sobota, 24 marca 2012

Rozdział VIII

- Jestem!! - usłyszałam wołanie z dołu. Szybko zbiegłam na dół i przytuliłam przyjaciółkę
- Aaa i jak było? Opowiadaj
- Haha spokojnie, najpierw się przebiorę, a ty weź torbę
- Dobra, masz 5 min. - odpowiedziałam i wbiegłam razem z nią na górę
W końcu Olivia wyszła z łazienki, a ja z popcornem czekałam w pokoju.
- Eee, ale to nie będzie film
- Wiem, wiem, ale tak lepiej się słucha - odpowiedziałam z uśmiechem - To opowiadaj
- Dobra, dobra - Olivia zaczęła wszystko opowiadać, a ja uważnie się wsłuchiwałam. Dziwne. Powinnam się cieszyć, ale przeciwnie, byłam smutna. Czułam, że muszę wszystko powiedzieć przyjaciółce.
- Ej, co jest? - zapytała widząc moją minę
- Nic
- No przecież widzę. Mnie nie oszukasz
- Ehh - westchnęłam - Gubię się w tym wszystkim. Jestem do bani
- Wcale nie jesteś. W czym się gubisz?
- Ciągle wszystko ukrywam. Mam tego dość - powiedziałam, a po moim policzku zaczęły spływać słone łzy
- Co ukrywasz? - zapytała spoglądając na mnie zdziwiona
- Wszystko. O Lucasie, o Willu, o tym, że jest dobrze, choć tak naprawdę nie jest
- Czekaj, czekaj. Nic nie rozumiem.
Złapałam głęboki oddech i zaczęłam historię. Najpierw powiedziałam o Lucasie, o jego pocałunku, prośbach o powrót, a potem wszystko o Willu i w skrócie jeszcze o Nicole. Olivia chyba bardzo się zdziwiła, bo nie mogła nic powiedzieć.
- Czemu mi nie powiedziałaś? - wydukała
- Sama nie wiem - odpowiedziałam ze spuszczoną głową. Olivia podeszła bliżej i mnie przytuliła. Bardzo się zdziwiłam, bo myślałam, że będzie miała do mnie jakiś uraz.
- Wcale nie jest tak źle jak myślisz - pocieszała mnie - zawsze może być gorzej, a zresztą pogodziłaś się z Willem i jest okay.
- No niby tak, ale...
- Nie ma żadnego "ale", wstawaj i idziemy na spacer
Wykonałam jej prośbę i już po 15 min siedziałyśmy na ławce w parku. Cały czas rozmawiałyśmy dopóki Olivia nie usłyszała telefonu. Po jej minie można było wywnioskować, że to jakaś dobra informacja. Spojrzałam na nią, a ona tylko odpowiedziała:
- Mama z tatą wracają! Tata zwolnił się z pracy. Powiedział, że ta odległość szkodzi naszej rodzinie i wracają!
- To super! - krzyknęłam ze szczęścia, ale po chwili zmieniłam wyraz twarzy na trochę smutniejszy
- Nie cieszysz się? - zapytała Olivia
- No pewnie, że się cieszę, ale... już przyzwyczaiłam się, że jesteś blisko
Przyjaciółka przytuliła mnie - Pamiętaj, że zawsze będę z tobą nawet nie wiadomo jak daleko mieszkałybyśmy od siebie. Zresztą będę mieszkać trzy domy dalej od ciebie, więc to żadna przeszkoda dla nas
Uśmiechnęłam się i wróciłyśmy do domu. Pomogłam Olivii spakować wszystkie walizki, gdyż jej rodzice wracają już jutro około godziny 10.00. Zadowolone zjadłyśmy kolacje i udałyśmy się na górę.
Jutro szkoła - pomyślałam
Jak zwykle byłam ciekawa, co przyniesie jutro. Rozmyślając tak, zasnęłam.
Rano jak zwykle postawił mnie na równe nogi mój budzik. Z chęcią bym go za to zabiła, ale niestety nie jest żywy. Wygramoliłam się z łóżka i po 30 min byłam gotowa. Wzięłam torbę i ruszyłam z moją przyjaciółką w kierunku budynku szkolnego. Lekcje minęły błyskawicznie. Zero sprawdzianów, zero kartkówek. Takie coś to mi pasowało. Olivia poszła gdzieś z Maksem, a ja nie chcąc im przeszkadzać ruszyłam razem z Willem i Nicole. Tak, Nicole dołączyła do naszej paczki. W sumie nie miałam nic przeciwko temu, chociaż na razie nie miałam zamiaru zdradzać jej moich sekretów i chyba nigdy tego nie zrobię. No cóż, lubię ją, ale bardziej ufam Olivii. Znamy się już dawno i wiemy o sobie wszystko. Razem w trójkę weszliśmy do kawiarni i zamówiliśmy lody malinowe. Głównie rozmawialiśmy o Nicole. W końcu musiałam się o niej coś dowiedzieć. Spojrzałam na zegarek i zauważyłam, że jest 16.14. Szybko wstałam od stolika i wyszłam zostawiając tamtą dwójkę samą. Will miał przyjść wieczorem na ostatnie już korki z angielskiego, więc i tak mielibyśmy czas, żeby pogadać. Oczywiście po przyjściu do domu nie obyło się bez wytłumaczenia mojego późniejszego przybycia.
Wybiła 18.27, a Willa nie było. Trochę się zdziwiłam, bo zawsze był przed czasem. Zegar tykał, a jego dalej nie było. Około 19.00. domyśliłam się, że chyba nie ma co liczyć na jego przyjście. Pod przymusem taty udałam się do sklepu po cytryny. Widok jaki zastałam wracając bardzo mnie zdziwił.
- Co?! - krzyknęłam do siebie
Will siedział sobie na ławce w parku, a obok siedziała Nicole opierając swoją głowę na jego ramieniu i trzymając go za rękę. Nie mogę powiedzieć, co wtedy czułam. Przecież Will jest tylko przyjacielem, a w moim przypadku pojawiło się coś w stylu... zazdrości? To nie było możliwe. I znowu wszystkie wspomnienia wróciły. O pocałunku i o tym, że teraz mogłabym to ja być na miejscu Nicole. Ale chwila, ona dopiero była kilka dni. Czy w tym czasie mogłoby między nimi coś zaiskrzyć? Chyba, że... coś było już dwa lata temu na obozie.
Weszłam do domu i rzuciłam cytryny na stół. Zdziwiło to tatę, ale nic nie powiedział. Wbiegłam do pokoju i walnęłam się na łóżko.
- Jesteś głupia! - krzyknęłam na siebie
Ja na serio chyba coś czułam cały czas, ale tego nie zauważałam, a może nie chciałam zauważyć? A gdybym wtedy nie uciekła? Może byłabym wtedy z Willem i nie czułabym tej cholernej zazdrości. Powoli żałowałam, że nie mogłam wyznać mu wcześniej, co czuję. Widocznie dopiero Nicole uświadomiła mi to wszystko. Usiadłam przy pianinie i zaczęłam grać piosenkę Jessici Jarrell - Key to my heart. Oddawała to wszystko, co teraz czułam. Dostałam sms'a:
" Przepraszam, że nie przyszedłem na korki, ale musiałem wyjechać pilnie z rodzicami i dopiero jestem w drodze powrotnej. Do zobaczenia w szkole :) Will"
Przeczytałam go i się rozpłakałam. Oszukał mnie. Tak po prostu mnie oszukał, żebym nic się nie dowiedziała.


Heeej ;) Rozdział jest krótki, ale trochę się w nim dzieje. 
Teraz informacja organizacyjna. Rozdziały będę zawsze ( czasami zdarzą się wyjątki :)) dodawać w piątki, soboty lub niedziele, gdyż wtedy mam czas, żeby napisać, poprawić je itd. 
Mam nadzieję, że rozdział wam się podoba. Papa ;*
Czytasz = Komentujesz

piątek, 16 marca 2012

Rozdział VII

Następne dwa tygodnie minęły dość spokojnie. Jak się okazało, Olivka chodzi z Maksem. Fakt ten bardzo mnie uszczęśliwił, bo pasują do siebie i zależy im na sobie. Jeśli chodzi o mnie i o Willa to nadal jest tak samo. Jesteśmy po prostu przyjaciółmi i nikim więcej. Nie wierzę w to, że kiedyś z tego może coś być. Wydaje mi się to nierealne, a zresztą Will sam powiedział: " Przecież ja nic do ciebie nie czuję. Jesteśmy tylko przyjaciółmi ".
Usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz: "1 nieodebrana wiadomość od Will". Przeczytałam ją w myślach: "Za 5 min. będę."
Najgorsze było to, że nie byłam jeszcze ubrana. Szybko pobiegłam do garderoby. Wybrałam jasne rurki, jeansową koszulę i brązowe buty lita. Włosy związałam w niedbałego koka. Pociągnęłam rzęsy tuszem i zbiegłam na dół.
- Ile musiałeś czekać? - zapytałam lekko się uśmiechając
- Nie za wiele... gdzieś... - Will spojrzał na zegarek - gdzieś... pół godziny
- Ouu... przepraszam -  zrobiłam słodką minkę
- Dobra, nic się nie stało - odparł - Ale pospieszmy się, bo nie zdążymy na film
- Jasne - odpowiedziałam biorąc torebkę
Udaliśmy się w kierunku kina. Zastanawiając się, co wybrać usłyszałam nieznajomy dotąd głos:
- Idźcie na jakiś romantyczny film dla zakochanych - razem z Willem odwróciliśmy się. Zauważyłam jakąś uśmiechniętą dziewczynę. Po minie chłopaka można było wywnioskować, że ją zna.
- Nicole? - zapytał niedowierzając
- Tak, to ja we własnej osobie - odpowiedziała. Muszę przyznać, że nie należała ona do najbrzydszych. Wręcz przeciwnie, była bardzo ładna. Tylko skąd Will ja zna? Jak się później okazało, poznali się 2 lata temu na obozie.
- Co ty tu robisz? - zapytał
- Ja? Przeprowadziłam się tu. Mieszkam tu już od trzech dni - rzekła wyszczerzając swoje białe zęby. Rozmowa Willa i Nicole kwitła, a ja siedziałam z boku jak jakiś wyrzutek. Coraz bardziej mnie to wkurzało. Najpierw sam zaproponował pójście do kina, a teraz zostawił mnie samą. W końcu nie wytrzymałam.
- Wiecie, co? Ja już chyba pójdę. Źle się czuję - odpowiedziałam z udawanym grymasem na twarzy. Will chyba wyczuł, że ściemniam, ale nie powiedział tego wprost. Wracając do domu, wstąpiłam do kawiarni po ciastko z kremem waniliowym. Weszłam do pokoju, ale nie zastałam tam Olivki. Spojrzałam na biurko, gdzie leżała jakaś karteczka.
" Hej, nie było cię w domu, więc nie miałam jak ci tego przekazać. Dzisiaj i jutro mnie nie będzie, bo wyjeżdżam z Maksem. Gdzie? Nie wiem. To ma być niespodzianka, a odmówić nie mogłam. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Buziaki, pa."
Uśmiechnęłam się sama do siebie i walnęłam się na łóżko. Myślałam o Willu i Nicole. Byłam wkurzona na niego, że miał mnie gdzieś i wolał gadać z "tamtą". Moje rozmyślania przerwał dźwięk telefonu. Nacisnęłam zieloną słuchawkę:
" Co tam? " - usłyszałam znajomy głos
- Super, teraz się mną zainteresował - pomyślałam
Nie czekając dłużej rozłączyłam się. Po chwili znowu zadzwonił, a potem jeszcze dziewięć razy. Mimo tego, nie odebrałam. Usiadłam po turecku na łóżku, włożyłam do uszu słuchawki i całkowicie odłączyłam się od świata. Nie wiem nawet kiedy, ale zasnęłam.
- Jessica! Jessica! - usłyszałam wołanie
- Co?!
- Wstawaj!
- Po co?!
- Jest 16.00. Chcesz tu tak gnić? - zapytał Will śmiejąc się
- Po co tu przyszedłeś? A tak w ogóle, to kto cię tu wpuścił?!
- Twój tata - odparł - Przyszedłem zapytać, co u ciebie?
Sztucznie się uśmiechnęłam - Jestem przepełniona radością, której nie mam już, gdzie pomieścić. Chcesz trochę? - zapytałam z ironią w głosie
- No, możesz dać, ale poczekaj pójdę po butelkę - odpowiedział z lekkim uśmiechem
- To nie jest śmieszne
- Wcale - Will wybuchnął śmiechem
- Jak masz mi tu truć dupę, to spadaj - powiedziałam nakrywając poduszkę na głowę
- Dobra, dobra. A tak w ogóle to czemu tak szybko poszłaś? - zapytał
- Eee... mówiłam już. Źle się czułam
- Taa... jasne. Uważaj, bo ci jeszcze uwierzę - odpowiedział chłopak - Nie podobało ci się towarzystwo, co nie?
Po chwili milczenia odpowiedziałam - Nie, nie chodzi o to.
- No to o co?
- Czy ty udajesz, czy na serio nie kumasz? Jak ty się zachowałeś?! Mieliśmy iść do kina, nawet sam to zaproponowałeś, a potem mnie wykiwałeś, bo wolałeś pogadać sobie z Nicole - podniosłam ton
- Jessica, przestań! Nie widzieliśmy się dwa lata
- To cię nie usprawiedliwia - spojrzałam na niego
- Po prostu jesteś zazdrosna - powiedział stanowczo
- Nie, nie jestem! - krzyknęłam
- Jesteś i nie drzyj się tak
- Nie! To jest mój dom i będę robić, co mi się podoba - wstałam
- Wiesz o co się kłócimy? O to, czy...
- Nie kłócimy się tylko przeprowadzamy konwersacje - przerwałam mu
- Jak chcesz... Więc kłóci...  - spojrzałam na niego - eee... rozmawiamy głośniej niż zwykle o tym, czy jesteś zazdrosna czy nie, a to wcale nie ma sensu, więc jak chcesz być obrażona to sobie bądź, ja spadam - Will ruszył w kierunku wyjścia
- Nie, czekaj - krzyknęłam. Nie mogłam doprowadzić do kolejnej kłótni czy tam konwersacji między nami. Może Will rzeczywiście miał rację, a ja uparcie stawiałam na swoim.
- Porozmawiajmy - zaproponowałam, a chłopak usiadł na łóżku i czekał na moje dalsze słowa.- Sama nie wiem, czy jestem zazdrosna. Po prostu nadzwyczajnie w świecie nie wiem. Nie chce się kłócić o takie coś, tylko po prostu głupio się poczułam, kiedy cały czas gadałeś z Nicole, a ja siedziałam z boku tak sama
- Dobra, chyba masz rację. Co prawda, dawno się nie widzieliśmy, ale nie powinienem cię tak wystawić
Uśmiechnęłam się, na co on odpowiedział tym samym
- Aaa... i jest jeszcze jedna sprawa - dodał
- Jaka? - zapytałam
- Nicole będzie z nami w jednej klasie
- Okej
- Nie wkurzasz się? - zapytał zdziwiony
- Nie, a czemu? Nie przeszkadza mi to
- To fajnie - odpowiedział - Ale nie będziesz zła, jeśli będę z nią rozmawiał?
- Nie - zapewniłam go z uśmiechem na twarzy po czym pożegnaliśmy się
Spojrzałam na zegarek. Było gdzieś po 17.00. Sprawdziłam zawartość mojego portfela i postanowiłam coś sobie kupić. Jako pierwszy odwiedziłam butik. W oko od razu wpadły mi piękne, kremowe szpilki. Przymierzając je usłyszałam jakiś głos:
- Jeeej, jakie śliczne - spojrzałam w górę i zauważyłam Nicole. Uśmiechnęłam się. - Lepiej się czujesz? - zapytała.
Nie za bardzo zrozumiałam o co chodzi, ale po chwili odpowiedziałam - Tak, tak, już znacznie lepiej
- Co ty na to, żebyśmy razem pochodziły po sklepach?
- Z wielką chęcią - odpowiedziałam szczerze
Myliłam się, co do Nicole. Nie była taka zła jak mi się wydawało. W rzeczywistości bardzo dużo nas łączyło i od razu znalazłyśmy wspólny język. Zmęczona całymi zakupami, doszłam do wniosku, że jest już późno, więc wróciłam do domu.

Hej ;) Na początku baaardzo chciałabym podziękować za te miłe komentarze :)
Co do rozdziału. Wiem, nie jest najlepszy, ale mam już pomysł na następne, w których będzie się więcej działo.Papa ;*

sobota, 10 marca 2012

Rozdział VI

Wiedziałam, że zaraz coś nastąpi. Jednak mój umysł wrócił spowrotem na ziemię. Odsunęłam się dość szybko i odwróciłam się do niego tyłem. Czułam na sobie jego wzrok. Myślałam, że da sobie spokój i zacznie udawać, że nic się nie stało, że wszystko jest w porządku. Jednak myliłam się. Will podszedł bliżej i stanął na przeciw mnie. Złapał moją twarz w dłonie i spojrzał się głęboko w oczy. Nie wiedziałam, co mam robić. Z jednej strony chciałam zostać, a z drugiej uciec.
- Spójrz na mnie - wyszeptał
Nie zwróciłam na to uwagi. Odsunęłam się gwałtowniej niż przed chwilą i pobiegłam do łazienki. Zamknęłam się i zjechałam po drzwiach do pozycji siedzącej. Do oczu cisnęły mi się łzy. Nie wiedziałam tylko dlaczego, przecież nic do niego nie czułam. A może tylko tak mi się zdawało? Moje rozmyślania przerwał dźwięk trzaskających drzwi. Wiedziałam, że to Will. W mojej głowie roiło się pełno myśli. Nie mam pojęcia jak długo siedziałam w łazience, ale w końcu wyszłam wcześniej przeglądając się w lustrze. Wyglądałam jak potwór. Przemyłam twarz zimną wodą i poszłam do swojego pokoju. Usiadłam przy pianinie i zaczęłam grać. Nawet nie zauważyłam, kiedy do pokoju weszła Olivka.
- No to gadaj, co się stało? - powiedziała siadając po turecku na łóżku
- Nic się nie stało. Dlaczego pytasz? - odpowiedziałam nie przerywając grać
- Przecież widzę. Przede mną kochana nic nie ukryjesz
Sztucznie się uśmiechnęłam - Na prawdę nic się nie stało. Jestem po prostu zmęczona. Angielski Willa nie jest najlepszy, a tłumaczenie mu wszystkiego nie należy do najprostszych zadań - poinformowałam przyjaciółkę. Nie mam pojęcia, co się ze mną działo. To była już druga rzecz, której nie powiedziałam Olivii. Przecież wszystko sobie zawsze mówiłyśmy. Tylko ja teraz nie byłam szczera. Głupio się z tym czułam.
- Na pewno? - zapytała
- Tak - uśmiechnęłam się - A teraz gadaj, jak tam z Maksem - zmieniłam temat
- Super - odpowiedziała i opowiedziała mi wszystko z detalami. Właśnie to bolało mnie najbardziej. Ona potrafiła być szczera, a ja? Chcąc zapomnieć o dzisiejszym zajściu udałam się do łazienki, gdzie wzięłam długą i gorącą kąpiel. Ubrana w ulubioną piżamę, padłam w objęcia Morfeusza.
Pierwszy widok, jaki zobaczyłam po przebudzeniu, to śpiąca jeszcze Olivka na sąsiednim łóżku. Nagle wszystkie myśli powróciły. Zrobiło mi się strasznie smutno. Wstałam wolno i udałam się w stronę łazienki. Ubrałam rurki, luźny sweterek a pod nim jasną bokserkę. Na nogi wcisnęłam buty na koturnach. Włosy związałam w niedbałego warkocza, pociągnęłam rzęsy tuszem i nałożyłam błyszczyk na usta. Spojrzałam na zegarek. Była 7.15. Postanowiłam obudzić Olivię. Nie było to łatwe zadanie, ale po zagrożeniu jej wiadrem z wodą, zerwała się na równe nogi. Zjadłyśmy śniadanie i poszłyśmy do szkoły. Zdążyłyśmy w ostatniej chwili. Lekcje były mega nudne i mijały niebłagalnie wolno. Ostatnia była chemia.
- Proszę, aby dziewczyny podeszły i wylosowały jakiegoś chłopaka - powiedziała pani - Będziecie robić doświadczenia
Każda z nas chodziła po kolei i losowała karteczkę, na której było napisane imię chłopaka. Olivce się poszczęściło, bo była w parze z Maksem. Przyszła kolej na mnie. W myślach przeczytałam karteczkę - Will. Była to najgorsza opcja, ale nie miałam wyjścia. Zamienić się też nie mogłam. Podeszłam do jego ławki i usiadłam obok pokazując karteczkę. Wszystko robiliśmy, tak jak kazała pani. 10 min przed dzwonkiem mieliśmy przeprowadzić jeszcze jedno doświadczenie. Niestety pech mnie nie opuścił i pomyliłam składniki. Powstała mieszanina zaczęła się podnosić i wyciekać z probówki. Nim zauważyłam, co się stało, cała ławka zalana była zieloną, kleistą mazią.
- O nie! Tylko nie to! - prawie krzyknęłam
- Co się stało? - zapytała pani, która dopiero teraz zauważyła zieloną substancję na ławce i już prawie na podłodze. Zadzwonił dzwonek. - Weźcie ścierki i to posprzątajcie - dodała chowając inne sprzęty chemiczne na półki.
- Zostawię wam tu klucze. Jak skończycie zanieście je panu woźnemu. Do widzenia - powiedziała po czym wyszła. Byłam strasznie wkurzona. Po pierwsze miałam zostać po lekcjach i szorować ławkę, a musiałam iść do szkoły muzycznej, więc spóźnienie było gwarantowane. Po drugie siedziałam tam z Willem, a po trzecie ubrudziłam sobie spodnie. Cały czas milczeliśmy, a kiedy skończyliśmy i chciałam wyjść coś mi to uniemożliwiało. Odwróciłam się.
- Co chcesz? - zapytałam
- Przepraszam - powiedział Will
- Mhm - udałam obojętną
- Proszę, Jessica. Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Nie chciałem, żeby tak się stało. Przepraszam. Możemy o tym zapomnieć?
Opuściłam głowę myśląc nad tym wszystkim.
- Chcę, żeby było jak dawniej - ciągnął - To było głupstwo, które się nigdy nie powtórzy. Wybaczysz? - zapytał ponownie. Nic nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam, jak postąpić. Odszedł. Po prostu poszedł sobie zostawiając mnie samą. Byłam jeszcze bardziej wkurzona niż przedtem. Była to złość do samej siebie, że nie umiem przebaczać ludziom. Zaniosłam klucze woźnemu i poszłam do szkoły muzycznej. Nie mogłam się skoncentrować, a kiedy wróciłam do domu zauważyłam Maksa i Olivkę zajadających się popcornem i wtulonych w siebie. Zdziwił mnie ten widok, ale cieszyłam się, że układa im się. Po cichu poszłam na górę. Odrobiłam lekcje i nauczyłam się na fizykę. Położyłam się na łóżku i włączyłam MP4. Nie wiem, jak długą myślałam, ale w pewnym momencie wstałam, podeszłam do lustra i przyjrzałam się swojemu odbiciu.
- Jessica, naucz się przebaczać - usłyszałam głos z mojej głowy, a może z serca
Ubrałam płaszczyk, założyłam buty i wyszłam z domu.
Stanęłam przed wielkimi drzwiami i zapukałam. Serce waliło mi jak młotem. W progu zauważyłam małą dziewczynkę.
- Cześć Meg, jest Will? - zapytałam
- Cześć, jest. Zawołać go?
- Tak, ale wiesz... - dodałam po chwili - zaprowadź mnie do jego pokoju
- To chodź - Meggy złapała mnie za rękę. Szłyśmy schodami, a potem długim korytarzem
- Idź tam - wskazała na brązowe drzwi i poszła do swojego pokoju
Stanęłam w miejscu i już miałam się cofnąć, ale uznałam, że to nie ma sensu. Zapukałam i po usłyszeniu "proszę" lekko uchyliłam drzwi. Chłopak spojrzał na mnie, a piłka od kosza, którą właśnie podrzucał, spadła na podłogę.
- Nic nie mów - powiedziałam - przemyślałam to wszystko. Powinnam ci wybaczyć wcześniej, ale zrobię to teraz - spuściłam głowę
- Nie smuć się. To jest głównie moja wina.  Nie wiem, co mi się wtedy stało, przecież ja nic do ciebie nie czuję. Jesteśmy tylko przyjaciółmi
- Wiem i bardzo się z tego cieszę. Nie chcę, żeby to się rozpadło i dlatego Ci wybaczam. Wiem, że tego żałujesz.
Chłopak uśmiechnął się i przytuliliśmy się na zgodę. Długo rozmawialiśmy dopóki nie spojrzałam na zegarek. Była 22.30. Will postanowił mnie odprowadzić. Pożegnaliśmy się i ruszyłam do swojego pokoju.

sobota, 3 marca 2012

Rozdział V

Rano wstałam już o 6.00. Coś nie pozwalało mi spać. Przypominałam sobie zdarzenia z wczorajszego dnia.
- Olivka! - wykrzyknęłam sama do siebie, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że tata jeszcze śpi, więc szybko zatkałam usta ręką. - Gdzie ona jest? - myślałam. Chwyciłam za telefon i bez wahania wykręciłam jej numer.
- Halo? - odezwał się zaspany głos - Jessica? Co się stało?
- Ty się mnie pytasz, co się stało?! Gdzie jesteś? Miałaś przecież wrócić do domu. Gdzie byłaś całą noc?
- Spokojnie - odpowiedziała - Nie martw się. Jestem u Maksa. W domu ci opowiem. Pa - rozłączyła się zanim zdążyłam zadać następne pytanie.
Po naszej rozmowie od razu zasnęłam z telefonem w ręku. Spałam sobie smacznie dopóki nie usłyszałam dźwięku alarmu. Odruchowo zaczęłam szukać mojego telefonu i w końcu go znalazłam, był pod łóżkiem. Wybiła godzina 7.00. Chyba pierwszy raz wstałam tak wcześnie do szkoły. Już pół godziny później byłam na równych nogach i szykowałam sobie śniadanie. Usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazała się przyjaciółka, która przywitała się buziakiem w policzek i bez słowa pobiegła na górę się przebrać. Kiedy przyszła, kończyłam pić kakao.
- To powiesz mi czy nie? - zaczęłam nie odrywając wzroku od leżącej obok łyżeczki
- Co?
- No czemu cię nie było całą noc? - spojrzałam na nią - Martwiłam o ciebie. Nawet nie zadzwoniłaś
- Wiem, Jessica. Przepraszam, ale zagadałam się z Maksem. Było późno, a on zaproponował mi, żebym u niego przenocowała
- Mhm
- Jesteś zła? - zapytała
- Nie wiem. Czy ty nie rozumiesz, że się o ciebie bałam. A jakby ci się coś stało?
Olivia opuściła głowę - Przepraszam
- No dobra wybaczam - na mojej twarzy pojawił się uśmiech - Ale, żeby mi to było ostatni raz - powiedziałam stanowczo
- Tak jest - podniosła głowę i zasalutowała po czym wybuchła śmiechem.
Przytuliłyśmy się na zgodę.
- Dobra gadaj mi tu teraz, co robiliście? - zapytałam
Twarz Olivii rozpromieniła się. - Gadaliśmy, oglądaliśmy film i gadaliśmy
- Iii?
- Co? - zaczęła się śmiać - Pocałował mnie tylko w policzek na pożegnanie
Zaczęłam piszczeć jak głupia. Moja przyjaciółka próbowała mnie uspokoić, ale chyba jej nie wyszło. Wiedziałam od początku, że między nimi coś iskrzy. Oczywiście nie obyło się bez pytań o mnie i Willa. Opowiedziałam jej wszystko po czym z wielkimi uśmiechami na twarzy ruszyłyśmy w stronę szkoły.
Na j. angielskim babka oddawała pisane tydzień wcześniej bardzo ważne testy. O mało co nie spadłam z krzesła, kiedy dostałam moją kartkę, na której pisało:
"Ilość punktów do zdobycia: 150
Zdobyte punkty: 150
Ocena: 6"
Olivce dodatkowe zajęcia widocznie bardzo pomogły, bo uzyskała aż 86 punktów. Wydaje się, że to nie za wiele, ale porównując do wyników ostatniego testu napisała to rewelacyjnie. Odwróciłam się w stronę Willa, który nie był chyba zbytnio zadowolony. Spojrzałam na jego kartkę. Dostał tylko 24 punkty i ocenę niedostateczną. Nie wiedziałam jak u pomóc. Lekcja dobiegała końca. Zadzwonił dzwonek oznajmiający koniec zajęć. Wychodząc z klasy zatrzymała mnie pani.
- Jessica, możesz podejść?
Wykonałam jej polecenie i spojrzałam się pytająco.
- Mam pytanie. Czy mogłabyś pomóc Willowi? Bardzo słabo napisał test i musi go poprawić.
Dopiero zauważyłam stojącego obok chłopaka. Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem
- Jasne, nie ma problemu - oznajmiłam
Will spojrzał na mnie, a z jego twarzy odczytałam "Dziękuję". Pani wytłumaczyła mi jakie tematy mamy opracować po czym wyszłam z klasy. Nastolatek dogonił mnie i oczywiście podziękował. Umówiliśmy się, że będziemy się spotykać w poniedziałki i środy, gdyż w czwartki i wtorki chodzę do szkoły muzycznej, a w piątki mam treningi. Postanowiliśmy, że ma przychodzić do mnie o 18.00. Will odprowadził mnie do domu, po czym odszedł. W domu czekała już Olivia, która chcąc przeprosić mnie za tamten wybryk zrobiła obiad. Trochę mnie to rozbawiło, bo nigdy nie widziałam jej gotującej. Jednak muszę przyznać, że spaghetti, które zrobiła, było pyszne. Udałyśmy się na górę, gdzie odrobiłyśmy pracę domową z matematyki i j. francuskiego.
- Dobra to nie będę wam przeszkadzać - powiedziała Olivia spoglądając na zegarek
- Skąd wiesz? - zapytałam lekko zdziwiona
- Will powiedział Maksowi, a Maks mi. Proste - odpowiedziała z uśmiechem na twarzy - Ja spadam. Jak by co, to dzwoń, jestem...
- U Maksa - przerwałam jej - Papa
Olivia wyszła z domu wcześniej biorąc torebkę. Usłyszałam znowu dźwięk telefonu:
"Zaraz będę. Will :)"
Szybko przejrzałam się w lustrze i poprawiłam włosy. Po chwili razem z chłopakiem siedzieliśmy w moim pokoju. Tłumaczyłam mu wszystko po kolei. Wszystkie czasy, zaimki i inne rzeczy.
- Głodna jestem - powiedziałam - Chodź, zrobimy coś do jedzenia
- Jasne - odparł z uśmiechem
W kuchni znalazłam tylko ser mozzarella, pomidory i chleb.
- Trzeba by było wybrać się w końcu do sklepu - pomyślałam
- Dobra, to zrobimy mini zapiekanki, ty łap nożna i krój te pomidory, a ja wezmę się za ser i chleb
- Okej - odpowiedział biorąc się do roboty
Podałam mu noża, a ja sama zaczęłam kroić ser w plasterki.
- Ała - prawie krzyknęłam łapiąc się za palec
- Co się stało? - zapytał przestraszony Will
- Nic, ucięłam się
- Daj, zobaczę - wykonałam jego prośbę - Gdzie masz apteczkę?
- Tam - wskazałam na szafkę
Chłopak nakleił mi plaster.
- Dziękuję - powiedziałam. Nawet nie zauważyłam, że stoimy bardzo blisko siebie. Podniósł mój podbródek. Poczułam jego oddech...

Hejka :) Mam taką małą prośbę. 
Jeśli to czytacie, to proszę komentujcie to, bo każdy komentarz jest dla mnie bardzo ważny. 
Chciałabym wiedzieć kto czyta to opowiadanie, czy wam się podoba itd.
Jeśli dodaecie mnie do obserwowanych, skomentujecie to ja się na pewno odwdzięczę.
Myślę, że rozdział nie jest zły. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Papa ;*