czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział X

I znów wybiegłam z domu. Tak, zaspałam, a nikt nie był tak miły i nawet mnie nie obudził. Śniadania nie zjadłam, więc będę chodzić głodna cały dzień, chyba że kupię sobie coś po drodze. Już przed wejściem do szkoły zauważyłam znajomą osobę, machającą do mnie radośnie. Była to oczywiście Nicole. Postanowiłam udawać, że nic się nie stało i poczekać jeszcze. Jedyne, co mnie zastanawiało to to, dlaczego wtedy w parku Will trzymał ją za rękę, a wczoraj powiedział mi, że coś do mnie czuje. Naprawdę się w tym gubię, ale nie ma innego wyjścia. Po prostu muszę sobie z tym jakoś poradzić i tyle.
- Hej - rzuciłam podchodząc do niej - Olivki jeszcze nie ma?
- Siema, jeszcze nie. Myślałam, że przyjdzie z tobą
- A ja myślałam, że już jest. Ehh no nic, może się spóźni. A tak, co słychać? - zapytałam udając się w stronę sali nr 53
- W sumie to jakoś leci, a co u ciebie?
- A nawet dobrze - odparłam z uśmiechem
Rozmawiałyśmy tak dopóki nie usłyszałyśmy dzwonka na lekcje. Usiadłam jak zawsze w ostatniej ławce. Włożyłam do uszu słuchawki, zakryłam je włosami i udawałam, że słucham ględzenia babki od matmy. Jednak mój relaks przerwało spojrzenie całej klasy na mnie. Szybko wyciągnęłam jedną z nich i spojrzałam się pytająco na panią.
- O co chodzi? - zapytałam z powagą
- Jessica, a powiedz mi gdzie ty jesteś
- No w klasie, a co?
- A co ty teraz robisz?
- No siedzę i słucham - odpowiedziałam zdziwiona jej pytaniami
- A czego słuchasz?
- No pani
- Aha, bo wiesz mi się wydaje, że wcale mnie nie słuchasz. Nie podoba ci się lekcja?
- Nie - wymruczałam do siebie jednak ona chyba to usłyszała
- Nie? A to dlaczego? - zapytała podchodząc bliżej
- Może dlatego, że ta lekcja jest z panią - odpowiedziałam pewniej siebie
- Jessica! Poproszę twój zeszyt wychowawczy. Nie mam pojęcia, co się z tobą dzieje. Chyba muszę zadzwonić do twojego taty
- Niech sobie pani dzwoni
- Dobrze, zadzwonię, a teraz się lepiej skup, bo następnym razem będzie jedynka
- Mhm
Wyłączyłam MP4, ale to wcale nie pomogło mi się skupić. Wręcz przeciwnie. Cały czas wybijałam rytm stukając palcami po ławce. Babka kilka razy się odwróciła, ale nic nie powiedziała. O matko, czepia mnie się ciągle i tyle. Usłyszałam dzwonek i już prawie wychodziłam, ale matematyczka zatrzymała mnie.
- Proszę bardzo, to w nagrodę - powiedziała wręczając mi cały stos przyborów geometrycznych - zanieś to do pokoju nauczycielskiego
- Dziękuję bardzo - rzekłam z ironią i wyszłam z klasy. Nie powiem, bo nie były one za lekkie. Na szczęście w szkole była winda, z której bez wahania skorzystałam. Na dole otworzyłam jedne drzwi, ale z drugimi miałam problem. Znacznie trudniej je się otwierało, lecz zauważyłam jakąś pomocną dłoń.
- Dziękuję -powiedziałam nie wiedząc kto to
- Nie ma za co. Daj to, pomogę ci
W tym momencie wiedziałam, że to Will. Trochę zadziwił mnie tym zachowaniem. Chyba jeszcze żaden chłopak nie pofatygował się mi w czymś pomóc. Dałam mu przybory i weszłam przed nim. Chwilę szliśmy w milczeniu, ale miałam przeczucie, że to zaraz się skończy.
- Wiem, że nie chcesz tego teraz zaczynać, ale czy przemyślałaś już to? - zaczął
Wzięłam głęboki oddech - Szczerze to nie, ale zrobię to. Obiecuję
- Jessica, dziękuję
- Za co?
- Za wszystko - odpowiedział - A teraz mogłabyś otworzyć te drzwi?
- Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem, a Will zaniósł przybory do pokoju nauczycielskiego
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem udaliśmy się do sali informatycznej. Reszta dnia w szkole minęła dość spokojnie nie licząc spotkania z Lucasem. Jak zawsze zlekceważyłam go i odeszłam, więc nie był to wielki problem.
Do domu przyszłam wyjątkowo przed 14.00. Zastałam tam tatę szykującego obiad. Pobiegłam na górę, przebrałam się i ubrana w szorty oraz luźną białą koszulkę zasiadłam do stołu.
- Jak w szkole? - zapytał tata
- Okey
- Dzwoniła twoja pani od matematyki - powiedział, po czym upił trochę soku jabłkowego
- Tak? A co chciała?
- Mówiła o twoim zachowaniu. To prawda?
- No ehh, wkurzyła mnie i tyle
- Jessica, ale nie musisz od razu podnosić głosu
- No dobra, dobra. Nie zrobię już tak - powiedziałam, choć w duszy wiedziałam, że to się może kiedyś powtórzyć
- Mam nadzieję - odparł z uśmiechem
Po skończonym obiedzie postanowiłam, że pójdę do Olivii, bo nie było jej cały dzień w szkole. Już na progu przywitała mnie radośnie jej mama. Jak się okazało, moja przyjaciółka nabyła się kataru. Nie siedziałam u niej długo, gdyż przyszedł Maks. Pożegnałam się z nimi i spokojnym krokiem udałam się do parku. Z daleka zauważyłam Willa grającego w kosza.
- Siema - krzyknęłam machając ręką
- Cześć - odpowiedział z lekkim uśmiechem
- Wiesz, tak sobie szłam i doszłam do wniosku, że musimy poważnie porozmawiać

Uhuhu niespodzianka! Rozdział wcześniej niż zawsze:D
Po prostu musiałam się jakoś odstresować ;/
Ale dobra tam. Włączyłam sb muzyczkę i jest git. 
Rozdział nawet mi się podoba o.O
Baaaj ;*

10 komentarzy:

  1. Jest świeeetny . ☻ Mam ogromną słabośc do Twoich postów , te rodziały są CUDOWNE ♥ Pisz więcej, i szybciej bo nigdy nie moge się doczekać ^ ^

    OdpowiedzUsuń
  2. czekam na następne :) mam nadzieję, że w święta będzie ich trochę więcej, bo są wspaniałe :)

    OdpowiedzUsuń
  3. super super super !!!
    zajebiście się czyta :D
    czekam na nexta : ***

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny blog ! Przeczytałam całego od początku do tego rozdziału !!! Już nie mogę się doczekać następnego ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne! Czekamy na kolejny!

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawy rozdział! ;)
    + wesołych świąt! :*

    OdpowiedzUsuń