuję, ale mimo to jakoś się opanowałam. Jest okay, przecież jeszcze nic nie wiadomo - pocieszałam się w myślach...
Siema! ♥ Dobra, co jak co. Wszystko cacy, ale końcówka spieprzona jak zwykle ugh...
Taa, mądra ja. Namieszałam tak, że hoho... akcja z Nicole, wyjazd Willa i co jeszcze?
Uhh nie wiem, co przyniesie moja wyobraźnia xdd No to spadam <3
paa kochane ♥ nie zapomnijcie komentować ♥
sobota, 2 czerwca 2012
Rozdział XIX
Wstałam jakoś po 8.00. Nie chciało mi się jakoś specjalnie spać, mimo tego, że była sobota. Postanowiłam, więc wygramolić się z łóżka i doprowadzić się do ładu. Udałam się do łazienki i wzięłam ciepłą kąpiel. Owinięta ręcznikiem podeszłam do szafy w celu wybrania odpowiedniego i przede wszystkim wygodnego stroju. Wciągnęłam na siebie luźny T-shirt i dres. Nie miałam żadnych planów na dziś i też nie spodziewałam się jakiś odwiedzin. Ślimaczym pędem zeszłam na śniadanie. Wyciągnęłam miskę w białe groszki, wsypałam płatki i zalałam mlekiem. Nawet nie zauważyłam, że przy stole siedział już tata. Sam też chyba nie widział, że zeszłam. Był czymś wyraźnie zajęty i to nawet bardzo. Nie przerywając mu zasiadłam do stołu. Z nudów zaczęłam stukać palcami w stół.
- Co ty taka nerwowa? - zaczął
- Ja? Niby czemu?
- Tak pukasz i pukasz
- Eee tam... Z nudów. A tak, co u Kate? - zapytałam spoglądając na tatę i w ciszy modląc się by chociaż coś powiedział
- O matko - wyszeptał - Dobrze, dobrze
- A tak w ogóle to po co tu była?
- Eee... porozmawiać o twoich ocenach
- Aha - dodałam popijając herbatę z cytryną. Nic już więcej nie gadałam,bo wiedziałam, że i tak nic od niego nie wyciągnę. Umyłam miskę i wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Postanowiłam poczytać jakąś książkę. Chwyciłam za "Jesienną miłość" i walnęłam się na łóżko. Leżałam, czytałam, leżałam i czytałam. Nie mam pojęcia ile czasu na to poświęciłam, ale było warto. Spojrzałam na telefon, a na wyświetlaczu pojawił się napis " 1 nieodebrana wiadomość od Will ;*"
" Cześć kotku ;* Wpadnę do ciebie o17.00 "
Zerwałam się na równe nogi i spojrzałam przez okno. Will już zbliżał się do mojego domu. Szedł jakiś podekscytowany i szczęśliwy. Po chwili czyjeś dłonie objęły mnie w talii. Lekko odwróciłam głowę i zauważyłam mojego ukochanego. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek i podarował mały bukiecik konwalii.
- Dziękuję
- Nie ma za co. Z tego co wiem twoje ulubione
- Tak, a skąd...
- Eee tam, to akurat nie jest ważne. Ważniejsze jest to, co mam ci do powiedzenia, a raczej do pokazania
Tu Will wyciągnął z kieszeni jakąś pogniecioną karteczkę. Z niepewnością powoli ją otwierałam. Moim oczom ukazał się wielki napis: Europa w dwa tygodnie"
Jeszcze bardziej zaczęłam drążyć moją "lekturę". Z zapartym tchem przeczytałam ją trzy razy.
- Nie rozumiem
- No to ja ci to wytłumaczę. Jedziemy razem na wakacje! - dodał z wielkim entuzjazmem
- Jak to? - zadałam kolejne durne pytanie
- Tak to. Chyba, że nie chcesz to... - dodał ze smutną miną
- Jeszcze pytasz? Jasne, że chcę - prawie krzyknęłam - a... ale skąd masz kasę na to? Zresztą skąd ja ją wytrzepie?
- Nic nie płacisz - odparł
- O nie! nie! To będzie nie fair... no i nie chcę, żebyś...
- Też nie płacę - wtrącił się - Mój wujek zrezygnował z tej "wycieczki", bo złamał nogę, a nie chciał, żeby się zmarnowała taka okazja, więc dał to mi
- A Olivia i Maks?
- Kochanie to są nasze wakacje! A Maks zresztą na pewno coś wymyśli, więc się nie przejmuj
Więcej chyba pytań już nie miałam. Jedyną rzeczą, którą zrobiłam było wpadnięcie mu w ramiona z wielkim bananem na mordce. Dwa błogie tygodnie, sami, z dala od domu. Po prostu cudownie!
- Kocham cię - szepnął mi do ucha i obdarował namiętnym pocałunkiem.
Oboje położyliśmy się u mnie na łóżku i tak leżeliśmy milcząc. Po chwili do naszych uszu dobiegł dźwięk dzwonka. Pomyślałam, że to listonosz, który zazwyczaj w weekendy przychodzi o tej porze. W ogóle się tym nie przejęłam dopóki nie usłyszałam znajomego głosu. Tylko kto to był? Poprosiłam Willa, by został na miejscu, a ja poszłam zbadać całą sprawę. I jak się okazało była to ta zołza pani Jenkins. Ciekawe po co znowu przyszła. Pogadać o moich ocenach? Wróciłam do Willa i walnęłam się obok niego.
- I co?
- Nawet nie gadaj
- Ale co?
- Sam sprawdź
- Ehh no dobra - powiedział przeciągając
Nie minęła minuta, kiedy w drzwiach zjawił się mój chłopak
- O fuck! - krzyknął, na co ja szybkim ruchem ręki go uciszyłam - Co ona tu robi?
- Ty się mnie pytasz? Kiedy wróciłam ze szpitala też siedziała i "niby" gadała o moich ocenach
- To w takim razie, po co teraz przyszła?
- Nie mam pojęcia, ale z tego, co widzę, a raczej słyszę, mój kochany tatuś myśli chyba, że mnie nie ma
- No to się zdziwi - odparł Will i spojrzał na zegarek - Za godzinę gramy mecz, wpadniesz?
- Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem, ale na razie stąd nie wyjdziesz?
- Bo?
- Bo ta wstrętna baba jest na dole, a ja nie mam zamiaru słyszeć jak opowiada innym nauczycielom o tym, że u mnie byłeś i nie wiadomo, co robiliśmy
- To jak ja stąd wyjdę? Przecież muszę się przygotować
- Masz dwa wyjścia - dodałam po dłuższej chwili - Albo idziesz normalnie i spotykasz Jenkins' ową albo wyskakujesz przez okno
- Co? Jakie okno?
- No okno w łazience
- To w takim razie idę normalnie - odpowiedział i ruszył w kierunku korytarza
- Czekaj, żartowałam - dodałam z wielkim uśmiechem
- No to, co mam zrobić?
- Wyjdziesz przez balkon. Nie jest wysoko, a zresztą jest drabinka, więc nie widzę żadnego problemu
- No to już jest lepsze niż to okno w łazience
Wyszliśmy na balkon i pokazałam Willowi drabinę, trochę mniej widoczną przez rosnące pod balkonem róże. Bez problemu zszedł na ziemię, przeszedł przez ogródek i pobiegł przed siebie. W sumie miałam niewiele czasu, by cokolwiek zrobić, ale postanowiłam przyśpieszyć tempo i szybko wskoczyłam pod prysznic. Nalałam na rękę odrobinę orzeźwiającego, jagodowego płynu i przejechałam nim po całym ciele. Delikatnie oczyściłam twarz i udałam się w kierunku mojej szafy. Ubrałam bluzkę z napisem " The Beatles ", jeansowe szorty, czarne trampki, włosy związałam w niedbałego koczka, a na głowie zawiązałam bandamkę. Pociągnęłam rzęsy moim ulubionym tuszem. Nie wyglądałam tak źle, ale kiedy spojrzałam na zegarek doznałam szoku. Zostało mi niecałe 5 minut do meczu. Szybko schowałam do kieszeni telefon, gumy Orbit dla dzieci i słuchawki. Całkowicie zapomniałam, że na dole siedzi matematyczka. Po prostu wybiegłam z pokoju i dopiero, kiedy przechodziłam przez salon zdałam sobie sprawę, że dwójka niezbyt młodych już ludzi patrzy się na mnie ze zdziwieniem.
- Eee cześć tatko - wypaliłam
- Cześć, wychodzisz gdzieś?
- No, to pa - odpowiedziałam i jak najszybciej wybiegłam z domu
Widziałam, że byli nieźle zszokowani, kiedy mnie zobaczyli. No ale, kiedy " gadali o cenach " to nie mieli się przecież, o co stresować. A co jeśli oni flirtują ze sobą? Kiedy tylko o tym pomyślę ryjec sam mi się wykręca w drugą stronę. Fuuuj! Mój tata i matematyczka? Nie, no już bez przesady.
Tak oto rozmyślając doszłam, a raczej dobiegłam na boisko, na którym niecałe 10 minut temu zaczęła się gra. Na szczęście nie była to jeszcze kolej drużyny Willa, więc bez obaw usiadłam na trybunach.
- Cześć - usłyszałam za mną jakiś głos - Można się dosiąść?
- Masz pełno miejsca, spadaj
- No Jessica, możemy normalnie pogadać
- Nie ma o czym
- Jest
- Lucas, uwierz mi, że nie ma. To skończone
- Zostańmy przyjaciółmi
- Czy ty w ogóle wiesz, co to znaczy " przyjaciel "? Bo wiesz dla mnie jesteś fałszywym, zakichanym dupkiem i tyle
- Zmienię się.Przecież ludzie się zmieniają
-Ale ty już się nie zmienisz. Zresztą jak widzisz nie przyszłam tu po to, że prowadzić jakąś denną rozmowę tylko po to, żeby obejrzeć, jak gra mój chłopak - dodałam z większym naciskiem na dwa ostatnie słowa - więc jeśli masz chociaż jakąś godność to podnieś swoje cztery litery i usiądź sobie obok kogoś innego
- Pff... twój chłopak - wyszeptał
- Jakiś problem?
- Nie no, skądże
- To do widzenia
- Pa - odparł i ruszył na prawo
Zajęłam się oglądaniem meczu i słuchaniem muzyki. Nagle coś kazało mi spojrzeć w lewo. Powoli zrobiłam tak, jak nakazywał mi rozum i zauważyłam...
- Co ty taka nerwowa? - zaczął
- Ja? Niby czemu?
- Tak pukasz i pukasz
- Eee tam... Z nudów. A tak, co u Kate? - zapytałam spoglądając na tatę i w ciszy modląc się by chociaż coś powiedział
- O matko - wyszeptał - Dobrze, dobrze
- A tak w ogóle to po co tu była?
- Eee... porozmawiać o twoich ocenach
- Aha - dodałam popijając herbatę z cytryną. Nic już więcej nie gadałam,bo wiedziałam, że i tak nic od niego nie wyciągnę. Umyłam miskę i wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Postanowiłam poczytać jakąś książkę. Chwyciłam za "Jesienną miłość" i walnęłam się na łóżko. Leżałam, czytałam, leżałam i czytałam. Nie mam pojęcia ile czasu na to poświęciłam, ale było warto. Spojrzałam na telefon, a na wyświetlaczu pojawił się napis " 1 nieodebrana wiadomość od Will ;*"
" Cześć kotku ;* Wpadnę do ciebie o17.00 "
Zerwałam się na równe nogi i spojrzałam przez okno. Will już zbliżał się do mojego domu. Szedł jakiś podekscytowany i szczęśliwy. Po chwili czyjeś dłonie objęły mnie w talii. Lekko odwróciłam głowę i zauważyłam mojego ukochanego. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek i podarował mały bukiecik konwalii.
- Dziękuję
- Nie ma za co. Z tego co wiem twoje ulubione
- Tak, a skąd...
- Eee tam, to akurat nie jest ważne. Ważniejsze jest to, co mam ci do powiedzenia, a raczej do pokazania
Tu Will wyciągnął z kieszeni jakąś pogniecioną karteczkę. Z niepewnością powoli ją otwierałam. Moim oczom ukazał się wielki napis: Europa w dwa tygodnie"
Jeszcze bardziej zaczęłam drążyć moją "lekturę". Z zapartym tchem przeczytałam ją trzy razy.
- Nie rozumiem
- No to ja ci to wytłumaczę. Jedziemy razem na wakacje! - dodał z wielkim entuzjazmem
- Jak to? - zadałam kolejne durne pytanie
- Tak to. Chyba, że nie chcesz to... - dodał ze smutną miną
- Jeszcze pytasz? Jasne, że chcę - prawie krzyknęłam - a... ale skąd masz kasę na to? Zresztą skąd ja ją wytrzepie?
- Nic nie płacisz - odparł
- O nie! nie! To będzie nie fair... no i nie chcę, żebyś...
- Też nie płacę - wtrącił się - Mój wujek zrezygnował z tej "wycieczki", bo złamał nogę, a nie chciał, żeby się zmarnowała taka okazja, więc dał to mi
- A Olivia i Maks?
- Kochanie to są nasze wakacje! A Maks zresztą na pewno coś wymyśli, więc się nie przejmuj
Więcej chyba pytań już nie miałam. Jedyną rzeczą, którą zrobiłam było wpadnięcie mu w ramiona z wielkim bananem na mordce. Dwa błogie tygodnie, sami, z dala od domu. Po prostu cudownie!
- Kocham cię - szepnął mi do ucha i obdarował namiętnym pocałunkiem.
Oboje położyliśmy się u mnie na łóżku i tak leżeliśmy milcząc. Po chwili do naszych uszu dobiegł dźwięk dzwonka. Pomyślałam, że to listonosz, który zazwyczaj w weekendy przychodzi o tej porze. W ogóle się tym nie przejęłam dopóki nie usłyszałam znajomego głosu. Tylko kto to był? Poprosiłam Willa, by został na miejscu, a ja poszłam zbadać całą sprawę. I jak się okazało była to ta zołza pani Jenkins. Ciekawe po co znowu przyszła. Pogadać o moich ocenach? Wróciłam do Willa i walnęłam się obok niego.
- I co?
- Nawet nie gadaj
- Ale co?
- Sam sprawdź
- Ehh no dobra - powiedział przeciągając
Nie minęła minuta, kiedy w drzwiach zjawił się mój chłopak
- O fuck! - krzyknął, na co ja szybkim ruchem ręki go uciszyłam - Co ona tu robi?
- Ty się mnie pytasz? Kiedy wróciłam ze szpitala też siedziała i "niby" gadała o moich ocenach
- To w takim razie, po co teraz przyszła?
- Nie mam pojęcia, ale z tego, co widzę, a raczej słyszę, mój kochany tatuś myśli chyba, że mnie nie ma
- No to się zdziwi - odparł Will i spojrzał na zegarek - Za godzinę gramy mecz, wpadniesz?
- Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem, ale na razie stąd nie wyjdziesz?
- Bo?
- Bo ta wstrętna baba jest na dole, a ja nie mam zamiaru słyszeć jak opowiada innym nauczycielom o tym, że u mnie byłeś i nie wiadomo, co robiliśmy
- To jak ja stąd wyjdę? Przecież muszę się przygotować
- Masz dwa wyjścia - dodałam po dłuższej chwili - Albo idziesz normalnie i spotykasz Jenkins' ową albo wyskakujesz przez okno
- Co? Jakie okno?
- No okno w łazience
- To w takim razie idę normalnie - odpowiedział i ruszył w kierunku korytarza
- Czekaj, żartowałam - dodałam z wielkim uśmiechem
- No to, co mam zrobić?
- Wyjdziesz przez balkon. Nie jest wysoko, a zresztą jest drabinka, więc nie widzę żadnego problemu
- No to już jest lepsze niż to okno w łazience
Wyszliśmy na balkon i pokazałam Willowi drabinę, trochę mniej widoczną przez rosnące pod balkonem róże. Bez problemu zszedł na ziemię, przeszedł przez ogródek i pobiegł przed siebie. W sumie miałam niewiele czasu, by cokolwiek zrobić, ale postanowiłam przyśpieszyć tempo i szybko wskoczyłam pod prysznic. Nalałam na rękę odrobinę orzeźwiającego, jagodowego płynu i przejechałam nim po całym ciele. Delikatnie oczyściłam twarz i udałam się w kierunku mojej szafy. Ubrałam bluzkę z napisem " The Beatles ", jeansowe szorty, czarne trampki, włosy związałam w niedbałego koczka, a na głowie zawiązałam bandamkę. Pociągnęłam rzęsy moim ulubionym tuszem. Nie wyglądałam tak źle, ale kiedy spojrzałam na zegarek doznałam szoku. Zostało mi niecałe 5 minut do meczu. Szybko schowałam do kieszeni telefon, gumy Orbit dla dzieci i słuchawki. Całkowicie zapomniałam, że na dole siedzi matematyczka. Po prostu wybiegłam z pokoju i dopiero, kiedy przechodziłam przez salon zdałam sobie sprawę, że dwójka niezbyt młodych już ludzi patrzy się na mnie ze zdziwieniem.
- Eee cześć tatko - wypaliłam
- Cześć, wychodzisz gdzieś?
- No, to pa - odpowiedziałam i jak najszybciej wybiegłam z domu
Widziałam, że byli nieźle zszokowani, kiedy mnie zobaczyli. No ale, kiedy " gadali o cenach " to nie mieli się przecież, o co stresować. A co jeśli oni flirtują ze sobą? Kiedy tylko o tym pomyślę ryjec sam mi się wykręca w drugą stronę. Fuuuj! Mój tata i matematyczka? Nie, no już bez przesady.
Tak oto rozmyślając doszłam, a raczej dobiegłam na boisko, na którym niecałe 10 minut temu zaczęła się gra. Na szczęście nie była to jeszcze kolej drużyny Willa, więc bez obaw usiadłam na trybunach.
- Cześć - usłyszałam za mną jakiś głos - Można się dosiąść?
- Masz pełno miejsca, spadaj
- No Jessica, możemy normalnie pogadać
- Nie ma o czym
- Jest
- Lucas, uwierz mi, że nie ma. To skończone
- Zostańmy przyjaciółmi
- Czy ty w ogóle wiesz, co to znaczy " przyjaciel "? Bo wiesz dla mnie jesteś fałszywym, zakichanym dupkiem i tyle
- Zmienię się.Przecież ludzie się zmieniają
-Ale ty już się nie zmienisz. Zresztą jak widzisz nie przyszłam tu po to, że prowadzić jakąś denną rozmowę tylko po to, żeby obejrzeć, jak gra mój chłopak - dodałam z większym naciskiem na dwa ostatnie słowa - więc jeśli masz chociaż jakąś godność to podnieś swoje cztery litery i usiądź sobie obok kogoś innego
- Pff... twój chłopak - wyszeptał
- Jakiś problem?
- Nie no, skądże
- To do widzenia
- Pa - odparł i ruszył na prawo
Zajęłam się oglądaniem meczu i słuchaniem muzyki. Nagle coś kazało mi spojrzeć w lewo. Powoli zrobiłam tak, jak nakazywał mi rozum i zauważyłam...
Wstyd! wstyd! wstyd! i tyle... od 15. maja nie dodałam nic nowego ;/
nie mam pojęcia, co się dzieje ;/ szkoła mnie wykańcza... nie mam kiedy dodać nn, a jak już zaczynam pisać to zasypiam przy biurku i tyle ;/
chciałam nawet zawiesić bloga, ale zrezygnowałam z tego pomysłu, bo nie miałabym potem sił znowu do tego wrócić ;)
Jezuuu tak bardzo przepraszam ;) po prostu wstyd mi za siebie!
rozdział trochę dłuższy i nie wiem jaki, ale to wy już oceńcie ;)
i prośba, chciałabym, żeby opinie była naprawdę szczere. Nie obrażę się, kiedy będą jakieś słowa krytyki, ale z umiarem :)
a no i biorę jeszcze udział w rozdaniu: klik
papa ;*
wtorek, 15 maja 2012
Rozdział XVIII
- Wiem, że nie chcesz o tym gad...
- Tak, nie chcę, ale musimy to wyjaśnić. Ja nie wiem kto to jest! - uniosłam trochę głos - Nie mam pojęcia kim on jest!
Chłopak pomyślał chwilę.
- Dobra, zapomnijmy o tym
Zdziwiła mnie jego propozycja. Nagle tak po prostu kazał o tym zapomnieć, a przez kilka dni się nie odzywał. Odpowiedziałam krótkim "okey" i wracaliśmy wolnym krokiem do domu omawiając urodziny Maksa.
- Co powiesz na shake'a? - zaproponował Will
- Jasne - odrzuciłam i ruszyliśmy w kierunku "Blue sky"
Weszliśmy do środka i już z daleka zauważyłam bardzo dobrze znaną mi osobę - Jasona. Możecie się zastanawiać, kim on jest, więc już tłumaczę. Jasona poznałam w pierwszej klasie podstawówki. Był moim bardzo dobrym kolegą, dopóki... dopóki się nie pokłóciliśmy. On wyjechał i nie zdążyliśmy się pogodzić. Mimo to, wydawało mi się, że cała ta sprzeczka minęła i jeśli mnie pozna to nie będzie miał mi za złe tego, że urwałam oko i nogę jego ulubionemu misiowi. Tak, to był powód naszej, dość poważnej w tamtym wieku, kłótni.
Will nie znał go, więc nie za bardzo wiedział do kogo macham i dlaczego.
- Co ty robisz? - zapytał
Uśmiechnęłam się szeroko, a Jason podszedł bliżej mnie.
- J... Jessica? - zapytał niepewnie - wow, ale się zmieniłaś
- To znaczy?
- Wyładniałaś - dodał, na co ja lekko się zarumieniłam. Rozśmieszyło mnie trochę zachowanie Willa, który na słowo "wyładniałaś", od razu złapał mnie za rękę dając znak, że jestem już "zajęta"
- Dziękuję, ty też. A właściwie, co ty tu robisz?
- A niedawno się przeprowadziłem i pracuje tu teraz.
- A szkoła? - dodałam po chwili zamyślenia
- Eee tam... nie chodzę już. Po co?
Zdziwiło mnie jego zachowanie. Zawsze był pilnym uczniem, a teraz mówi, że jej nie skończył. Razem z Willem usiadłam do stolika.
- Zazdrośnik - skitowałam
- Co? Ja? Niby czemu?
- Już ty dobrze wiesz złotko
- Nie, nie wiem
- A kto mnie złapał za rękę na słowo "wyładniałaś"? No?
- To było odruchowe - zaczął się tłumaczyć
- Taa... ja już to znam
Kelner, czyli w tym wypadku Jason, podał nam zamówione shakei i odszedł obsługiwać innych klientów.
W domu byliśmy gdzieś pół godziny później. Przed drzwiami pożegnałam się z Willem i z wielkim uśmiechem otworzyłam mieszkanie. Wszystko było jak dawniej. No może prawie wszystko. Z kuchni dobiegał głos taty i... jakieś innej kobiety. Problem w tym, że ten głos skądś kojarzyłam, tylko skąd? Niewątpliwie musiałam to sprawdzić. Na palcach skradałam się do kuchni. Delikatnie odchyliłam głowę w bok by zobaczyć, kto znajduje się tam, za ścianą. Już byłam blisko, gdy nagle usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Jak to zwykle bywa, Olivka dzwoniła w najmniej oczekiwanym momencie. Miałam ochotę ją zabić. Oczywiście nie dosłownie. Tata wstał od stołu, a ja szybko usiadłam na pobliski fotel udając, że sobie spokojnie siedzę.
- Jessica? Już wyszłaś ze szpitala?
- Papa - zakończyłam rozmowę z Olivią i spojrzałam na tatę - Tak, nareszcie. A zdawało mi się, czy mamy gościa? - dodałam, gdy nagle doznałam szoku. Zza ściany wyszła drobnej figury blondynka, z lekkimi falami no włosach i niebieskimi oczyma. Problem w tym, że była to moja pani od matmy!
- Poznaj Kate
- Tak wiem, kto to jest - rzuciłam z wymuszonym uśmiechem
- Znacie się?
- Tak, to moja pani od matematyki
Tata zrobił wielkie oczy i spojrzał na Kate:
- Naprawdę?
- Tak - odparła
Racja, babka kiedyś dzwoniła do mojego taty skarżąc się na mnie, ale nigdy nie widzieli się na żywo. Tak więc, wszyscy troje przeżyliśmy szok
- Eee to ja nie przeszkadzam - powiedziałam biorąc torbę i idąc w kierunku schodów
Wbiegłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam, co robić. Płakać, śmiać się, poinformować o tym Olivię, pogadać z nimi. Nie wiem. Miałam sto pomysłów na minutę. Postanowiłam jednak wstrzymać się z tym wszystkim i głęboko przemyśleć tą sprawę. Pierwszą rzeczą było oczywiście to, dlaczego tu jest. Może mówiła o ostatnim sprawdzianie, na którym nie najlepiej mi poszło. A może... nie... to nie możliwe. Tata przecież by się z nią nie umówił! Nie chciałabym tego. Po prostu nie wyobrażałam sobie tego. Zmęczona całym dniem wrażeń, zasnęłam.
- Tak, nie chcę, ale musimy to wyjaśnić. Ja nie wiem kto to jest! - uniosłam trochę głos - Nie mam pojęcia kim on jest!
Chłopak pomyślał chwilę.
- Dobra, zapomnijmy o tym
Zdziwiła mnie jego propozycja. Nagle tak po prostu kazał o tym zapomnieć, a przez kilka dni się nie odzywał. Odpowiedziałam krótkim "okey" i wracaliśmy wolnym krokiem do domu omawiając urodziny Maksa.
- Co powiesz na shake'a? - zaproponował Will
- Jasne - odrzuciłam i ruszyliśmy w kierunku "Blue sky"
Weszliśmy do środka i już z daleka zauważyłam bardzo dobrze znaną mi osobę - Jasona. Możecie się zastanawiać, kim on jest, więc już tłumaczę. Jasona poznałam w pierwszej klasie podstawówki. Był moim bardzo dobrym kolegą, dopóki... dopóki się nie pokłóciliśmy. On wyjechał i nie zdążyliśmy się pogodzić. Mimo to, wydawało mi się, że cała ta sprzeczka minęła i jeśli mnie pozna to nie będzie miał mi za złe tego, że urwałam oko i nogę jego ulubionemu misiowi. Tak, to był powód naszej, dość poważnej w tamtym wieku, kłótni.
Will nie znał go, więc nie za bardzo wiedział do kogo macham i dlaczego.
- Co ty robisz? - zapytał
Uśmiechnęłam się szeroko, a Jason podszedł bliżej mnie.
- J... Jessica? - zapytał niepewnie - wow, ale się zmieniłaś
- To znaczy?
- Wyładniałaś - dodał, na co ja lekko się zarumieniłam. Rozśmieszyło mnie trochę zachowanie Willa, który na słowo "wyładniałaś", od razu złapał mnie za rękę dając znak, że jestem już "zajęta"
- Dziękuję, ty też. A właściwie, co ty tu robisz?
- A niedawno się przeprowadziłem i pracuje tu teraz.
- A szkoła? - dodałam po chwili zamyślenia
- Eee tam... nie chodzę już. Po co?
Zdziwiło mnie jego zachowanie. Zawsze był pilnym uczniem, a teraz mówi, że jej nie skończył. Razem z Willem usiadłam do stolika.
- Zazdrośnik - skitowałam
- Co? Ja? Niby czemu?
- Już ty dobrze wiesz złotko
- Nie, nie wiem
- A kto mnie złapał za rękę na słowo "wyładniałaś"? No?
- To było odruchowe - zaczął się tłumaczyć
- Taa... ja już to znam
Kelner, czyli w tym wypadku Jason, podał nam zamówione shakei i odszedł obsługiwać innych klientów.
W domu byliśmy gdzieś pół godziny później. Przed drzwiami pożegnałam się z Willem i z wielkim uśmiechem otworzyłam mieszkanie. Wszystko było jak dawniej. No może prawie wszystko. Z kuchni dobiegał głos taty i... jakieś innej kobiety. Problem w tym, że ten głos skądś kojarzyłam, tylko skąd? Niewątpliwie musiałam to sprawdzić. Na palcach skradałam się do kuchni. Delikatnie odchyliłam głowę w bok by zobaczyć, kto znajduje się tam, za ścianą. Już byłam blisko, gdy nagle usłyszałam dźwięk swojego telefonu. Jak to zwykle bywa, Olivka dzwoniła w najmniej oczekiwanym momencie. Miałam ochotę ją zabić. Oczywiście nie dosłownie. Tata wstał od stołu, a ja szybko usiadłam na pobliski fotel udając, że sobie spokojnie siedzę.
- Jessica? Już wyszłaś ze szpitala?
- Papa - zakończyłam rozmowę z Olivią i spojrzałam na tatę - Tak, nareszcie. A zdawało mi się, czy mamy gościa? - dodałam, gdy nagle doznałam szoku. Zza ściany wyszła drobnej figury blondynka, z lekkimi falami no włosach i niebieskimi oczyma. Problem w tym, że była to moja pani od matmy!
- Poznaj Kate
- Tak wiem, kto to jest - rzuciłam z wymuszonym uśmiechem
- Znacie się?
- Tak, to moja pani od matematyki
Tata zrobił wielkie oczy i spojrzał na Kate:
- Naprawdę?
- Tak - odparła
Racja, babka kiedyś dzwoniła do mojego taty skarżąc się na mnie, ale nigdy nie widzieli się na żywo. Tak więc, wszyscy troje przeżyliśmy szok
- Eee to ja nie przeszkadzam - powiedziałam biorąc torbę i idąc w kierunku schodów
Wbiegłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam, co robić. Płakać, śmiać się, poinformować o tym Olivię, pogadać z nimi. Nie wiem. Miałam sto pomysłów na minutę. Postanowiłam jednak wstrzymać się z tym wszystkim i głęboko przemyśleć tą sprawę. Pierwszą rzeczą było oczywiście to, dlaczego tu jest. Może mówiła o ostatnim sprawdzianie, na którym nie najlepiej mi poszło. A może... nie... to nie możliwe. Tata przecież by się z nią nie umówił! Nie chciałabym tego. Po prostu nie wyobrażałam sobie tego. Zmęczona całym dniem wrażeń, zasnęłam.
Dobra, jest jaki jest. Krótki, ale akcji trochę jest, więc chyba ogólnie okay. Dodałam dzisiaj rozdział, gdyż przez następne trzy dni ( 16.05 - 18.05 ) jestem na wycieczce <juuuuupi> i nie mam możliwości dodać nowej notki.
Bardzo dziękuję za komentarze, wejścia, obserwatorów, za wszystko. Mam nadzieję, że jak wrócę to będzie dużo komci, ale kto wie :)
A tak w ogóle została otagowana przez Adrian.
Pytania:
1. Skąd pomysł na założenie bloga?
nie mam pojęcia, tak jakoś :)
2. Czy po szkole uczęszczasz na jakieś zajęcia dodatkowe?
tak, na lekcje gry na gitarze i dodatkowy angielski
3. Twoje hobby?
wszystko po troszku ;)
4. Czy lubisz zdrowe odżywianie?
pewnie :) zdrowe nie zawsze znaczy nie dobre :D
5. Jakiej muzyki słuchasz?
wszystko, co wpadnie w ucho xdd
6. Czy na swoim miejscu pracy, tam gdzie odrabiasz zadania domowe lubisz mieć porządek?
zazwyczaj tak nie jest, ale jak mam porządek, to lepiej mi się pracuje :)
7. Twoja ulubiona potrawa?
nie ma takiej xd
8. Czy lubisz czytać?
jasne :)
9. Twoja ulubiona pora roku?
wiosna i lato <3
10. Czy masz jakieś zwierzę?
tak, dwa psy <3
11. Czy sądzisz, że pisanie blog przez chłopaka jest czymś dziwnym?
nie, coś ty ;)
huhu już nie chce mi się kopiować tych zasad, tagować innych osób itd. Bajoo ;*
PS. z góry przepraszam, że nie będę mogła komentować i odwiedzać przez te trzy dni waszych blogów ;*
PS. z góry przepraszam, że nie będę mogła komentować i odwiedzać przez te trzy dni waszych blogów ;*
piątek, 11 maja 2012
Rozdział XVII
Od wczoraj Will się w ogóle nie odzywał, a ja dostałam jeszcze jedną wiadomość od Nieznajomego, podobną do tych poprzednich. Tym razem nie wytrzymałam tylko wcisnęłam zieloną słuchawkę. Nie mam pojęcia czemu tego nie zrobiłam wcześniej, ale coś kazało mi to zrobić właśnie teraz. Przyłożyłam telefon do ucha i czekałam aż ktoś odbierze. W odpowiedzi usłyszałam "Brak takiego numeru"
- Cholera jasna - powiedziałam jakby sama do siebie
Nic już nie rozumiałam. Co za kretyn i przede wszystkim tchórz bawi się w takie gierki? Może jemu jest do śmiechu, ale mi nie. Postanowiłam szybko zadzwonić do Olivki.
- Hej,. mogłabyś wpaść na chwilę - zapytałam
- Jasne, za 10 minut będę, czekaj na mnie
- No raczej ci nie ucieknę - powiedziałam z lekkim uśmiechem i pożegnałam się z przyjaciółką
Liczyłam na to, że się spóźni, ale ku mojemu zdziwieniu zjawiła się wcześniej niż mówiła.
- To gadaj, co się stało?
- Nie wiem, co mam zrobić - odpowiedziałam lekko załamującym się głosem, ale po chwili już się pozbierałam i zaczęłam mówić normalnie - Przez te durne sms'y pokłóciłam się z Willem
- Czytał je?!
- Tak, nie miałam innego wyjścia. A teraz znowu dostałam kolejny.
- To zadzwoń na ten numer
- A myślisz, że tego nie zrobiłam? Usłyszałam tylko "Brak takiego numeru". Co ja mam zrobić?
- Poczekaj - powiedziała i nastała cisza - Zmień numer. Przecież nie będzie go znał
- Hmm... w sumie, to może i dobry pomysł, ale teraz nie mogę się nawet ruszyć
- Ja to załatwię. Nie martw się
- Naprawdę?
- Jasne, przecież czego się nie robi dla przyjaciół - odpowiedziała przytulając mnie
Pożegnałyśmy się, a Olivka wyszła z sali. I znów byłam skazana na samotność. Włączyłam swoje MP4 i odcięłam się od rzeczywistego świata. Zamknęłam oczy i cicho nuciłam pod nosem jedną z moich ulubionych piosenek. Mimo, że muzyki słuchałam dość głośno, do moich uszu dotarł jakiś nieznany głos. Otworzyłam i oczy i zauważyłam, że do mojej sali przywieziono jakiegoś chłopaka. Nie wyglądał na miłego. Zresztą przypominał mi raczej takiego, co lubi ostre imprezki z dużą dawką alkoholu. Z tego co usłyszałam miał na imię Drake, a nazwiska nie pamiętam. I tak nie było mi ono do niczego potrzebne. Znów zamknęłam oczy, ale po chwili poczułam mocne szturchnięcie. Podskoczyłam ze strachu, ale okazała się to być Olivia.
- Wszystko załatwione
- O super, dziękuję kochana - powiedziałam z radością
Olivka podała mi telefon, ale po chwili przypomniała sobie, że nie zapisała mojego numeru. Podyktowałam jej go i porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a potem poszła, bo musiała jeszcze pozałatwiać parę spraw w związku z urodzinami Maksa. Byłam trochę zła na siebie, że nie mogę jej pomóc, bo w końcu to moja wina. Po prostu siedziałam bezczynnie, a ona odwalała za mnie robotę. To było nie fair.
Jakoś po 13.00 przyszedł do mnie tata. Przyniósł laptopa i jakieś książki. Byłam mu ogromnie za to wdzięczna, bo już nie miałam co robić. Oczywiście dostałam pełno słodkości " na poprawę humoru". Długo jednak z nim nie rozmawiałam, bo musiał iść na 14.30 do pracy. Tak więc resztę tego jakże ciekawego popołudnia musiałam spędzić słuchając jakże śmiesznych sucharów którejś z pielęgniarek. Miałam po prostu dosyć. Pozostało tylko modlić się, aby ktoś przyszedł. Jednak tak się nie stało.
- Cześć śliczna - usłyszałam jakiś głos z boku. Burknęłam coś pod nosem i nie zwróciłam na to uwagi. Mimo to, nadal czułam na sobie jego wzrok. Nienawidzę, kiedy ktoś cały czas patrzy się na mnie. Nie wytrzymałam:
- Czego? - zapytałam oschle nie odrywając wzroku od telefonu, który akurat trzymałam w ręce
- Jestem Drake, a ty?
- Jessica - odpowiedziałam bez namysłu
- Ładnie
- Taa...
- Zły humor? - zapytał, co jeszcze bardziej mnie wkurzyło
- Nie twoja sprawa - dodałam
- Oj no już...
Nie dokończył, bo w drzwiach stanęła bardzo dobrze mi znana osoba. Zauważył, że teraz patrzę na Willa, a nie na niego. Chłopak podszedł bliżej i usiadł przy moim łóżku. Cały czas czułam, że Drake się na nas patrzy.
- Idziemy - zaczął jako pierwszy
- Gdzie?
- Do domu - odpowiedział z wielkim uśmiechem
- Jak to?
- Możesz wyjść wcześniej
- Aaaa... - zaczęłam piszczeć z radości
Will najwyraźniej też się bardzo cieszył. Pomógł mi spakować się, odebrałam jeszcze leki i wyszliśmy ze szpitala. Nastała niezręczna cisza, ale chłopak musiał ją przerwać...
- Cholera jasna - powiedziałam jakby sama do siebie
Nic już nie rozumiałam. Co za kretyn i przede wszystkim tchórz bawi się w takie gierki? Może jemu jest do śmiechu, ale mi nie. Postanowiłam szybko zadzwonić do Olivki.
- Hej,. mogłabyś wpaść na chwilę - zapytałam
- Jasne, za 10 minut będę, czekaj na mnie
- No raczej ci nie ucieknę - powiedziałam z lekkim uśmiechem i pożegnałam się z przyjaciółką
Liczyłam na to, że się spóźni, ale ku mojemu zdziwieniu zjawiła się wcześniej niż mówiła.
- To gadaj, co się stało?
- Nie wiem, co mam zrobić - odpowiedziałam lekko załamującym się głosem, ale po chwili już się pozbierałam i zaczęłam mówić normalnie - Przez te durne sms'y pokłóciłam się z Willem
- Czytał je?!
- Tak, nie miałam innego wyjścia. A teraz znowu dostałam kolejny.
- To zadzwoń na ten numer
- A myślisz, że tego nie zrobiłam? Usłyszałam tylko "Brak takiego numeru". Co ja mam zrobić?
- Poczekaj - powiedziała i nastała cisza - Zmień numer. Przecież nie będzie go znał
- Hmm... w sumie, to może i dobry pomysł, ale teraz nie mogę się nawet ruszyć
- Ja to załatwię. Nie martw się
- Naprawdę?
- Jasne, przecież czego się nie robi dla przyjaciół - odpowiedziała przytulając mnie
Pożegnałyśmy się, a Olivka wyszła z sali. I znów byłam skazana na samotność. Włączyłam swoje MP4 i odcięłam się od rzeczywistego świata. Zamknęłam oczy i cicho nuciłam pod nosem jedną z moich ulubionych piosenek. Mimo, że muzyki słuchałam dość głośno, do moich uszu dotarł jakiś nieznany głos. Otworzyłam i oczy i zauważyłam, że do mojej sali przywieziono jakiegoś chłopaka. Nie wyglądał na miłego. Zresztą przypominał mi raczej takiego, co lubi ostre imprezki z dużą dawką alkoholu. Z tego co usłyszałam miał na imię Drake, a nazwiska nie pamiętam. I tak nie było mi ono do niczego potrzebne. Znów zamknęłam oczy, ale po chwili poczułam mocne szturchnięcie. Podskoczyłam ze strachu, ale okazała się to być Olivia.
- Wszystko załatwione
- O super, dziękuję kochana - powiedziałam z radością
Olivka podała mi telefon, ale po chwili przypomniała sobie, że nie zapisała mojego numeru. Podyktowałam jej go i porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a potem poszła, bo musiała jeszcze pozałatwiać parę spraw w związku z urodzinami Maksa. Byłam trochę zła na siebie, że nie mogę jej pomóc, bo w końcu to moja wina. Po prostu siedziałam bezczynnie, a ona odwalała za mnie robotę. To było nie fair.
Jakoś po 13.00 przyszedł do mnie tata. Przyniósł laptopa i jakieś książki. Byłam mu ogromnie za to wdzięczna, bo już nie miałam co robić. Oczywiście dostałam pełno słodkości " na poprawę humoru". Długo jednak z nim nie rozmawiałam, bo musiał iść na 14.30 do pracy. Tak więc resztę tego jakże ciekawego popołudnia musiałam spędzić słuchając jakże śmiesznych sucharów którejś z pielęgniarek. Miałam po prostu dosyć. Pozostało tylko modlić się, aby ktoś przyszedł. Jednak tak się nie stało.
- Cześć śliczna - usłyszałam jakiś głos z boku. Burknęłam coś pod nosem i nie zwróciłam na to uwagi. Mimo to, nadal czułam na sobie jego wzrok. Nienawidzę, kiedy ktoś cały czas patrzy się na mnie. Nie wytrzymałam:
- Czego? - zapytałam oschle nie odrywając wzroku od telefonu, który akurat trzymałam w ręce
- Jestem Drake, a ty?
- Jessica - odpowiedziałam bez namysłu
- Ładnie
- Taa...
- Zły humor? - zapytał, co jeszcze bardziej mnie wkurzyło
- Nie twoja sprawa - dodałam
- Oj no już...
Nie dokończył, bo w drzwiach stanęła bardzo dobrze mi znana osoba. Zauważył, że teraz patrzę na Willa, a nie na niego. Chłopak podszedł bliżej i usiadł przy moim łóżku. Cały czas czułam, że Drake się na nas patrzy.
- Idziemy - zaczął jako pierwszy
- Gdzie?
- Do domu - odpowiedział z wielkim uśmiechem
- Jak to?
- Możesz wyjść wcześniej
- Aaaa... - zaczęłam piszczeć z radości
Will najwyraźniej też się bardzo cieszył. Pomógł mi spakować się, odebrałam jeszcze leki i wyszliśmy ze szpitala. Nastała niezręczna cisza, ale chłopak musiał ją przerwać...
OMG! Końcówka straszna! xd
A tak w ogóle to PRZEPRASZAM, że mimo tylu komentarzy nowy rozdział się nie pojawił :(
Na dwa dni byłam całkowicie odłączona od Internetu :(
Nie mogłam nawet zajrzeć na wasze blogi, ale już się za to biorę :)
Zasady:
1. Każda oznaczona osoba musi odpowiedzieć na 11 pytań przyznanych im przez ich "Tagger" i odpowiedzieć na nie na swoim blogu.
1. Każda oznaczona osoba musi odpowiedzieć na 11 pytań przyznanych im przez ich "Tagger" i odpowiedzieć na nie na swoim blogu.
2. Następnie wybierasz 11 nowych osób do tagu.
3.Utwórz 11 nowych pytań dla osób oznaczonych w TAGu i napisz je w swoim TAGowym poście.
4. Wymień w swoim poście osoby, które otagowałeś.
5. Nie oznaczaj ponownie osób, które są już oznakowane.
Pytania zadane przez Claudia
1. Jakie imię dałabyś swojemu synowi, a jakie córce ?
synowi Oliver lub Oskar, a córce chyba Wiktoria ;)
2. Ulubiony owoc ?
Nie mam ulubionego :) Kocham wszystkie <33
3. Ulubiony serial ?
Przepis na życie ;)
4. Komputer, laptop czy tablet ?
Zależy do czego potrzebny xd
5. Ulubiony rodzaj muzyki ?
wszystko, co wpadnie w ucho :)
6. Jak spędzasz wolny czas ?
oj tego jest mnóstwo... rolki, rowery itd. :)
7. Stosujesz dietę ?
Diety chyba nie, ale staram się mieć w miarę dobrą figurę :)
8. Jakie imię wybrałaś/wybierzesz/chciałabyś wybrać do bierzmowania ?
(pytam, może znajdę inspirację :D)
Aleksandra... Olaa :D
9. Jak imprezy to z kim ?
Przyjaciele <3
10. Lato czy zima ?
oczywiście, że lato :D
11. Ulubiony sport ?
Piłka nożna, siatkówka :)
Pytania zadane przez Alexiaa
1.Skąd pomysł na założenie bloga?
nie mam pojęcia... tak jakoś wyszło
2. Wzorujesz się na kimś ?
raczej nie xd
3. Ulubiony kolor?
uwielbiam chabrowy, choć według mnie każdy kolor odpowiednio dobrany jest świetny :)
4. Umiesz robić jajecznice? ^^
oczywiście :D
5. Jakiego koloru masz dzisiaj skarpetki? :3
szaro - niebieskie xdd
6. Masz rodzeństwo?
tak :)
7. Twój ulubiony serial?
Przepis na życie :)
8. Ulubiona pora roku?
Wiosna i lato <3
9. W jakiej sieci masz telefon?
Plus :)
10. Jesteś praworęczna czy może lewo?
prawoo :D
11. Zrobisz mi coś do jedzenia? ^^
jaaasne xdd
Taguję:
Moje pytania:
1. Lubisz czytać książki?
2. Jak ma na imię twój przyjaciel / przyjaciółka?
3. Dobrze wspominasz dzieciństwo?
4. Byłaś kiedyś za granicą?
5. Lubisz chodzić na kręgle?
6. Ulubiony przedmiot szkolny?
7. Ulubiony smak lodów?
8. Masz jakąś ksywkę? Jaką?
9. Lubisz marchewki? xd
10. Żałujesz czegoś?
11. Lubisz besty.pl?
czwartek, 3 maja 2012
Rozdział XVI
Wstałam jakoś po 9.00. Niechęć do spania była chyba skutkiem takiej pięknej pogody za oknem. Chwyciłam za telefon i zobaczyłam znów sms' a od nieznajomego. Tym razem nie byłam zdziwiona tylko wkurzona. Nie miałam ochoty tego czytać, więc odłożyłam telefon. Zaczęłam rytmicznie stykać palcami o szafkę znajdującą się obok łóżka. W końcu ciekawość przewyższyła i nie wytrzymałam. Otwarłam tą durną wiadomość, która brzmiała tak:
" Hej Jess! Powrotu do zdrowia! Alice ;) PS. Mam nowy numer "
Kiedy ją przeczytałam kamień spadł mi z serca. Alice to moja ukochana kuzynka. Jest o rok starsza ode mnie i mieszka w Londynie. Dawniej utrzymywałam z nią więcej kontaktów, ale od przeprowadzki do Francji wszystko się zmieniło. Mimo to, zastanawiałam się skąd ona wie, że jestem w szpitalu, ale w końcu doszłam do wniosku, że to chyba mój kochany tatuś zadzwonił do wszystkich. Wiem, że się o mnie martwią, ale bez przesady. Szybko odpisałam Alice i spojrzałam przez okno. Była cudowna pogoda, a ja musiałam tu tak gnić na tym łóżku. Chciałabym już stamtąd wyjść, ale lekarz powiedział, że najwcześniej wyjdę za tydzień. Nie podoba mi się to, ale dobrze wiem, że ani tata ani Will czy Olivka nie pozwolą mi chociaż wyjść na dwór.
- Ekhem... - usłyszałam za sobą ciche chrząknięcie, więc odwróciłam się w kierunku drzwi
- Maks? - zapytałam troszkę zdziwiona
- No a kto inny? Hej - dodał z lekkim uśmiechem
- Hej, co cię tu sprowadza?
- Przyszedłem zapytać, jak się czujesz? - powiedział siadając obok łóżka. Czułam, że przyszedł po co jeszcze
- W sumie to jest bardzo dobrze. Tabletki pomagają
- To super - dodał i zapadła chwilowa cisza
- Ee... Jessica?
- Noo?
- Chciałem ci się o coś spytać
- Wal - odpowiedziałam choć serce zaczęło mi szybciej bić
- Nie masz wrażenia, że Olivka się jakoś dziwnie zachowuje?
- Nie, a coś się stało?
- Ostatnio chodzi jakaś zamyślona
- Eee tam nie przejmuj się... Znamy się już długo i wiem, kiedy coś jest nie tak
- Na pewno?
- Tak, nie martw się
- Dziękuję
- Nie ma sprawy
Maks spojrzał na zegarek i oznajmił, że musi już iść na co ja powiedziałam krótkie "Pa" i wróciłam do rozmyśleń. Dobrze wiedziałam, że Olivka chodzi zamyślona, ale ja też byłam wtajemniczona w ten plan. Otóż zbliżały się urodziny Maksa i postanowiliśmy zrobić mu imprezę - niespodziankę. Wszystkie przygotowania były dość męczące, a mój "wypadek" jeszcze to skomplikował, gdyż zrzuciłam więcej pracy na przyjaciół. Chciałam jak najszybciej wrócić do zdrowia, żeby móc im pomóc. W końcu zostały jeszcze dwa tygodnie. Niby to dużo, ale impreza ma wyjść perfekcyjnie i wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Nie możemy przecież dać plamy.
Nie liczyłam na to, że ktoś mnie jeszcze dzisiaj odwiedzi, ale było by miło. Nagle usłyszałam dziwne odgłosy. Szybko odwróciłam się w kierunku drzwi, ale nikogo tam nie było. Po chwili uśmiechnęłam się sama do siebie, bo to ja byłam źródłem tych dźwięków, a raczej mój brzuch, który domagał się w tej chwili jedzenia. Jako, że śniadanie, o ile można to tak nazwać, miało być o 10.00., energicznie otworzyłam szafkę, w której zostały jeszcze jakieś żelki. Po chwili została już tylko pusta powierzchnia obita deskami.
Nie chciało mi się siedzieć bezczynnie, więc złapałam w ręce książkę Nicholasa Sparksa " Ostatnia Piosenka " i zaczęłam po raz setny ją czytać. Nawet nie wiem, kiedy, ale zasnęłam.
Od kiedy byłam w szpitalu moje drzemki stawały się kilkogodzinnym snem. Nie uważam to za jakiś powód do rozpaczy, gdyż przynajmniej czas szybciej leciał. Kiedy się obudziłam zastałam w pokoju Willa.
- Hej skarbie - zaczął jako pierwszy
- Cześć - odpowiedziałam ziewając
- Eee a czemu bez żadnego miłego słówka? - zapytał z udawanych fochem
- No powiedziałam cześć - odparłam udając, że nie wiem o co chodzi
- Ale ja powiedziałem do ciebie skarbie
- O to przepraszam kotku - dodałam z coraz większym uśmiechem na twarzy
- Tylko kotek?
- A myślałeś, że co?
- No ja nie wiem, ale na przykład hmm... - przeciągał
- Dobra już nie kończ - powiedziałam śmiejąc się - Długo już jesteś?
- Nie, dopiero przyszedłem, a tak w ogóle to jakiś sms do ciebie przyszedł... od Nieznajomego - odparł szczególnie akcentując ostatnie słowo. Numer Alice zapisałam sobie już rano, więc to nie mogła być ona.
- Nie przeczytasz? - zapytał zdziwiony
- Eee tam szkoda czasu... a tak w ogóle, to co u Meg?
- Jessica, nie zmieniaj tematu... kto do ciebie pisze?
- Nikt, a kto miał by pisać? - zapytałam
- No ja myślałem, że ty mi to powiesz, ale chyba się nie dowiem
- Ale ja też nie wiem, kto to... No chyba widzisz, że wyświetla się Nieznajomy
- To pokaż tego sms'a
- Nie
- Czemu?
- Bo nie
- Jess, tylko na taka odpowiedź cię stać? Widzę, że coś cię trapi w związku z ta wiadomością. Powiesz mi?
- Ehh... Ale...
- I znowu to " ale ". Ufasz mi?
- Tak - odpowiedziałam bez zastanowienia
- Tooo?
- Dobra, daj ten telefon - powiedziałam w duszy modląc się byle by nie był to ten Nieznajomy, o którym myślę
Will podał mi urządzenie i odczytałam wiadomość:
" Hej misiu... Jak tam w szpitalu. Twój chłoptaś na pewno się tobą opiekuje... Nie długo to się skończy. "
W myślach czytałam ją kilka razy zanim pokazałam ja Willowi.
- Który to już raz?
- Ale co?
- Który raz do ciebie pisze?
- Nie mam pojęcia
- Ale pisał wcześniej tak? - zapytał na co ja kiwnęłam znacząco głową - Czemu mi nie powiedziałaś?
- Bo byś się wkurzył
- Na kogo? Na ciebie? Nie, tylko myślałem, że mi ufasz - powiedział z żalem
- Bo ci ufam - powiedziałam z lekko załamującym się głosem - Will ja bym sobie sama poradziła
- Sama? Wątpię
- Tak, sama, a co?
- Nie, nic
- A co, za słaba jestem?
- Nie, nie o to chodzi
- To o co?
- Nie ważne
- Wiesz co Will. Wiedziałam, że to się tak skończy jak przeczytasz tego sms'a. Dlatego nie chciałam ci ich pokazywać, ale ty się uparłeś i proszę bardzo. Nie mam ochoty o tym gadać, najlepiej by było jakbyś mnie zostawił samą
- Jak chcesz - odpowiedział po czym skierował się w kierunku wyjścia rzucając krótkie " Pa"
Kiedy tylko wyszedł po moim policzku zaczęły spływać słone łzy. Czemu jestem taka wrażliwa!?
" Hej Jess! Powrotu do zdrowia! Alice ;) PS. Mam nowy numer "
Kiedy ją przeczytałam kamień spadł mi z serca. Alice to moja ukochana kuzynka. Jest o rok starsza ode mnie i mieszka w Londynie. Dawniej utrzymywałam z nią więcej kontaktów, ale od przeprowadzki do Francji wszystko się zmieniło. Mimo to, zastanawiałam się skąd ona wie, że jestem w szpitalu, ale w końcu doszłam do wniosku, że to chyba mój kochany tatuś zadzwonił do wszystkich. Wiem, że się o mnie martwią, ale bez przesady. Szybko odpisałam Alice i spojrzałam przez okno. Była cudowna pogoda, a ja musiałam tu tak gnić na tym łóżku. Chciałabym już stamtąd wyjść, ale lekarz powiedział, że najwcześniej wyjdę za tydzień. Nie podoba mi się to, ale dobrze wiem, że ani tata ani Will czy Olivka nie pozwolą mi chociaż wyjść na dwór.
- Ekhem... - usłyszałam za sobą ciche chrząknięcie, więc odwróciłam się w kierunku drzwi
- Maks? - zapytałam troszkę zdziwiona
- No a kto inny? Hej - dodał z lekkim uśmiechem
- Hej, co cię tu sprowadza?
- Przyszedłem zapytać, jak się czujesz? - powiedział siadając obok łóżka. Czułam, że przyszedł po co jeszcze
- W sumie to jest bardzo dobrze. Tabletki pomagają
- To super - dodał i zapadła chwilowa cisza
- Ee... Jessica?
- Noo?
- Chciałem ci się o coś spytać
- Wal - odpowiedziałam choć serce zaczęło mi szybciej bić
- Nie masz wrażenia, że Olivka się jakoś dziwnie zachowuje?
- Nie, a coś się stało?
- Ostatnio chodzi jakaś zamyślona
- Eee tam nie przejmuj się... Znamy się już długo i wiem, kiedy coś jest nie tak
- Na pewno?
- Tak, nie martw się
- Dziękuję
- Nie ma sprawy
Maks spojrzał na zegarek i oznajmił, że musi już iść na co ja powiedziałam krótkie "Pa" i wróciłam do rozmyśleń. Dobrze wiedziałam, że Olivka chodzi zamyślona, ale ja też byłam wtajemniczona w ten plan. Otóż zbliżały się urodziny Maksa i postanowiliśmy zrobić mu imprezę - niespodziankę. Wszystkie przygotowania były dość męczące, a mój "wypadek" jeszcze to skomplikował, gdyż zrzuciłam więcej pracy na przyjaciół. Chciałam jak najszybciej wrócić do zdrowia, żeby móc im pomóc. W końcu zostały jeszcze dwa tygodnie. Niby to dużo, ale impreza ma wyjść perfekcyjnie i wszystko musi być dopięte na ostatni guzik. Nie możemy przecież dać plamy.
Nie liczyłam na to, że ktoś mnie jeszcze dzisiaj odwiedzi, ale było by miło. Nagle usłyszałam dziwne odgłosy. Szybko odwróciłam się w kierunku drzwi, ale nikogo tam nie było. Po chwili uśmiechnęłam się sama do siebie, bo to ja byłam źródłem tych dźwięków, a raczej mój brzuch, który domagał się w tej chwili jedzenia. Jako, że śniadanie, o ile można to tak nazwać, miało być o 10.00., energicznie otworzyłam szafkę, w której zostały jeszcze jakieś żelki. Po chwili została już tylko pusta powierzchnia obita deskami.
Nie chciało mi się siedzieć bezczynnie, więc złapałam w ręce książkę Nicholasa Sparksa " Ostatnia Piosenka " i zaczęłam po raz setny ją czytać. Nawet nie wiem, kiedy, ale zasnęłam.
Od kiedy byłam w szpitalu moje drzemki stawały się kilkogodzinnym snem. Nie uważam to za jakiś powód do rozpaczy, gdyż przynajmniej czas szybciej leciał. Kiedy się obudziłam zastałam w pokoju Willa.
- Hej skarbie - zaczął jako pierwszy
- Cześć - odpowiedziałam ziewając
- Eee a czemu bez żadnego miłego słówka? - zapytał z udawanych fochem
- No powiedziałam cześć - odparłam udając, że nie wiem o co chodzi
- Ale ja powiedziałem do ciebie skarbie
- O to przepraszam kotku - dodałam z coraz większym uśmiechem na twarzy
- Tylko kotek?
- A myślałeś, że co?
- No ja nie wiem, ale na przykład hmm... - przeciągał
- Dobra już nie kończ - powiedziałam śmiejąc się - Długo już jesteś?
- Nie, dopiero przyszedłem, a tak w ogóle to jakiś sms do ciebie przyszedł... od Nieznajomego - odparł szczególnie akcentując ostatnie słowo. Numer Alice zapisałam sobie już rano, więc to nie mogła być ona.
- Nie przeczytasz? - zapytał zdziwiony
- Eee tam szkoda czasu... a tak w ogóle, to co u Meg?
- Jessica, nie zmieniaj tematu... kto do ciebie pisze?
- Nikt, a kto miał by pisać? - zapytałam
- No ja myślałem, że ty mi to powiesz, ale chyba się nie dowiem
- Ale ja też nie wiem, kto to... No chyba widzisz, że wyświetla się Nieznajomy
- To pokaż tego sms'a
- Nie
- Czemu?
- Bo nie
- Jess, tylko na taka odpowiedź cię stać? Widzę, że coś cię trapi w związku z ta wiadomością. Powiesz mi?
- Ehh... Ale...
- I znowu to " ale ". Ufasz mi?
- Tak - odpowiedziałam bez zastanowienia
- Tooo?
- Dobra, daj ten telefon - powiedziałam w duszy modląc się byle by nie był to ten Nieznajomy, o którym myślę
Will podał mi urządzenie i odczytałam wiadomość:
" Hej misiu... Jak tam w szpitalu. Twój chłoptaś na pewno się tobą opiekuje... Nie długo to się skończy. "
W myślach czytałam ją kilka razy zanim pokazałam ja Willowi.
- Który to już raz?
- Ale co?
- Który raz do ciebie pisze?
- Nie mam pojęcia
- Ale pisał wcześniej tak? - zapytał na co ja kiwnęłam znacząco głową - Czemu mi nie powiedziałaś?
- Bo byś się wkurzył
- Na kogo? Na ciebie? Nie, tylko myślałem, że mi ufasz - powiedział z żalem
- Bo ci ufam - powiedziałam z lekko załamującym się głosem - Will ja bym sobie sama poradziła
- Sama? Wątpię
- Tak, sama, a co?
- Nie, nic
- A co, za słaba jestem?
- Nie, nie o to chodzi
- To o co?
- Nie ważne
- Wiesz co Will. Wiedziałam, że to się tak skończy jak przeczytasz tego sms'a. Dlatego nie chciałam ci ich pokazywać, ale ty się uparłeś i proszę bardzo. Nie mam ochoty o tym gadać, najlepiej by było jakbyś mnie zostawił samą
- Jak chcesz - odpowiedział po czym skierował się w kierunku wyjścia rzucając krótkie " Pa"
Kiedy tylko wyszedł po moim policzku zaczęły spływać słone łzy. Czemu jestem taka wrażliwa!?
Dobra, już się nie kontroluję z tymi rozdziałami, ale co tam xd
Jest taki hmm... w miarę...
Dziękuję za komentarze! :) Komentujcie dalej, bo motywuje mnie to do dalszej pracy ;)
A teraz szantażyk xd
30 komentarzy = nowy rozdział... nie zawiedźcie mnie
paa ;*
poniedziałek, 30 kwietnia 2012
Rozdział XV
- Jessica! Jessica! - nagle ciemność, którą miałam cały czas przed oczami zrobiła się jakby jaśniejsza i wyrazistsza. Powoli zauważałam kontury osób, które natarczywie powtarzały moje imię. Kilka razy mrugnęłam oczami i wydałam z siebie cichy szept:
- Co się stało?
- Jessica! - usłyszałam kolejne nawoływanie - Nareszcie! Zaraz będzie karetka! Ne ruszaj się!
Z minuty na minutę co raz bardziej uświadamiałam sobie wszystko. Dotknęłam dłonią tył głowy i zobaczyłam czerwoną maź.
- C.. Co to jest?! Co się stało?! - powoli z szeptu przechodziłam w krzyk. Panikowałam
- Cii... Potem ci wytłumaczę, a teraz leż - rozpoznałam ten głos. Głos Willa
- Jessica spokojnie - obróciłam się trochę na lewo i zauważyłam doktora Williama, który jeszcze kilka godzin temu wypisywał mi receptę - Zaraz przyjedzie pogotowie i zabierze cię do szpitala
Usłyszałam płacz Olivii. Spojrzałam w jej stronę i zauważyłam łzy spływające po jej policzku.
- Olivka - powiedziałam cicho - Nie płacz. Przecież jest dobrze
Przyjaciółka mocno ścisnęła mi rękę dając tym samym znak, że jest blisko mnie. Tak naprawdę nie wiedziałam, co się stało i co mi w ogóle jest.
Po chwili do moich uszu dobiegł odgłos zbliżającej się karetki, a potem zobaczyłam tylko ciemność i kolejne nawoływania.
Przebudziłam się na szpitalnym łóżku. Obok mnie nikogo nie było. Spojrzałam przez okno. Była noc. Księżyc świecił nadzwyczaj jasno, a gwiazdy wyraźnie pokazywały swoją obecność. Po moim policzku spłynęła pojedyncza, słona łza, która po chwili wsiąkła w jasnofioletową piżamę w groszki. Lekko się podniosłam i oparłam łokciami na poduszce. Długo nie wytrzymałam w takiej pozycji ze względu na straszliwy ból głowy. Nie czułam się za dobrze, a zresztą kto by się na moim miejscu tak czuł? Nikt.
Usłyszałam jeszcze kroki jednej z pielęgniarek na korytarzu, a potem zasnęłam.
Obudziły mnie dopiero promienie słońca, które niemiłosiernie wdzierały się do mojego pokoju oraz czyiś niespokojny oddech. Ten ktoś jeszcze spał, a była nim Olivia. Poruszyłam palcami, a ona to najwyraźniej poczuła. Zamrugała oczyma i spojrzała na mnie.
- Jessica! Nareszcie się obudziłaś! - krzyknęła przytulając mnie
- Ałć - powiedziałam cicho ze względu na okropny ból głowy
- Oj Jezu przepraszam, przepraszam, ale wiesz jak się cieszę
- Dobra, dobra
Moja przyjaciółka zawsze była bardzo energiczna i miała swoje własne sposoby okazywania uczuć. Niektóre całkiem normalne, a niektóre dziwaczne. Jak się okazało Will i Maks poszli na chwilę do sklepu po wodę i coś do jedzenia, a tata załatwiał z lekarzem jakieś formalności.
- Możesz mi powiedzieć, co się dokładnie stało? - zapytałam trochę głośniej
- Z tego, co mówił Will to wstałaś, zakręciło ci się głowie i przewróciłaś się uderzając tym samym o stolik nocny. Zemdlałaś, więc szybko zadzwonił do twojego taty, potem do mnie. Po chwili przybiegł ten doktor William i zadzwoniliśmy po pogotowie. Masz, a raczej miałaś nieźle rozciętą głowę. Szybko ci zszyli, założyli bandaże i całe dwa dni tu tak leżałaś. Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy? - zapytała ze smutkiem w głosie - Will nawet obwiniał o to siebie
Uśmiechnęłam się szczerze - Naprawdę się martwiliście?
- Jessica, zwariowałaś!? Wszyscy tylko czekaliśmy, kiedy się obudzisz
- Dwa dni tu tak leżałam? - zapytałam ze zdziwieniem
- Tak. Wszystko przez to, że straciłaś tyle krwi, ale już wszystko jest pod kontrolą
Naszą rozmowę przerwało wejście, a raczej wbiegnięcie chłopaków do pokoju. Wszystko, co ze sobą mieli rzucili gdzieś na stolik i zaczęli zadawać mnóstwo pytań, na co ja spokojnie odpowiadałam. Po chwili przyszedł tata z lekarzem. Dostałam jakieś silne tabletki po czym wszyscy musieli wyjść z sali, gdyż doktor zabronił mi przemęczać się. Zostałam sama. Uśmiechnęłam się o swojego odbicia w lustrze, które wisiało naprzeciw mnie. Mimo, że czułam się źle to w głębi byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Miałam wspaniałych przyjaciół, chłopaka, kochającego tatę. Nie wiedząc kiedy, zasnęłam.
Powrócił koszmar śniący mi się każdej nocy po śmierci mojej mamy. Znów usłyszałam jej troskliwy głos. To był tylko ułamek sekundy. Przechodziła na drugą stronę ulicy machając do mnie. Tata siedział w kuchni popijając herbatę, a ja siedziałam przy oknie i radośnie kiwałam jej swą malutką rączką. Nie zauważyła nadjeżdżającego, rozpędzonego samochodu, który nie zdążył się zatrzymać na czas. Lekarze próbowali ja ratować, ale na marne. Zmarła o godz. 22.56.
- Co się stało?
- Jessica! - usłyszałam kolejne nawoływanie - Nareszcie! Zaraz będzie karetka! Ne ruszaj się!
Z minuty na minutę co raz bardziej uświadamiałam sobie wszystko. Dotknęłam dłonią tył głowy i zobaczyłam czerwoną maź.
- C.. Co to jest?! Co się stało?! - powoli z szeptu przechodziłam w krzyk. Panikowałam
- Cii... Potem ci wytłumaczę, a teraz leż - rozpoznałam ten głos. Głos Willa
- Jessica spokojnie - obróciłam się trochę na lewo i zauważyłam doktora Williama, który jeszcze kilka godzin temu wypisywał mi receptę - Zaraz przyjedzie pogotowie i zabierze cię do szpitala
Usłyszałam płacz Olivii. Spojrzałam w jej stronę i zauważyłam łzy spływające po jej policzku.
- Olivka - powiedziałam cicho - Nie płacz. Przecież jest dobrze
Przyjaciółka mocno ścisnęła mi rękę dając tym samym znak, że jest blisko mnie. Tak naprawdę nie wiedziałam, co się stało i co mi w ogóle jest.
Po chwili do moich uszu dobiegł odgłos zbliżającej się karetki, a potem zobaczyłam tylko ciemność i kolejne nawoływania.
Przebudziłam się na szpitalnym łóżku. Obok mnie nikogo nie było. Spojrzałam przez okno. Była noc. Księżyc świecił nadzwyczaj jasno, a gwiazdy wyraźnie pokazywały swoją obecność. Po moim policzku spłynęła pojedyncza, słona łza, która po chwili wsiąkła w jasnofioletową piżamę w groszki. Lekko się podniosłam i oparłam łokciami na poduszce. Długo nie wytrzymałam w takiej pozycji ze względu na straszliwy ból głowy. Nie czułam się za dobrze, a zresztą kto by się na moim miejscu tak czuł? Nikt.
Usłyszałam jeszcze kroki jednej z pielęgniarek na korytarzu, a potem zasnęłam.
Obudziły mnie dopiero promienie słońca, które niemiłosiernie wdzierały się do mojego pokoju oraz czyiś niespokojny oddech. Ten ktoś jeszcze spał, a była nim Olivia. Poruszyłam palcami, a ona to najwyraźniej poczuła. Zamrugała oczyma i spojrzała na mnie.
- Jessica! Nareszcie się obudziłaś! - krzyknęła przytulając mnie
- Ałć - powiedziałam cicho ze względu na okropny ból głowy
- Oj Jezu przepraszam, przepraszam, ale wiesz jak się cieszę
- Dobra, dobra
Moja przyjaciółka zawsze była bardzo energiczna i miała swoje własne sposoby okazywania uczuć. Niektóre całkiem normalne, a niektóre dziwaczne. Jak się okazało Will i Maks poszli na chwilę do sklepu po wodę i coś do jedzenia, a tata załatwiał z lekarzem jakieś formalności.
- Możesz mi powiedzieć, co się dokładnie stało? - zapytałam trochę głośniej
- Z tego, co mówił Will to wstałaś, zakręciło ci się głowie i przewróciłaś się uderzając tym samym o stolik nocny. Zemdlałaś, więc szybko zadzwonił do twojego taty, potem do mnie. Po chwili przybiegł ten doktor William i zadzwoniliśmy po pogotowie. Masz, a raczej miałaś nieźle rozciętą głowę. Szybko ci zszyli, założyli bandaże i całe dwa dni tu tak leżałaś. Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy? - zapytała ze smutkiem w głosie - Will nawet obwiniał o to siebie
Uśmiechnęłam się szczerze - Naprawdę się martwiliście?
- Jessica, zwariowałaś!? Wszyscy tylko czekaliśmy, kiedy się obudzisz
- Dwa dni tu tak leżałam? - zapytałam ze zdziwieniem
- Tak. Wszystko przez to, że straciłaś tyle krwi, ale już wszystko jest pod kontrolą
Naszą rozmowę przerwało wejście, a raczej wbiegnięcie chłopaków do pokoju. Wszystko, co ze sobą mieli rzucili gdzieś na stolik i zaczęli zadawać mnóstwo pytań, na co ja spokojnie odpowiadałam. Po chwili przyszedł tata z lekarzem. Dostałam jakieś silne tabletki po czym wszyscy musieli wyjść z sali, gdyż doktor zabronił mi przemęczać się. Zostałam sama. Uśmiechnęłam się o swojego odbicia w lustrze, które wisiało naprzeciw mnie. Mimo, że czułam się źle to w głębi byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Miałam wspaniałych przyjaciół, chłopaka, kochającego tatę. Nie wiedząc kiedy, zasnęłam.
Powrócił koszmar śniący mi się każdej nocy po śmierci mojej mamy. Znów usłyszałam jej troskliwy głos. To był tylko ułamek sekundy. Przechodziła na drugą stronę ulicy machając do mnie. Tata siedział w kuchni popijając herbatę, a ja siedziałam przy oknie i radośnie kiwałam jej swą malutką rączką. Nie zauważyła nadjeżdżającego, rozpędzonego samochodu, który nie zdążył się zatrzymać na czas. Lekarze próbowali ja ratować, ale na marne. Zmarła o godz. 22.56.
ulala coraz częściej piszę rozdziały ;)
nawet nawet mi wyszedł, ale nie jestem w 100% zadowolona :D
kiedy następny? nie wiem :D
dziękuję za komentarze i baaajo ;*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
czwartek, 26 kwietnia 2012
Rozdział XIV
Rano przebudziłam się z bólem głowy. Szybko chwyciłam za chusteczkę i wydałam z siebie głośne "aaaaaapsik".
- Po prostu super - wyszeptałam i jeszcze bardzie okryłam się kołdrą. Widocznie wczorajsze wyjście nie przyniosło dobrych skutków. Nie wiedząc kiedy, ponownie zasnęłam.
Obudziło mnie szturchanie w ramię.
- Jessica, nie idziesz do szkoły? - usłyszałam zatroskany głos ojca
- Źle się czuję - ledwo odpowiedziałam z powodu bólu gardła i chrypy
- No nieźle się rozchorowałaś
- Oj daj spokój tato. To tylko małe przeziębienie - wydukałam dobrze wiedząc, że to nieprawda
- Jess, nie kłam mnie tu. Zaraz zadzwonię do Williama i przyjdzie zobaczyć, co ci jest
- Ale...
- Nie ma żądnego "ale". Leż i nigdzie się nie ruszaj
Mruknęłam pod nosem i poprawiłam poduszkę. Ten cały William to dobry kolega mojego taty z podstawówki. Jest lekarzem i mieszka naprzeciwko, więc bez problemu może przyjść, o ile nie ma żadnych wizyt w przychodni. Jak się okazało, doktorek miał wpaść za 20 min, więc miałam jeszcze trochę czasu, żeby doprowadzić się do ładu. Wolnym krokiem udałam się do łazienki i spojrzałam w lustro. Każdy włos sterczał w inną stronę. Szybko chwyciłam za szczotkę i próbowałam choć odrobinę polepszyć sytuację. Po dłuższej chwili udało się to, choć nie do końca. Zdążyłam jeszcze umyć zęby zanim usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi i krótką wymianę zdań dr. Williama z moim tatą. Szybko wskoczyłam pod kołdrę i czekałam na lekarza.
- Dzień dobry - zaczęłam widząc go w progu mojego pokoju
- Dzień dobry - odpowiedział - A więc, co ci dolega? - zadał standardowe pytanie, na co ja spokojnie odpowiedziałam. Doktor dokładnie mnie przebadał i zaczął wypisywać receptę.
- Proszę - powiedział wręczając mi ją - Bierz te tabletki 3 razy dziennie, a syrop pij przed snem, dobrze?
- Mhm, dziękuję, a i jeszcze jedno. Jak długo mam zostać w domu?
- Myślę, że tydzień wystarczy, a jeśli nadal będziesz się źle czuć, to niech twój tata się ze mną skontaktuje
- Dziękuję bardzo
- Nie ma za co
- Do widzenia
- Do widzenia - odparł i wyszedł z pokoju. Jak się okazało złapałam grypę. Może to nic takiego, ale naprawdę źle się czułam i nie miałam na nic ochoty. Postanowiłam się zdrzemnąć i trochę odpocząć. W końcu i tak nie miałam nic ciekawszego do roboty.
Kiedy się obudziłam nie miałam pojęcia, która godzina. Chwyciłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Moja drzemka okazała się pięciogodzinnym snem. Sprawdziłam skrzynkę odbiorczą i zauważyłam jedną nieodebraną wiadomość. Znowu od Nieznajomego. Nie miałam ochoty jej otwierać, ale ciekawość przewyższyła i po chwili przeczytałam w myślach następujące słowa:
" Pewnie się zastanawiasz kim jestem, co? Powiem ci tylko tyle, że wiem o tobie więcej niż ci się wydaje. Nie podoba mi się tylko ten twój ulizany chłoptaś, z którym i tak prędzej czy później się rozstaniesz. To tylko kwestia czasu "
Po moim policzku spłynęła łza. Nie wiem czemu. Chyba dlatego, że te słowa zabolały. Po chwili zaczęłam sobie robić wyrzuty i powtarzać w kółko '' Po co to otwierałam? ", ale pozytywnie myśląc i tak bym sprawdziła tego sms' a. Tylko kim jest ten nieznajomy? To pytanie sprawiało mi najwięcej trudu. Ktoś tak po prostu się bawi, a ja się tym przejmuję i to bardzo.
Rozmyślając tak doszłam do wniosku, że jest już grubo po 15.00., a ani Will ani Olivka nawet nie zadzwonili, żeby spytać, czy coś mi się stało. Jednak po 16.00. usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi i jak się okazało był to Maks, Olivia i oczywiście Will.
- A wy co? Nawet się mną nie przejmujecie? - zapytałam udając obrażoną
- No skarbie nie gniewaj się - zaczął jako pierwszy mój chłopak - Przez Lucasa matematyczka zabrała wszystkim telefony, a wcześniej przyjść nie mogliśmy, bo musieliśmy sprzątać wszystkie sale na piętrze, żeby je odzyskać
- Lucasa?! -zapytałam trochę głośniej
- Tak, a co?
- Nie, nic. Przesłyszałam się - odpowiedziałam
Doszłam do wniosku, że to może właśnie on pisze te durne sms, ale po głębszym zastanowieniu Lucas jest tchórzem i nie napisałby tego.
Wymieniłam z przyjaciółmi jeszcze kilka słów dopóki Olivka z Maksem nie musieli iść do domu. Zostałam tylko ja i Will.
- A gdzie ty idziesz? - zapytał chłopak widząc jak wstaję
- Zrobić sobie herbatę
- O nie! Nie myśl, że gdzieś będziesz wychodziła. Masz leżeć w łóżku
- No, ale to tylko grypa i nic więcej
- Nie marudź tylko leż, a ja ci ją zrobię
- No ale..
- I znowu to "ale" - powiedział z mocniejszym akcentem - nie ma żadnego "ale"
Uśmiechnęłam się, na co on przytaknął i poszedł do kuchni. Nie musiałam długo czekać, bo po chwili do pokoju wszedł Will z kubkiem gorącego napoju.
- Proszę - powiedział wręczając mi ją
- Dziękuję - odparłam i upiłam łyk herbaty po czym wolno wstałam z łóżka
- Ej, ej, ej - zaczął - A pani to gdzie się wybiera?
- No chyba mogę iść się załatwić no nie? - zapytałam z uśmiechem
- A no tak... jasne - odparł
Szłam powoli i dość chwiejnym krokiem. W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie i przewróciłam się. Zdaje się, że w coś uderzyłam...
- Po prostu super - wyszeptałam i jeszcze bardzie okryłam się kołdrą. Widocznie wczorajsze wyjście nie przyniosło dobrych skutków. Nie wiedząc kiedy, ponownie zasnęłam.
Obudziło mnie szturchanie w ramię.
- Jessica, nie idziesz do szkoły? - usłyszałam zatroskany głos ojca
- Źle się czuję - ledwo odpowiedziałam z powodu bólu gardła i chrypy
- No nieźle się rozchorowałaś
- Oj daj spokój tato. To tylko małe przeziębienie - wydukałam dobrze wiedząc, że to nieprawda
- Jess, nie kłam mnie tu. Zaraz zadzwonię do Williama i przyjdzie zobaczyć, co ci jest
- Ale...
- Nie ma żądnego "ale". Leż i nigdzie się nie ruszaj
Mruknęłam pod nosem i poprawiłam poduszkę. Ten cały William to dobry kolega mojego taty z podstawówki. Jest lekarzem i mieszka naprzeciwko, więc bez problemu może przyjść, o ile nie ma żadnych wizyt w przychodni. Jak się okazało, doktorek miał wpaść za 20 min, więc miałam jeszcze trochę czasu, żeby doprowadzić się do ładu. Wolnym krokiem udałam się do łazienki i spojrzałam w lustro. Każdy włos sterczał w inną stronę. Szybko chwyciłam za szczotkę i próbowałam choć odrobinę polepszyć sytuację. Po dłuższej chwili udało się to, choć nie do końca. Zdążyłam jeszcze umyć zęby zanim usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi i krótką wymianę zdań dr. Williama z moim tatą. Szybko wskoczyłam pod kołdrę i czekałam na lekarza.
- Dzień dobry - zaczęłam widząc go w progu mojego pokoju
- Dzień dobry - odpowiedział - A więc, co ci dolega? - zadał standardowe pytanie, na co ja spokojnie odpowiedziałam. Doktor dokładnie mnie przebadał i zaczął wypisywać receptę.
- Proszę - powiedział wręczając mi ją - Bierz te tabletki 3 razy dziennie, a syrop pij przed snem, dobrze?
- Mhm, dziękuję, a i jeszcze jedno. Jak długo mam zostać w domu?
- Myślę, że tydzień wystarczy, a jeśli nadal będziesz się źle czuć, to niech twój tata się ze mną skontaktuje
- Dziękuję bardzo
- Nie ma za co
- Do widzenia
- Do widzenia - odparł i wyszedł z pokoju. Jak się okazało złapałam grypę. Może to nic takiego, ale naprawdę źle się czułam i nie miałam na nic ochoty. Postanowiłam się zdrzemnąć i trochę odpocząć. W końcu i tak nie miałam nic ciekawszego do roboty.
Kiedy się obudziłam nie miałam pojęcia, która godzina. Chwyciłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Moja drzemka okazała się pięciogodzinnym snem. Sprawdziłam skrzynkę odbiorczą i zauważyłam jedną nieodebraną wiadomość. Znowu od Nieznajomego. Nie miałam ochoty jej otwierać, ale ciekawość przewyższyła i po chwili przeczytałam w myślach następujące słowa:
" Pewnie się zastanawiasz kim jestem, co? Powiem ci tylko tyle, że wiem o tobie więcej niż ci się wydaje. Nie podoba mi się tylko ten twój ulizany chłoptaś, z którym i tak prędzej czy później się rozstaniesz. To tylko kwestia czasu "
Po moim policzku spłynęła łza. Nie wiem czemu. Chyba dlatego, że te słowa zabolały. Po chwili zaczęłam sobie robić wyrzuty i powtarzać w kółko '' Po co to otwierałam? ", ale pozytywnie myśląc i tak bym sprawdziła tego sms' a. Tylko kim jest ten nieznajomy? To pytanie sprawiało mi najwięcej trudu. Ktoś tak po prostu się bawi, a ja się tym przejmuję i to bardzo.
Rozmyślając tak doszłam do wniosku, że jest już grubo po 15.00., a ani Will ani Olivka nawet nie zadzwonili, żeby spytać, czy coś mi się stało. Jednak po 16.00. usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi i jak się okazało był to Maks, Olivia i oczywiście Will.
- A wy co? Nawet się mną nie przejmujecie? - zapytałam udając obrażoną
- No skarbie nie gniewaj się - zaczął jako pierwszy mój chłopak - Przez Lucasa matematyczka zabrała wszystkim telefony, a wcześniej przyjść nie mogliśmy, bo musieliśmy sprzątać wszystkie sale na piętrze, żeby je odzyskać
- Lucasa?! -zapytałam trochę głośniej
- Tak, a co?
- Nie, nic. Przesłyszałam się - odpowiedziałam
Doszłam do wniosku, że to może właśnie on pisze te durne sms, ale po głębszym zastanowieniu Lucas jest tchórzem i nie napisałby tego.
Wymieniłam z przyjaciółmi jeszcze kilka słów dopóki Olivka z Maksem nie musieli iść do domu. Zostałam tylko ja i Will.
- A gdzie ty idziesz? - zapytał chłopak widząc jak wstaję
- Zrobić sobie herbatę
- O nie! Nie myśl, że gdzieś będziesz wychodziła. Masz leżeć w łóżku
- No, ale to tylko grypa i nic więcej
- Nie marudź tylko leż, a ja ci ją zrobię
- No ale..
- I znowu to "ale" - powiedział z mocniejszym akcentem - nie ma żadnego "ale"
Uśmiechnęłam się, na co on przytaknął i poszedł do kuchni. Nie musiałam długo czekać, bo po chwili do pokoju wszedł Will z kubkiem gorącego napoju.
- Proszę - powiedział wręczając mi ją
- Dziękuję - odparłam i upiłam łyk herbaty po czym wolno wstałam z łóżka
- Ej, ej, ej - zaczął - A pani to gdzie się wybiera?
- No chyba mogę iść się załatwić no nie? - zapytałam z uśmiechem
- A no tak... jasne - odparł
Szłam powoli i dość chwiejnym krokiem. W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie i przewróciłam się. Zdaje się, że w coś uderzyłam...
trololololol następny rozdział! :D
musiałam jakoś wynagrodzić te spóźnienie tamtej notki ;)
hah a no i wybaczcie, że przerywam xd musiałam
jutro chyba rozdział się nie pojawi :/
wracam później ze szkoły, a potem jeszcze muszę iść do kościoła ugh :/
baj ;**
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
wracam później ze szkoły, a potem jeszcze muszę iść do kościoła ugh :/
baj ;**
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
poniedziałek, 23 kwietnia 2012
Rozdział XIII
Przetarłam zaspane oczy i wygramoliłam się z łóżka. Spojrzałam przez okno, a moim oczom ukazał się piękny widok ogromnych kałuż.
- Pięknie - pomyślałam i udałam się w kierunku łazienki. Po 15 min byłam gotowa, ale widząc dzisiejszą pogodę nie miałam ochoty na żądne wyjścia. Spojrzałam na stojące obok pianino. Fakt, dawno nie grałam, ale przyczyną był chyba braku czasu. Wyciągnęłam jednak jakieś nuty i zaczęłam grać. Po kilku minutach po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy. Utwór, który właśnie grałam należał do ulubionych piosenek mojej mamy. Tak cholernie mi jej brakowało. Po jej śmierci wszystko się zmieniło. Tata stracił radość z życia, nie miał ochoty nawet ze mną rozmawiać, ale próbował być silny, chociaż wiedziałam, że wylał mnóstwo łez. Od tamtego czasu minęło już kilka lat, ale nadal odczuwam ta pustkę. Nie mogę tak po prostu powiedzieć "muszę o tym zapomnieć". Nie, to by wyglądało tak jak bym chciała zapomnieć o mojej własnej matce. Mój cichy płacz przerwało wejście pewnej osoby do pokoju. Była to Olivia, która gdy tylko spojrzała na moją smutną twarz podbiegła i przytuliła mnie. Dobrze, że mam obok siebie takie wspaniałe osoby, które bez pytania, co się stało, sprawiają, że się uśmiecham.
- A teraz nie smutaj, bo o 12.00 idziemy do kina i musisz jakoś wyglądać
- Eee... dzisiaj? Ale zobacz jaka jest pogoda - zaczęłam marudzić
- Tak, dzisiaj. Zresztą możemy zamówić taksówkę
- Nie chce mi się
- Nie ma tak. Dawno nigdzie nie byłyśmy. A tak na marginesie to Will i Maks też idą, więc będzie fajnie
- Muszę?
- Jeszcze pytasz - cwanie się uśmiechnęła - Pewnie, że musisz
- No dobra, ale jak będę potem chora to ty będziesz się mną opiekować
- Jasne, do usług - odparła z triumfującą miną i spojrzała na zegarek - Lepiej zacznijmy się szykować
- Tak wcześnie? - zapytałam zdziwiona
- Jessica, już jest 11.20 - na te słowa zerwałam się równe nogi i popędziłam do szafy. Wybrałam jasne rurki, miętowy sweterek i brązowe lity. Rzęsy jak zwykle pociągnęłam tuszem, a usta musnęłam delikatnym błyszczykiem. Przeczesałam szczotką moje brązowe włosy i związałam je w luźnego koczka. Można powiedzieć, że nie wyglądałam najgorzej. 5 minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Jak się okazało przyszli po nas chłopacy z wielkim uśmiechem na twarzy. Will podarował mi piękny bukiet tulipanów, które przedtem trzymał za swoimi plecami. Zaskoczył mnie tym prezentem, ale bardzo się ucieszyłam. Zresztą jaka dziewczyna nie cieszyłaby się na widok kwiatów od swojego chłopaka?
Tak jak obiecywała Olivia, wsiedliśmy w taksówkę, która zawiozła nas pod kino.Deszcz przestał już padać, ale nadal wiał dość silny wiatr. Przechodząc do filmu, wybraliśmy jakiś horror. Szczerze powiem, że nie należał do ciekawych. W sumie i tak nic z niego nie wiem, bo zrobiłam sobie małą drzemkę. Jako, że po wyjściu z kina pogoda stała się o wiele lepsza, a słońce wyszło zza chmur, postanowiliśmy wracać na piechotę. Wkrótce zostałam sama z Willem, bo Olivka poszła do Maksa.Usiadłam na ławce w parku i milczałam.
- O czym tak myślisz? - zapytał chłopak widząc, że myślami jestem w całkiem innym świecie
- O niczym - odpowiedziałam
- Kłamiesz
- Nie
- To o czym tak myślisz? - zapytał ponownie
- No o niczym
- Przecież widzę, że kłamiesz
- Nie kłamię
- No widzisz i znowu kłamiesz, że nie kłamiesz, ale tak naprawdę kłamiesz tylko nie chcesz się do tego przyznać, a ja dobrze wiem jaka jest prawda, więc pytam się znowu. O czym myślisz?
- Nie ważne - odpowiedziałam
- Czyli o czymś myślisz. Masz jakąś tajemnicę? - zapytał podejrzliwie
- Nie, a czemu pytasz?
- Bo ostatnio jesteś taka zamyślona
- Will, mam po prostu zły dzień i tyle
- Na pewno?
- Tak, nie wyspałam się
- No to wracajmy. Odprowadzę Cię do domu i pójdziesz spać
- Ehh... dobra - powiedziałam wstając z ławki
Postanowiliśmy iść krótszą drogą, która jednak nie okazała się dobrym wyborem. Chwilę później moje buty były całe mokre, a po minie Willa można było się domyślać, że również nie jest zadowolony. Mimo to, doszliśmy do mojego domu. Jednak to nie był koniec niespodzianek. Jakiś nieudolny i ślepy kierowca wjechał prosto w kałużę, przez co zostałam oblana potokiem wody. Miałam dość. Weszłam do domu, przebrałam się i wypiłam gorącą herbatę. Potem wskoczyłam do łóżka i odpłynęłam w krainę snów.
- Pięknie - pomyślałam i udałam się w kierunku łazienki. Po 15 min byłam gotowa, ale widząc dzisiejszą pogodę nie miałam ochoty na żądne wyjścia. Spojrzałam na stojące obok pianino. Fakt, dawno nie grałam, ale przyczyną był chyba braku czasu. Wyciągnęłam jednak jakieś nuty i zaczęłam grać. Po kilku minutach po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy. Utwór, który właśnie grałam należał do ulubionych piosenek mojej mamy. Tak cholernie mi jej brakowało. Po jej śmierci wszystko się zmieniło. Tata stracił radość z życia, nie miał ochoty nawet ze mną rozmawiać, ale próbował być silny, chociaż wiedziałam, że wylał mnóstwo łez. Od tamtego czasu minęło już kilka lat, ale nadal odczuwam ta pustkę. Nie mogę tak po prostu powiedzieć "muszę o tym zapomnieć". Nie, to by wyglądało tak jak bym chciała zapomnieć o mojej własnej matce. Mój cichy płacz przerwało wejście pewnej osoby do pokoju. Była to Olivia, która gdy tylko spojrzała na moją smutną twarz podbiegła i przytuliła mnie. Dobrze, że mam obok siebie takie wspaniałe osoby, które bez pytania, co się stało, sprawiają, że się uśmiecham.
- A teraz nie smutaj, bo o 12.00 idziemy do kina i musisz jakoś wyglądać
- Eee... dzisiaj? Ale zobacz jaka jest pogoda - zaczęłam marudzić
- Tak, dzisiaj. Zresztą możemy zamówić taksówkę
- Nie chce mi się
- Nie ma tak. Dawno nigdzie nie byłyśmy. A tak na marginesie to Will i Maks też idą, więc będzie fajnie
- Muszę?
- Jeszcze pytasz - cwanie się uśmiechnęła - Pewnie, że musisz
- No dobra, ale jak będę potem chora to ty będziesz się mną opiekować
- Jasne, do usług - odparła z triumfującą miną i spojrzała na zegarek - Lepiej zacznijmy się szykować
- Tak wcześnie? - zapytałam zdziwiona
- Jessica, już jest 11.20 - na te słowa zerwałam się równe nogi i popędziłam do szafy. Wybrałam jasne rurki, miętowy sweterek i brązowe lity. Rzęsy jak zwykle pociągnęłam tuszem, a usta musnęłam delikatnym błyszczykiem. Przeczesałam szczotką moje brązowe włosy i związałam je w luźnego koczka. Można powiedzieć, że nie wyglądałam najgorzej. 5 minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Jak się okazało przyszli po nas chłopacy z wielkim uśmiechem na twarzy. Will podarował mi piękny bukiet tulipanów, które przedtem trzymał za swoimi plecami. Zaskoczył mnie tym prezentem, ale bardzo się ucieszyłam. Zresztą jaka dziewczyna nie cieszyłaby się na widok kwiatów od swojego chłopaka?
Tak jak obiecywała Olivia, wsiedliśmy w taksówkę, która zawiozła nas pod kino.Deszcz przestał już padać, ale nadal wiał dość silny wiatr. Przechodząc do filmu, wybraliśmy jakiś horror. Szczerze powiem, że nie należał do ciekawych. W sumie i tak nic z niego nie wiem, bo zrobiłam sobie małą drzemkę. Jako, że po wyjściu z kina pogoda stała się o wiele lepsza, a słońce wyszło zza chmur, postanowiliśmy wracać na piechotę. Wkrótce zostałam sama z Willem, bo Olivka poszła do Maksa.Usiadłam na ławce w parku i milczałam.
- O czym tak myślisz? - zapytał chłopak widząc, że myślami jestem w całkiem innym świecie
- O niczym - odpowiedziałam
- Kłamiesz
- Nie
- To o czym tak myślisz? - zapytał ponownie
- No o niczym
- Przecież widzę, że kłamiesz
- Nie kłamię
- No widzisz i znowu kłamiesz, że nie kłamiesz, ale tak naprawdę kłamiesz tylko nie chcesz się do tego przyznać, a ja dobrze wiem jaka jest prawda, więc pytam się znowu. O czym myślisz?
- Nie ważne - odpowiedziałam
- Czyli o czymś myślisz. Masz jakąś tajemnicę? - zapytał podejrzliwie
- Nie, a czemu pytasz?
- Bo ostatnio jesteś taka zamyślona
- Will, mam po prostu zły dzień i tyle
- Na pewno?
- Tak, nie wyspałam się
- No to wracajmy. Odprowadzę Cię do domu i pójdziesz spać
- Ehh... dobra - powiedziałam wstając z ławki
Postanowiliśmy iść krótszą drogą, która jednak nie okazała się dobrym wyborem. Chwilę później moje buty były całe mokre, a po minie Willa można było się domyślać, że również nie jest zadowolony. Mimo to, doszliśmy do mojego domu. Jednak to nie był koniec niespodzianek. Jakiś nieudolny i ślepy kierowca wjechał prosto w kałużę, przez co zostałam oblana potokiem wody. Miałam dość. Weszłam do domu, przebrałam się i wypiłam gorącą herbatę. Potem wskoczyłam do łóżka i odpłynęłam w krainę snów.
huh rozdział jest jaki jest xd
szczerze, to nie za bardzo mi się podoba, ale okay ;)
zero akcji itd., ale cóż, czasami musi tak być
a tak wgl to przepraszam, że rozdział nie pojawił się wcześniej, ale miałam mnóstwo nauki
oczywiście wszystkim trzecioklasistom życzę powodzenia na tekstach i dziękuję za 3 dni wolnego :D
chociaż za rok to ja będę musiała się męczyć ;)
bajooo ;*
sobota, 14 kwietnia 2012
Rozdział XII
Już o 8.00 byłam na nogach. Ubrana i uczesana zbiegłam na dół, gdzie zastałam tatę czytającego gazetę. Zamieniłam z nim kilka słów, zjadłam śniadanie i wyszłam pobiegać. Muszę w końcu dbać o formę. Z daleka zauważyłam już Olivkę, z którą umówiłam się wczoraj wieczorem. Opowiedziałam jej wszystko o mnie i o Willu. Ehh no może wszystko. Nie mogłam jej powiedzieć, co łączy go z Nicole. Tak, Olivia to moja przyjaciółka, ale jeśli coś obiecałam to muszę dotrzymać słowa. Nasze spotkanie minęło strasznie szybko, a kiedy tylko dobiegłam do domu chwyciłam za telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
- O matko! - pomyślałam
Miałam 16 nieodebranych połączeń i 9 wiadomości. Od kogo? Wszystkie obyły od Willa. Usłyszałam dźwięk telefonu.
- Halo? - zaczęłam jako pierwsza
- Jessica! Nareszcie odebrałaś - odpowiedział Will
- A co się stało?
- Czemu nie odbierałaś?
- Byłam pobiegać i spotkałam się z Olivią
- Jezu
- No co?
- Już myślałem, że coś ci się stało
- Will, spokojnie. Po prostu nie wzięłam telefonu i tyle
- No, ale...
- Nie ma żadnego "ale"
- Dobra, dobra. Za 15 min. będę. Pa
Zdążyłam uśmiechnąć się do telefonu i wolnym krokiem udałam się do łazienki. Wyglądałam jak jakiś potwór. Szybko wskoczyłam pod prysznic, a potem owinięta ręcznikiem podeszłam do szafy i zaczęłam szukać czegoś wygodnego. Założyłam zółte conversy, szorty, białą bokserkę oraz jeansową koszulę. Wzięłam jeszcze swój ulubiony tusz i pociągnęłam nim rzęsy. Zdążyłam jeszcze poprawić włosy, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Przywitałam się z chłopakiem i wyszliśmy.
- To gdzie idziemy? - zapytałam
- Niespodzianka - odpowiedział
Szeroko się uśmiechnęłam i dalej szłam wtulona w Willa.
- Zamknij oczy - powiedział, na co ja wykonałam jego prośbę. Nie miałam pojęcia, gdzie mnie prowadził, ale nie przejmowałam się tym. Ufałam mu i to się liczyło. Nareszcie byłam szczęśliwa i to właśnie dlatego warto żyć.
Szliśmy jeszcze dość długo, aż zatrzymaliśmy się w jakimś cichym miejscu.
- Zostań tu i nie otwieraj oczu - powiedział Will, który po chwili znikł. Nie musiałam długo czekać, bo po ok. 3 min. usłyszałam czyjeś kroki, a mianowicie mojego chłopaka. Za jego pozwoleniem otwarłam oczy i rozejrzałam się wokół siebie. Znajdowaliśmy się na jakieś polanie. Pierwszy raz tam byłam, ale zdawało mi się jakbym już znała to miejsce. Dookoła rosło mnóstwo kwiatów, a słońce dawało się we znaki. W końcu mogłam odetchnąć od zatłoczonego miasta i spędzić choć trochę czasu w ciszy i to w dodatku ze wspaniałą osobą. Szybko odwróciłam się w kierunku Willa, ale kiedy już to zrobiłam przeżyłam kolejny szok. Obok chłopaka stały dwa piękne konie. Jeden był biały, a drugi kasztanowy. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Eee...e...e
- Nic nie mów. Wiem, że kiedyś jeździłaś - odpowiedział
Zdziwił mnie tym i to bardzo. Przecież nikt oprócz mojej rodziny i Olivki o tym nie wiedział. Sama też nie wspominałam mu o tym. Widząc moje zdziwienie odparł:
- Nie pytaj skąd wiem
Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
- Dziękuję - wyszeptałam i zawiesiłam ręce na jego szyi. Will objął mnie w talii, po czym namiętnie pocałował. Byłam po prostu w raju. Wsiadłam na jednego z koni, a chłopak na drugiego.
- To gdzie jedziemy?
- Przed siebie - odpowiedział z uśmiechem i ruszyliśmy. Cały czas rozmawialiśmy, a potem milczeliśmy by znów wybuchnąć śmiechem.
Will nie był taki jak inni chłopacy w jego wieku. Był opiekuńczy , zabawny i całkowicie szczery. Zdawało się, że znamy się już od piaskownicy choć w rzeczywistości poznaliśmy się około pół roku temu.
- Skąd znasz to miejsce? zapytałam zsiadając z konia. Znajdowaliśmy się obok jakiegoś małego strumienia, a wokół rosło mnóstwo stokrotek.
- Kiedyś jeździłem tu z dziadkiem - odparł ciszej - dopóki nie zmarł
Przytuliłam mocno Willa i jedną ręką nabrałam wody ze strumyka. Całość wylądowała na nim.
- Osz ty! - krzyknął śmiejąc się - zaraz cię złapię i pożałujesz tego. Szybko zaczęłam uciekać, ale chłopak był o wiele szybszy i już po kilku minutach turlaliśmy się po trawie. W końcu opadłam z sił i pozdrowiłam go szerokim uśmiechem.
- Kocham cię, wiesz? - odpowiedział leżąc obok mnie
- A wiesz, że ja ciebie też?
- No ja myślę
Zrobiłam jeszcze większy wyszczerz i delikatnie go pocałowałam.
- Wracajmy - zaproponowałam - Późno się robi
- Dobrze - odpowiedział. Wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy w drogę powrotną.
W domu byłam około godziny 21.00. Padłam na łóżko i zaczęłam wspominać dzisiejszy dzień. Po chwili dostałam sms'a od jakiegoś nieznajomego numeru:
" Nie rób sobie nadziei. To długo nie potrwa. "
Nie powiem, bo zdziwiłam się i to bardzo, ale nie trwało to długo. Dostałam kolejna wiadomość, tym razem od Willa:
" Śpij dobrze słońce. Dobranoc ;* "
Od razu zapomniałam o poprzedniej wiadomości. Może była to tylko zwykła pomyłka? Czas pokaże.
- O matko! - pomyślałam
Miałam 16 nieodebranych połączeń i 9 wiadomości. Od kogo? Wszystkie obyły od Willa. Usłyszałam dźwięk telefonu.
- Halo? - zaczęłam jako pierwsza
- Jessica! Nareszcie odebrałaś - odpowiedział Will
- A co się stało?
- Czemu nie odbierałaś?
- Byłam pobiegać i spotkałam się z Olivią
- Jezu
- No co?
- Już myślałem, że coś ci się stało
- Will, spokojnie. Po prostu nie wzięłam telefonu i tyle
- No, ale...
- Nie ma żadnego "ale"
- Dobra, dobra. Za 15 min. będę. Pa
Zdążyłam uśmiechnąć się do telefonu i wolnym krokiem udałam się do łazienki. Wyglądałam jak jakiś potwór. Szybko wskoczyłam pod prysznic, a potem owinięta ręcznikiem podeszłam do szafy i zaczęłam szukać czegoś wygodnego. Założyłam zółte conversy, szorty, białą bokserkę oraz jeansową koszulę. Wzięłam jeszcze swój ulubiony tusz i pociągnęłam nim rzęsy. Zdążyłam jeszcze poprawić włosy, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Przywitałam się z chłopakiem i wyszliśmy.
- To gdzie idziemy? - zapytałam
- Niespodzianka - odpowiedział
Szeroko się uśmiechnęłam i dalej szłam wtulona w Willa.
- Zamknij oczy - powiedział, na co ja wykonałam jego prośbę. Nie miałam pojęcia, gdzie mnie prowadził, ale nie przejmowałam się tym. Ufałam mu i to się liczyło. Nareszcie byłam szczęśliwa i to właśnie dlatego warto żyć.
Szliśmy jeszcze dość długo, aż zatrzymaliśmy się w jakimś cichym miejscu.
- Zostań tu i nie otwieraj oczu - powiedział Will, który po chwili znikł. Nie musiałam długo czekać, bo po ok. 3 min. usłyszałam czyjeś kroki, a mianowicie mojego chłopaka. Za jego pozwoleniem otwarłam oczy i rozejrzałam się wokół siebie. Znajdowaliśmy się na jakieś polanie. Pierwszy raz tam byłam, ale zdawało mi się jakbym już znała to miejsce. Dookoła rosło mnóstwo kwiatów, a słońce dawało się we znaki. W końcu mogłam odetchnąć od zatłoczonego miasta i spędzić choć trochę czasu w ciszy i to w dodatku ze wspaniałą osobą. Szybko odwróciłam się w kierunku Willa, ale kiedy już to zrobiłam przeżyłam kolejny szok. Obok chłopaka stały dwa piękne konie. Jeden był biały, a drugi kasztanowy. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Eee...e...e
- Nic nie mów. Wiem, że kiedyś jeździłaś - odpowiedział
Zdziwił mnie tym i to bardzo. Przecież nikt oprócz mojej rodziny i Olivki o tym nie wiedział. Sama też nie wspominałam mu o tym. Widząc moje zdziwienie odparł:
- Nie pytaj skąd wiem
Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
- Dziękuję - wyszeptałam i zawiesiłam ręce na jego szyi. Will objął mnie w talii, po czym namiętnie pocałował. Byłam po prostu w raju. Wsiadłam na jednego z koni, a chłopak na drugiego.
- To gdzie jedziemy?
- Przed siebie - odpowiedział z uśmiechem i ruszyliśmy. Cały czas rozmawialiśmy, a potem milczeliśmy by znów wybuchnąć śmiechem.
Will nie był taki jak inni chłopacy w jego wieku. Był opiekuńczy , zabawny i całkowicie szczery. Zdawało się, że znamy się już od piaskownicy choć w rzeczywistości poznaliśmy się około pół roku temu.
- Skąd znasz to miejsce? zapytałam zsiadając z konia. Znajdowaliśmy się obok jakiegoś małego strumienia, a wokół rosło mnóstwo stokrotek.
- Kiedyś jeździłem tu z dziadkiem - odparł ciszej - dopóki nie zmarł
Przytuliłam mocno Willa i jedną ręką nabrałam wody ze strumyka. Całość wylądowała na nim.
- Osz ty! - krzyknął śmiejąc się - zaraz cię złapię i pożałujesz tego. Szybko zaczęłam uciekać, ale chłopak był o wiele szybszy i już po kilku minutach turlaliśmy się po trawie. W końcu opadłam z sił i pozdrowiłam go szerokim uśmiechem.
- Kocham cię, wiesz? - odpowiedział leżąc obok mnie
- A wiesz, że ja ciebie też?
- No ja myślę
Zrobiłam jeszcze większy wyszczerz i delikatnie go pocałowałam.
- Wracajmy - zaproponowałam - Późno się robi
- Dobrze - odpowiedział. Wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy w drogę powrotną.
W domu byłam około godziny 21.00. Padłam na łóżko i zaczęłam wspominać dzisiejszy dzień. Po chwili dostałam sms'a od jakiegoś nieznajomego numeru:
" Nie rób sobie nadziei. To długo nie potrwa. "
Nie powiem, bo zdziwiłam się i to bardzo, ale nie trwało to długo. Dostałam kolejna wiadomość, tym razem od Willa:
" Śpij dobrze słońce. Dobranoc ;* "
Od razu zapomniałam o poprzedniej wiadomości. Może była to tylko zwykła pomyłka? Czas pokaże.
Hejo ;) huh rozdział jest. Myślę, że fajny, ale żeby nie było tak za bardzo romantycznie dodałam tą wiadomość od nieznajomego :)
Baaardzo dziękuję za odwiedziny, komentarze, wszystko.
Tak, wiem, powtarzam się, ale nawet nie wiecie jak się cieszę,
kiedy widzę, że coraz więcej osób odwiedza mojego bloga.
Motywuje mnie to do dalszej pracy ;) Dziękuję ;*
To chyba tyle. Bajo ;*
niedziela, 8 kwietnia 2012
Rozdział XI
- Wiesz, tak sobie szłam i doszłam do wniosku, że musimy poważnie porozmawiać
Na moje słowa Will przestał grać w kosza, a piłkę złapał w ręce.
- Mówiłeś, że nic nie czujesz do Nicole, ale siedzieliście w parku wtuleni w siebie. Mógłbyś mi powiedzieć o co chodzi?
- Musimy o tym rozmawiać?
- Tak, chcę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi - odpowiedziałam stanowczo
- Nie zrozumiesz tego
- Skąd masz taką pewność? Chyba mnie nie znasz
- Jessica, proszę. Nie zmuszaj mnie do tego. To nie jest za łatwe
- A kto powiedział, że wszystko musi być łatwe?
- A... ale ja obiecałem, że nikomu nie powiem
- Jeśli chcesz dostać szansę, to muszę wiedzieć, co was łączy
- Nie każ mi tego robić
- Dobrze, w takim razie nie będę cię zmuszać. Pa
- Gdzie idziesz?
- Nie wiem - odpowiedziałam oschle i ruszyłam w przeciwnym kierunku. Przeszłam kawałek drogi, ale coś mnie zatrzymało. Odwróciłam się za siebie i zauważyłam Willa.
- Nie chcę cię stracić
- To powiedz prawdę
- Nie mogę - odpowiedział z żalem
- W takim razie żegnaj - odwróciłam się ponownie, ale nie mogłam dalej iść, bo usłyszałam jego głos
- Nie idź, proszę
- Za późno
Nie zatrzymywał mnie więcej. Nie wiem, czy czułam żal, ból czy gniew. Może nie potrzebnie go do tego zmuszałam, ale ja muszę wiedzieć, co ich łączy i koniec. Przecież nie mogę z nim być, a jednocześnie mieć tą świadomość, że tulił się z jakąś dziewczyną.
Tak oto rozmyślając doszłam do domu. Na stole zastałam karteczkę od taty:
" Cześć skarbie, musiałem wyjść wcześniej do pracy i zapewne późno wrócę. Zakupy są zrobione, więc na pewno coś znajdziesz. Pa "
Przeczytałam ją w myślach i rozglądnęłam się po kuchni. Otworzyłam lodówkę, a potem inne szafki. Zdecydowałam, że zrobię spaghetti. Wyjęłam wszystko, co potrzebne i zabrałam się do pracy. Po piętnastu minutach danie było gotowe. Zjadłam je, a brudne talerze włożyłam do zmywarki. Jako, że był piątek postanowiłam zrobić sobie małą drzemkę, a następnie udać się do Olivii. Włożyłam do uszu słuchawki i odpłynęłam w krainę snów. Nie mam pojęcia jak długo spałam, ale kiedy otworzyłam oczy i spojrzałam przez okno doszłam do wniosku, że jest już późno. Księżyc świecił, a ja przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Zastałam taki sam widok jak zawsze. Żółto - czerwone ściany, dębowe biurko, kilka par butów leżących gdzieś po kątach. Przewróciłam się na drugi bok i jeszcze raz przetarłam zaspane oczy.
- Co ty tu robisz? - zapytałam niespokojnie
- Przyszedłem wszystko ci wyjaśnić - odparł chłopak
- Teraz?
- Tak, teraz
- No to proszę, opowiadaj
Will chwilę pomyślał w ciszy, po czym wziął głęboki oddech.
- Nie jest to dla mnie łatwe, ale nie chcę żebyś przez to odwróciła się ode mnie. Proszę tylko o to, abyś nikomu nie powiedziała. Nikomu, rozumiesz?
Dałam głową znak, że spełnię jego warunek i czekałam na dalsze słowa.
- Mój tata poznał moją mamę, kiedy miał 21 lat. Bardzo się polubili i wkrótce zostali parą. Obiecywali sobie szczerość, ale ojciec miał jedną jedyną tajemnicę. Otóż zanim poznał mamę miał inną dziewczynę, Natalie. Zaszła ona z nim w ciążę i wkrótce urodziła się Nicole. Ich związek był ukrywany przed całą rodziną. Tata, tak jak jego dziewczyna, nie mógł tak po prostu przyznać się wszystkim, że ma dziecko. Natalie uciekła w tajemnicy przed wszystkimi, nawet tatą, a dziecko podrzuciła pod dom jakiegoś młodego małżeństwa. W mediach było bardzo głośno o tym zdarzeniu, a ojciec kiedy tylko zobaczył zdjęcie dziewczynki od razu wiedział, że to jego córka. Niestety nikt nie miał pojęcia, kto jest ojcem i matką. Nicole trafiła do domu dziecka, ale po pewnym czasie została zaadoptowana przez to samo małżeństwo, które ją znalazło. Nie wiem, jak ona się tu znalazła, we Francji. Dowiedziałem się tej całej prawdy nie dawno od ojca. Przybrani rodzice Nicole pracują w firmie moich rodziców, a kiedy tata zobaczył ich córkę na własne oczy, rozpoznał ją od razu. Chciał, żebym wiedział całą prawdę. Nicole też już ją zna i dlatego nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek jeszcze o niej się dowiedział.
Will wytarł oczy, które wyraźnie mu się zaszkliły, a ja dalej milczałam. Wszystko jeszcze raz analizowałam, ale nie mogłam tego pojąć. W końcu jednak się odezwałam.
- Przepraszam
- Ty? Za co? - zapytał chłopak
- Za to, że kazałam ci to wszystko powiedzieć. Nie powinnam była tak nalegać
- Nie, nic się nie stało. Przynajmniej nie mam tej świadomości, że nie jestem z tobą szczery - odpowiedział z lekkim uśmiechem
Odpowiedziałam tym samym, a on zbliżył się do mnie i delikatnie, ale czule pocałował.
- Kocham cię - wyszeptał
- Ja ciebie też - odpowiedziałam i zdałam sobie sprawę, że jest on dla mnie naprawdę ważną osobą, z którą chcę spędzić życie.
Na moje słowa Will przestał grać w kosza, a piłkę złapał w ręce.
- Mówiłeś, że nic nie czujesz do Nicole, ale siedzieliście w parku wtuleni w siebie. Mógłbyś mi powiedzieć o co chodzi?
- Musimy o tym rozmawiać?
- Tak, chcę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi - odpowiedziałam stanowczo
- Nie zrozumiesz tego
- Skąd masz taką pewność? Chyba mnie nie znasz
- Jessica, proszę. Nie zmuszaj mnie do tego. To nie jest za łatwe
- A kto powiedział, że wszystko musi być łatwe?
- A... ale ja obiecałem, że nikomu nie powiem
- Jeśli chcesz dostać szansę, to muszę wiedzieć, co was łączy
- Nie każ mi tego robić
- Dobrze, w takim razie nie będę cię zmuszać. Pa
- Gdzie idziesz?
- Nie wiem - odpowiedziałam oschle i ruszyłam w przeciwnym kierunku. Przeszłam kawałek drogi, ale coś mnie zatrzymało. Odwróciłam się za siebie i zauważyłam Willa.
- Nie chcę cię stracić
- To powiedz prawdę
- Nie mogę - odpowiedział z żalem
- W takim razie żegnaj - odwróciłam się ponownie, ale nie mogłam dalej iść, bo usłyszałam jego głos
- Nie idź, proszę
- Za późno
Nie zatrzymywał mnie więcej. Nie wiem, czy czułam żal, ból czy gniew. Może nie potrzebnie go do tego zmuszałam, ale ja muszę wiedzieć, co ich łączy i koniec. Przecież nie mogę z nim być, a jednocześnie mieć tą świadomość, że tulił się z jakąś dziewczyną.
Tak oto rozmyślając doszłam do domu. Na stole zastałam karteczkę od taty:
" Cześć skarbie, musiałem wyjść wcześniej do pracy i zapewne późno wrócę. Zakupy są zrobione, więc na pewno coś znajdziesz. Pa "
Przeczytałam ją w myślach i rozglądnęłam się po kuchni. Otworzyłam lodówkę, a potem inne szafki. Zdecydowałam, że zrobię spaghetti. Wyjęłam wszystko, co potrzebne i zabrałam się do pracy. Po piętnastu minutach danie było gotowe. Zjadłam je, a brudne talerze włożyłam do zmywarki. Jako, że był piątek postanowiłam zrobić sobie małą drzemkę, a następnie udać się do Olivii. Włożyłam do uszu słuchawki i odpłynęłam w krainę snów. Nie mam pojęcia jak długo spałam, ale kiedy otworzyłam oczy i spojrzałam przez okno doszłam do wniosku, że jest już późno. Księżyc świecił, a ja przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Zastałam taki sam widok jak zawsze. Żółto - czerwone ściany, dębowe biurko, kilka par butów leżących gdzieś po kątach. Przewróciłam się na drugi bok i jeszcze raz przetarłam zaspane oczy.
- Co ty tu robisz? - zapytałam niespokojnie
- Przyszedłem wszystko ci wyjaśnić - odparł chłopak
- Teraz?
- Tak, teraz
- No to proszę, opowiadaj
Will chwilę pomyślał w ciszy, po czym wziął głęboki oddech.
- Nie jest to dla mnie łatwe, ale nie chcę żebyś przez to odwróciła się ode mnie. Proszę tylko o to, abyś nikomu nie powiedziała. Nikomu, rozumiesz?
Dałam głową znak, że spełnię jego warunek i czekałam na dalsze słowa.
- Mój tata poznał moją mamę, kiedy miał 21 lat. Bardzo się polubili i wkrótce zostali parą. Obiecywali sobie szczerość, ale ojciec miał jedną jedyną tajemnicę. Otóż zanim poznał mamę miał inną dziewczynę, Natalie. Zaszła ona z nim w ciążę i wkrótce urodziła się Nicole. Ich związek był ukrywany przed całą rodziną. Tata, tak jak jego dziewczyna, nie mógł tak po prostu przyznać się wszystkim, że ma dziecko. Natalie uciekła w tajemnicy przed wszystkimi, nawet tatą, a dziecko podrzuciła pod dom jakiegoś młodego małżeństwa. W mediach było bardzo głośno o tym zdarzeniu, a ojciec kiedy tylko zobaczył zdjęcie dziewczynki od razu wiedział, że to jego córka. Niestety nikt nie miał pojęcia, kto jest ojcem i matką. Nicole trafiła do domu dziecka, ale po pewnym czasie została zaadoptowana przez to samo małżeństwo, które ją znalazło. Nie wiem, jak ona się tu znalazła, we Francji. Dowiedziałem się tej całej prawdy nie dawno od ojca. Przybrani rodzice Nicole pracują w firmie moich rodziców, a kiedy tata zobaczył ich córkę na własne oczy, rozpoznał ją od razu. Chciał, żebym wiedział całą prawdę. Nicole też już ją zna i dlatego nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek jeszcze o niej się dowiedział.
Will wytarł oczy, które wyraźnie mu się zaszkliły, a ja dalej milczałam. Wszystko jeszcze raz analizowałam, ale nie mogłam tego pojąć. W końcu jednak się odezwałam.
- Przepraszam
- Ty? Za co? - zapytał chłopak
- Za to, że kazałam ci to wszystko powiedzieć. Nie powinnam była tak nalegać
- Nie, nic się nie stało. Przynajmniej nie mam tej świadomości, że nie jestem z tobą szczery - odpowiedział z lekkim uśmiechem
Odpowiedziałam tym samym, a on zbliżył się do mnie i delikatnie, ale czule pocałował.
- Kocham cię - wyszeptał
- Ja ciebie też - odpowiedziałam i zdałam sobie sprawę, że jest on dla mnie naprawdę ważną osobą, z którą chcę spędzić życie.
<wow> jestem z siebie dumna, aż dwa rozdziały w jeden tydzień :D
bardzo dziękuję za te wszystkie miłe komentarze, za odwiedziny, za wszystko ;*
Z okazji Wielkanocy chciałabym Wam życzyć:
w koszyku- obfitości,
w serduszku- miłości,
w jajkach- niespodzianek,
w Dyngusa – wody dzbanek
w serduszku- miłości,
w jajkach- niespodzianek,
w Dyngusa – wody dzbanek
A teraz spadam czytać Krzyżaków :/
Papap ;*
Papap ;*
czwartek, 5 kwietnia 2012
Rozdział X
I znów wybiegłam z domu. Tak, zaspałam, a nikt nie był tak miły i nawet mnie nie obudził. Śniadania nie zjadłam, więc będę chodzić głodna cały dzień, chyba że kupię sobie coś po drodze. Już przed wejściem do szkoły zauważyłam znajomą osobę, machającą do mnie radośnie. Była to oczywiście Nicole. Postanowiłam udawać, że nic się nie stało i poczekać jeszcze. Jedyne, co mnie zastanawiało to to, dlaczego wtedy w parku Will trzymał ją za rękę, a wczoraj powiedział mi, że coś do mnie czuje. Naprawdę się w tym gubię, ale nie ma innego wyjścia. Po prostu muszę sobie z tym jakoś poradzić i tyle.
- Hej - rzuciłam podchodząc do niej - Olivki jeszcze nie ma?
- Siema, jeszcze nie. Myślałam, że przyjdzie z tobą
- A ja myślałam, że już jest. Ehh no nic, może się spóźni. A tak, co słychać? - zapytałam udając się w stronę sali nr 53
- W sumie to jakoś leci, a co u ciebie?
- A nawet dobrze - odparłam z uśmiechem
Rozmawiałyśmy tak dopóki nie usłyszałyśmy dzwonka na lekcje. Usiadłam jak zawsze w ostatniej ławce. Włożyłam do uszu słuchawki, zakryłam je włosami i udawałam, że słucham ględzenia babki od matmy. Jednak mój relaks przerwało spojrzenie całej klasy na mnie. Szybko wyciągnęłam jedną z nich i spojrzałam się pytająco na panią.
- O co chodzi? - zapytałam z powagą
- Jessica, a powiedz mi gdzie ty jesteś
- No w klasie, a co?
- A co ty teraz robisz?
- No siedzę i słucham - odpowiedziałam zdziwiona jej pytaniami
- A czego słuchasz?
- No pani
- Aha, bo wiesz mi się wydaje, że wcale mnie nie słuchasz. Nie podoba ci się lekcja?
- Nie - wymruczałam do siebie jednak ona chyba to usłyszała
- Nie? A to dlaczego? - zapytała podchodząc bliżej
- Może dlatego, że ta lekcja jest z panią - odpowiedziałam pewniej siebie
- Jessica! Poproszę twój zeszyt wychowawczy. Nie mam pojęcia, co się z tobą dzieje. Chyba muszę zadzwonić do twojego taty
- Niech sobie pani dzwoni
- Dobrze, zadzwonię, a teraz się lepiej skup, bo następnym razem będzie jedynka
- Mhm
Wyłączyłam MP4, ale to wcale nie pomogło mi się skupić. Wręcz przeciwnie. Cały czas wybijałam rytm stukając palcami po ławce. Babka kilka razy się odwróciła, ale nic nie powiedziała. O matko, czepia mnie się ciągle i tyle. Usłyszałam dzwonek i już prawie wychodziłam, ale matematyczka zatrzymała mnie.
- Proszę bardzo, to w nagrodę - powiedziała wręczając mi cały stos przyborów geometrycznych - zanieś to do pokoju nauczycielskiego
- Dziękuję bardzo - rzekłam z ironią i wyszłam z klasy. Nie powiem, bo nie były one za lekkie. Na szczęście w szkole była winda, z której bez wahania skorzystałam. Na dole otworzyłam jedne drzwi, ale z drugimi miałam problem. Znacznie trudniej je się otwierało, lecz zauważyłam jakąś pomocną dłoń.
- Dziękuję -powiedziałam nie wiedząc kto to
- Nie ma za co. Daj to, pomogę ci
W tym momencie wiedziałam, że to Will. Trochę zadziwił mnie tym zachowaniem. Chyba jeszcze żaden chłopak nie pofatygował się mi w czymś pomóc. Dałam mu przybory i weszłam przed nim. Chwilę szliśmy w milczeniu, ale miałam przeczucie, że to zaraz się skończy.
- Wiem, że nie chcesz tego teraz zaczynać, ale czy przemyślałaś już to? - zaczął
Wzięłam głęboki oddech - Szczerze to nie, ale zrobię to. Obiecuję
- Jessica, dziękuję
- Za co?
- Za wszystko - odpowiedział - A teraz mogłabyś otworzyć te drzwi?
- Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem, a Will zaniósł przybory do pokoju nauczycielskiego
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem udaliśmy się do sali informatycznej. Reszta dnia w szkole minęła dość spokojnie nie licząc spotkania z Lucasem. Jak zawsze zlekceważyłam go i odeszłam, więc nie był to wielki problem.
Do domu przyszłam wyjątkowo przed 14.00. Zastałam tam tatę szykującego obiad. Pobiegłam na górę, przebrałam się i ubrana w szorty oraz luźną białą koszulkę zasiadłam do stołu.
- Jak w szkole? - zapytał tata
- Okey
- Dzwoniła twoja pani od matematyki - powiedział, po czym upił trochę soku jabłkowego
- Tak? A co chciała?
- Mówiła o twoim zachowaniu. To prawda?
- No ehh, wkurzyła mnie i tyle
- Jessica, ale nie musisz od razu podnosić głosu
- No dobra, dobra. Nie zrobię już tak - powiedziałam, choć w duszy wiedziałam, że to się może kiedyś powtórzyć
- Mam nadzieję - odparł z uśmiechem
Po skończonym obiedzie postanowiłam, że pójdę do Olivii, bo nie było jej cały dzień w szkole. Już na progu przywitała mnie radośnie jej mama. Jak się okazało, moja przyjaciółka nabyła się kataru. Nie siedziałam u niej długo, gdyż przyszedł Maks. Pożegnałam się z nimi i spokojnym krokiem udałam się do parku. Z daleka zauważyłam Willa grającego w kosza.
- Siema - krzyknęłam machając ręką
- Cześć - odpowiedział z lekkim uśmiechem
- Wiesz, tak sobie szłam i doszłam do wniosku, że musimy poważnie porozmawiać
- Hej - rzuciłam podchodząc do niej - Olivki jeszcze nie ma?
- Siema, jeszcze nie. Myślałam, że przyjdzie z tobą
- A ja myślałam, że już jest. Ehh no nic, może się spóźni. A tak, co słychać? - zapytałam udając się w stronę sali nr 53
- W sumie to jakoś leci, a co u ciebie?
- A nawet dobrze - odparłam z uśmiechem
Rozmawiałyśmy tak dopóki nie usłyszałyśmy dzwonka na lekcje. Usiadłam jak zawsze w ostatniej ławce. Włożyłam do uszu słuchawki, zakryłam je włosami i udawałam, że słucham ględzenia babki od matmy. Jednak mój relaks przerwało spojrzenie całej klasy na mnie. Szybko wyciągnęłam jedną z nich i spojrzałam się pytająco na panią.
- O co chodzi? - zapytałam z powagą
- Jessica, a powiedz mi gdzie ty jesteś
- No w klasie, a co?
- A co ty teraz robisz?
- No siedzę i słucham - odpowiedziałam zdziwiona jej pytaniami
- A czego słuchasz?
- No pani
- Aha, bo wiesz mi się wydaje, że wcale mnie nie słuchasz. Nie podoba ci się lekcja?
- Nie - wymruczałam do siebie jednak ona chyba to usłyszała
- Nie? A to dlaczego? - zapytała podchodząc bliżej
- Może dlatego, że ta lekcja jest z panią - odpowiedziałam pewniej siebie
- Jessica! Poproszę twój zeszyt wychowawczy. Nie mam pojęcia, co się z tobą dzieje. Chyba muszę zadzwonić do twojego taty
- Niech sobie pani dzwoni
- Dobrze, zadzwonię, a teraz się lepiej skup, bo następnym razem będzie jedynka
- Mhm
Wyłączyłam MP4, ale to wcale nie pomogło mi się skupić. Wręcz przeciwnie. Cały czas wybijałam rytm stukając palcami po ławce. Babka kilka razy się odwróciła, ale nic nie powiedziała. O matko, czepia mnie się ciągle i tyle. Usłyszałam dzwonek i już prawie wychodziłam, ale matematyczka zatrzymała mnie.
- Proszę bardzo, to w nagrodę - powiedziała wręczając mi cały stos przyborów geometrycznych - zanieś to do pokoju nauczycielskiego
- Dziękuję bardzo - rzekłam z ironią i wyszłam z klasy. Nie powiem, bo nie były one za lekkie. Na szczęście w szkole była winda, z której bez wahania skorzystałam. Na dole otworzyłam jedne drzwi, ale z drugimi miałam problem. Znacznie trudniej je się otwierało, lecz zauważyłam jakąś pomocną dłoń.
- Dziękuję -powiedziałam nie wiedząc kto to
- Nie ma za co. Daj to, pomogę ci
W tym momencie wiedziałam, że to Will. Trochę zadziwił mnie tym zachowaniem. Chyba jeszcze żaden chłopak nie pofatygował się mi w czymś pomóc. Dałam mu przybory i weszłam przed nim. Chwilę szliśmy w milczeniu, ale miałam przeczucie, że to zaraz się skończy.
- Wiem, że nie chcesz tego teraz zaczynać, ale czy przemyślałaś już to? - zaczął
Wzięłam głęboki oddech - Szczerze to nie, ale zrobię to. Obiecuję
- Jessica, dziękuję
- Za co?
- Za wszystko - odpowiedział - A teraz mogłabyś otworzyć te drzwi?
- Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem, a Will zaniósł przybory do pokoju nauczycielskiego
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem udaliśmy się do sali informatycznej. Reszta dnia w szkole minęła dość spokojnie nie licząc spotkania z Lucasem. Jak zawsze zlekceważyłam go i odeszłam, więc nie był to wielki problem.
Do domu przyszłam wyjątkowo przed 14.00. Zastałam tam tatę szykującego obiad. Pobiegłam na górę, przebrałam się i ubrana w szorty oraz luźną białą koszulkę zasiadłam do stołu.
- Jak w szkole? - zapytał tata
- Okey
- Dzwoniła twoja pani od matematyki - powiedział, po czym upił trochę soku jabłkowego
- Tak? A co chciała?
- Mówiła o twoim zachowaniu. To prawda?
- No ehh, wkurzyła mnie i tyle
- Jessica, ale nie musisz od razu podnosić głosu
- No dobra, dobra. Nie zrobię już tak - powiedziałam, choć w duszy wiedziałam, że to się może kiedyś powtórzyć
- Mam nadzieję - odparł z uśmiechem
Po skończonym obiedzie postanowiłam, że pójdę do Olivii, bo nie było jej cały dzień w szkole. Już na progu przywitała mnie radośnie jej mama. Jak się okazało, moja przyjaciółka nabyła się kataru. Nie siedziałam u niej długo, gdyż przyszedł Maks. Pożegnałam się z nimi i spokojnym krokiem udałam się do parku. Z daleka zauważyłam Willa grającego w kosza.
- Siema - krzyknęłam machając ręką
- Cześć - odpowiedział z lekkim uśmiechem
- Wiesz, tak sobie szłam i doszłam do wniosku, że musimy poważnie porozmawiać
Uhuhu niespodzianka! Rozdział wcześniej niż zawsze:D
Po prostu musiałam się jakoś odstresować ;/
Ale dobra tam. Włączyłam sb muzyczkę i jest git.
Rozdział nawet mi się podoba o.O
Baaaj ;*
Subskrybuj:
Posty (Atom)