sobota, 30 czerwca 2012

zawieszam :(

hej, przychodzę ze smutną wiadomością :(Otóż zawieszam bloga na czas nieokreślony... Nie mam czasu teraz dodawać nowych rozdziałów i nie chcę gnić przed kompem pisząc notki, które wcale nie miałyby sensu... Tak więc papa <3
PS postaram się komentować wasze blogi, ale nie obiecuję :(

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział XXII

Zdjęłam moje wysokie szpilki i chwyciłam je w dłonie. Usiadłam na jednej z huśtawek i cicho płakałam. To miała być świetna impreza, a skończyła się masakrycznie. Usłyszałam jakiś dziwny dźwięk i odskoczyłam do tyłu. Uspokoiłam siś trochę, gdy okazało się, że była to tylko sowa.
- Cześć
Odwróciłam się za siebie i zauważyłam jakiegoś chłopaka. Popatrzyłam na niego i szybko otarłam spływającą łzę.
- Cześć  - wydukałam - znamy się?
- Nie, ale jestem David, a ty?
- Jessica - odpowiedziałam
- Miło mi
- Mi również
Chłopak usiadł na sąsiedniej huśtawce i milczał.
- Co tu robisz o tej porze? - przerwałam ciszę
- Pokłóciłem się z dziewczyną, a to miejce nocą jest takie ciche, a zarazem tajemnicze. Lubię tu przebywać, bo kojarzy mi sie z dzieciństwem. Ale co taka dziewczyna jak ty robi tu sama? - zadał pytanie David
- To samo, co ty
- Też się pokłóciłaś z dziewczyną? E to znaczy chłopakiem - dodał lekko zakłopotany
- Uhm
- Rozumiem, że nie chcesz o tym gadać, więc nie zaczynam
- I dobrze. Nie chcę narazie do tego wracać
- A nie powinnaś być w domu o tej porze
- Dzieckiem nie jestem - odpowiedziałam oschle
- Rozumiem
Nastała głucha cisza, którą przerwał dźwięk telefonu Davida. Nie odebrał.
- Czemu nie odbierzesz? -zapytałam
- Bo nie - odparł na co ja wyciągnęłam telefon i ponownie sprawdziłam godzinę. Taty nie chciałam budzić, żeby po mnie przyjechał, a do domu musiałam jakoś dojść. Zresztą nie znałam drogi powrotnej.
- Eee David?
- No
- Takie pytanko do ciebie. Dobrze znasz tą okolicę?
- Ba! Bardzo dobrze! Mieszkam tu od dziecka i znam każdy kąt tego misteczka i nie tylko. A co? - dodał po chwili zamyślenia
- Bo wiesz, muszę trafić do domu a...
- Okay, gdzie mieszkasz?
- Na La Timone 16
- O to całkiem niedaleko - dodał - W takim razie zbieramy się
- Już wstaję

Całą drogę rozmawiałam z Davidem dosłownie o wszystkim. Jak się okazało, mieszka on bardzo blisko mnie, bo tylko ulicę dalej. Może to i dziwne, ale jeszcze nigdy go nie widziałam. Całkiem miło nam się rozmawiało. Dość dużo się o nim dowiedziałam, a on o mnie. Wymieniliśmy się numerami i pożegnaliśmy się przed moim domem. Po cichu weszłam do domu nie chcąc obudzić taty. Plan się jednak nie udał, bo siedział on przed telewizorem oglądając jakąś komedię. Nie obyło sie bez kilku pytań, ale dałam sobie z nimi radę i już po 5 min. leżałam w wannie. Dosypałam soli do kapieli i rozkoszowałam się jej zapachem. Doskwierający mi ból nóg powoli znikał, więc postanowiłam zakończyć ten cały relaksik. Wytarłam się ręcznikiem i założyłam luźną piżamę. Nasmarowałam twarz kremem, umyłam zęby i walnęłam się na łóżko. Czekała mnie miła niespodzianka na koniec, a raczej początek tego dnia, bo była już 5.55. Otóż dostałam sms' a od Davida:
" Dobranoc ;) "
W sumie to polubiłam go, był dość miły i fajnie się z nim rozmawiało. Zabrałam się za odpisywanie, ale nie zdążyłam zakończyć tej czynności, gdyż zasnęłam z telefonem  w ręce. Śnił mi się Will, a dokładniej nasza kłótnia na urodzinach Maksa. Trochę mi go żal, bo spieprzyliśmy mu urodziny, ale mam nadzieję, że pozostali się dobrze bawili. Obudziło mnie dopiero szturchanie w ramię.
- Wstawaj, już grubo po 15.00, a zresztą obiad już stygnie
- Mmm, a co jest?
- Zejdź to się dowiesz
- Ej no - dodałam z udawanym grymasem
- No co? Nie ma tak dobrze. Masz 5 min. na zejście, bo inaczej zjem wszytko sam
- No dobra, dobra
Przeciągnęłam się i spojrzałam na zegarek. Faktycznie było po 15., a ja naprawdę zgłodniałam, więc wygarmoliłam się z łóżka i po chwili byłam na dole. Jak się okazało na obiad była lasagne. Zjadłam całą zawartość talerza i znów wczołgałam się na górę. Jakie plany na dziś? Chyba żadne, nie mam ochoty na nic. Chciałam jeszcze trochę odpocząć, ale nie doszło to do skutku, gdyż zadzwoniła do mnie Olivia. Miałyśmy spotkać się za pół godziny w parku. Ubrałam kolorowe szorty i białą bokserkę. Na nogi wcisnęłam vansy i wybiegłam z domu. Zjawiłam się przed czasem, ale nic się nie stało, bo Olivia też już tam była.
- Cześć  - zaczęłam
- Hej
- To o czym chciałaś pogadać? - zapytałam
- A no tak. Mogłabyś mi powiedzieć, co się wczoraj zdarzyło?
Spóściłam głowę na dół. Nie chciałam odpowiadać, że nic, bo przecież tak nie było. Opowiedziałam wszystko przyjaciółce.
- Kto to ten cały David?
- Jakiś chłopak z okolicy, wczoraj go poznłam
- A Will?
- Ale że co Will?
- Znowu będzie zazdrosny jak się dowie
- To będzie miał problem, bo musi zrozumieć to, że mam prawo rozmwaić z kim chcę i o czym chcę
- Aha
- No wal dalej - dodałam
- Ale co?
- Wiem, że chcesz pwiedzieć coś jeszcze, więc dajesz
- Wil był wczoraj u mnie - odpowiedziała po dłuższej chwili milczenia
- Niby po co?
- Spytać się, czy byłaś u mnie. Chyba się martwił
- No i bardzo dobrze. Nie mam ochoty z nim gadać. Wkurzył mnie i tyle
- Ale...
- Nie ma "ale", bo ja już spadam. Trzymaj się
- Ehh pa - dodała i poszła w przeciwnym kierunku.

niedziela, 17 czerwca 2012

Rozdział XXI

~ kilka dni później ~
Tak, z Willem się pogodziłam. Bo w sumie ja nie chce mu przeszkadzać w spełnianiu marzeń, a jeśli ta szkoła ma mu w czymś pomóc, to dlaczego ja mam być przeszkodą? Na pewno będę tęsknić i dobrze wiem, że dzielić nas będzie mnóstwo kilometrów, ale co ja na to poradzę? Zresztą jeszcze nic nie wiadomo, ale wolę już oswoić się z myślą, że być może nadejdzie rozłąka.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos telefonu. Otrzymałam wiadomość od Willa:
" Bądź gotowa za godzinę. ;* "
Odpisałam krótkim " okay ;* " i udałam się łazienki. Wzięłam orzeźwiający prysznic i umyłam włosy. Po chwili stałam przed szafą, by wyciągnąć rzeczy na imprezę. Dzisiaj były urodziny Maksa i każdy dobrze o tym wiedział. Biedak jednak chyba myśli, że zapomnieliśmy o nim, ale nic na to nie poradzimy skoro chcemy, żeby była to niespodzianka. Już dawno zakupiłam wszystko co potrzebne, więc nie musiałam klęczeć przy szafie i szukać rzeczy. Wybrałam koronkową sukienkę, mega wysokie szpilki, kopertówkę i żakiet, naszyjnik, kilka bransoletek i to wszytko. Włosy przeczesałam tylko szczotką, gdyż z natury mam falowane, a o taki właśnie efekt mi chodziło. Rzęsy pociągnęłam moim ulubionym tuszem, narysowałam równe kreski eyelinerem, nałożyłam odrobinę różu na policzki i musnęłam usta błyszczykiem. Przejrzałam się w lustrze po raz kolejny i stwierdziłam, że osiągnęłam jeszcze lepszy efekt niż zamierzałam.
- Gotowa?
- Ładnie to tak bez pytania? - zapytałam z cwanym uśmiechem
- Oj tam, ale teraz się serio pytam, bo musimy już wychodzić
- Tak, tak jestem już gotowa
- To idziemy - dodał Will i wyszliśmy z domu. W niecałe 15 min. byliśmy pod klubem. Do naszych uszu dobiegła głośna muzyka i wyraźnie poczuliśmy zapach alkoholu. Wszyscy byli oprócz Olivki i solenizanta. W końcu jednak obydwoje się zjawili. Musielibyście widzieć minę Maksa, który o mało co nie padł na zawał. Oczywiście po chwili wszyscy już sie świetni bawili i tańczyli na całego. Po kilku godzinach wywijania na parkiecie usiadłam przy barze i zamówiłam sobie drinka. Ktoś usiadł obok mnie. Spojrzałam na dziewczynę, która wyraźnie nad czymś myślała.
- Nicole? - zapytałam niepewnie
- Taa.. a co? - odparła oschle
- Co ci jest?
- Nic mi nie jest - odpowiedziała choć dobrze wiedziałam, że tak nie było - Widziałaś mnie na meczu, co nie?
- Ja? - zdziwiłam się na chwilę - Nie
- Dobra, i tak wiem, że widziałaś, więc nie kłam. A to co tam zaszło to... to po prostu zapomnij o tym i nic nie próbuj wtrącać się do mojego życia, dobra? - zapytała agresywniej
- Ale o co ci teraz chodzi?
- Już ty dobrze wiesz - odparła i odeszła. Chciałam ja zatrzymać, ale było z późno. Zniknęła  w tłumie dobrze bawiących się ludzi, do których również postanowiłam dołączyć.
- Zatańczysz?
Odwróciłam się i ujrzałam... Lucasa?
- Co ty tutaj robisz?!
- Przyszedłem tak sobie. Nawet nie wiedziałem, że tu będziesz ty i... ta twoja paczka, ale skoro już jesteś to czemu miałabyś ze mną nie zatańczyć?
- To chyba nie jest dobry pomysł
- No proszę jeden jedyny raz. Przecież nic się nie stanie, a jak widać Will jest zajęty ekhem...
Spojrzałam na mojego chłopaka tańczącego z innymi, klejącymi się do niego dziewczynami.
- Dobra, ale tylko jeden jedyny taniec - odparłam spoglądając kątem oka na zadowolonego z " brania "Willa
- Okay
Nagle zaczęła lecieć jakaś wolna piosenka i dopiero zdałam sobie sprawę co ja zrobiłam. Co ja odwalałam? Tańczyłam z chłopakiem, którego wprost nienawidziłam, ale z drugiej strony Will mógł, a ja nie? Mimo to nie jestem taka i postanowiłam to przerwać.
- Dobra, koniec tego do...
- Poczekaj - odparł słodkim głosikiem, na co ja uległam. Nie poznawałam siebie. Chłopak przybliżył się do mnie tak, że poczułam jego oddech na swojej twarzy
- Dajmy sobie szan... - i tu Lucas nie dokończył, bo padł na ziemię. Spojrzałam w prawo i co zauważyłam? Wściekłego Willa, który właśnie zmierzal ku wyjściu. Lucas wycierał rękawem krew, która ciekła mu z nosa, a ju pobiegłam za moim chłopakiem
- Czekaj! Stój!
- Czego?!
- Nie idź nigdzie. Wiem nie powinnam się była zgodzić na ten taniec. Nie wiem jak to się stało
- Zostaw mnie w spokoju!
- Przecież cię nie zdradziłam!
- Ale prawie się całowaliście!
- Nie! Nie jestem aż tak głupia, żeby całować się z Lucasem
- Ale jak widać jesteś głupia i naiwna, żeby z nim tańczyć! - wykrzyczał
I te właśnie słowa zabolały mnie najbardziej. Poczułam jak po moich policzkach splywają łzy. Jedna za drugą. Zebrałam się jednak by coś odpowiedzieć.
- Czyli twierdzisz, że jestem głupia i naiwna?! Bo co?! Bo nie tańczyłam z tobą?! A ty w takim razie, gdzie byłeś?! Jak tańczyłeś z innymi dziewczynami, które wręcz się do ciebie kleiły to było dobrze tak?! Ja to miałam znosić, ale jak już jedną piosenkę zatańczyłam z byłym to wielce zazdrośnik musiał już mu przywalić i wyjść obrażony o byle co?! Wiesz co? Nie mam ochoty na dyskusje. Spieprzyłeś cały mój wieczór. Dziękuję jak cholera! Naprawdę!
Odwróciłam się na pięcie i pobiegłam w drugą stronę niż miałam iść. Will jeszcze coś krzyczał, ale nie zwracałam na to uwagi. Wyjęłam telefon i sprawdziłam godzinę. 3.23. nad ranem. Cicho płacząc doszłam na jakiś opustoszały plac zabaw.


no tak, znowu krótki, ale nic na to nie poradzę. Nie mam kompletnie weny, a na dodatek muszę się uczyć na jutrzejszy sprawdzian z matmy! :/ 
No i znowu Jessica się pokłóciła z Willem. 
kryzys idzie xd
zmykam ;*

sobota, 9 czerwca 2012

Rozdział XX

Lekko przymrużyłam oczy ze względu na słońce, które niemiłosiernie dziś grzało. Co?! Takie właśnie zadałam sobie pytanie widząc dwójkę całujących się ludzi. Tylko kim oni byli? Dziewczyna to na pewno Nicole, ale ten chłopak? Skądś go znałam, tylko skąd? Chwila, chwila. Tak, to on! Ten, ten cały Drake, czy jak mu tam. Ten ze szpitala. Para po chwili odkleiła się od siebie, a chłopak wcisnął Nicole coś do ręki i odszedł zakładając kaptur na głowę. Miałam zamiar wstać i podejść do stającej tam jeszcze dziewczyny, ale po chwili zaniechałam tego pomysłu. Nie chciałam dać jej znać, że widziałam całe to widowisko. Postanowiłam jeszcze trochę poczekać z tym, a teraz odwrócić głowę w stronę boiska. Akurat była przerwa, więc zeszłam z trybunów i podeszłam do grupki chłopaków.
- Siema Jessica! - odezwał się jako pierwszy David, a za nim reszta drużyny spojrzała na mnie i równie radośnie przywitała
- Heeej - dodałam przeciągając sylaby i machając każdemu
- Pff... ze mną to się nie przywitasz - usłyszałam głos Willa
- A mi się zdaje, że się już widzieliśmy
- Taaak? Nie pamiętam
Podeszłam do chłopaka i cmoknęłam go w policzek
- Tylko?
Odpowiedziałam mu szerokim uśmiechem i zaczęłam krótką pogawędkę z chłopakami. Przerwa szybko się jednak skończyła  i musiałam się z nimi pożegnać. Tak naprawdę nie chciało mi się samej siedzieć, więc zadzwoniłam do Olivki, która po niecałych 10 minutach siedziała już obok mnie. Opowiedziałam jej całe zdarzenie z Drake' iem i Nicole.
- Jak narazie to nie radzę ci się o cokolwiek pytać Nicole
- Czemu?
- Co jak co, ale ten Drake nie wróży niczego dobrego, a z twoim "szczęściem" to...
- Tak, wiem jakie mam szczęście, ale sama wiesz, że i tak się jej spytam
- Ta twoja ciekawość nie wyjdzie ci na dobre - dodała z troską
- Oj tam oj tam. Raz kozie śmierć - odpowiedziałam i tym samym zakończyłyśmy naszą rozmowę o Nicole przechodząc do innych tematów, a mianowicie urodzin Maksa. Tak, impreza za tydzień, a jeszcze nie wszystko gotowe. Sala wynajęta, ale co zresztą? Tak, ten tydzień będzie wyczerpujący. Trzeba załatwić sporo spraw, a no i jeszcze obowiązkowo zakupy z Olivią!  Dobra, koniec tych rozmyślań ;)
Mecz dobiegł końca,a my czekałyśmy jeszcze za chłopakami, którzy udali się akurat do szatni. Długo nie musiałyśmy tam stać i po chwili szliśmy uliczkami miasta. Cała drużyna łącznie z nami wygłupiała się na całego zatrzymując na sobie wzrok przechodniów. Postanowiliśmy uczcić wygraną chłopaków dużym shake' iem. W tym celu weszliśmy do kawiarni, w której pracował Jason. O dziwo jego nie było, ale nie przeszkadzało nam to. Szczerze to Will był chyba zadowolony, że go nie spotkał. W sumie to nawet dobrze. Zmienił się trochę, ale każdy się zmienia od czasów podstawówki, więc to coś normalnego.
- Jessica, widzę, że szybko pogodziłaś się z decyzją Willa - zaczął Miki
O mało, co nie udławiłam się shake' iem. Moje serce zaczęło trochę bardziej bić. Szybko odwróciłam głowę w kierunku mojego ukochanego, który mierzył wzrokiem Mikiego
- Jaka decyzja? - zapytałam jakby wszystkich naraz
- Jeszcze nie...?
- Zamknij się - wyszeptał Will
- O co wam cho...?
- Jessica, musimy pogadać
Spojrzałam na chłopaka wielkimi oczyma i wyszłam z "Blue sky"
- Nie chciałem cię zasmucać, ale będę chyba musiał wyjechać z miasta. Nie teraz, ale wkrótce.
- Co?!
- Jeszcze nie wszystko jest pewne, ale ehh... dostałem pewną propozycję i tak naprawdę nie wiem, co mam zrobić. Na razie zostaję, ale od września.... Ehh, jeszcze nic nie wiadomo
- Czemu mi nie powiedziałeś?
- Nie wiedziałem jak, a teraz...
- Co teraz? Czyli mam rozumieć, że całe te wakacje to ma być nasze pożegnanie, tak?
- Nie, Jess zrozum ta cała propozycja to...
- To co? - przerwałam
- Kończymy gimnazjum i idziemy do liceum, a ja po prostu dostałem wytypowany, czy jak to tam, do innego liceum, w Nantes i no i sam nie wiem jeszcze, co zrobię
- Przecież to setki kilometrów stąd. Jak ty sobie to wyobrażasz?!
- Nie wiem, co mam zrobić rozumiesz?! Nie wiem! - krzyknął
- To do cholery czemu ja dowiaduję o tym ostatnia?! Wiesz jak ja się teraz czuję?!
- Ale zrozum...
- Tu nie ma nic do zrozumienia. Idź do chłopaków, ja idę. Pożegnaj tylko resztę.
- Gdzie idziesz?
- Nie wiem - odpowiedziałam i ruszyłam przed siebie
- Stój! - krzyknął Will i podbiegł do mnie. Poczułam smak jego ust. Dziwne, ale przedłużyłam pocałunek.
- Pa - dodałam i odeszłam

Super. Zaczęło padać, a ja bez parasola i w krótkich spodenkach, ale kto normalny nosiłby parasol w słoneczny dzień? Czasami mam wrażenie, że nade mną jest jedna jedyna ciemna chmura, z której zawsze musi padać deszcz. I tak samo jest teraz. Nie wiedziałam jak się czuję, ale mimo to jakoś się opanowałam. Jest okay, przecież jeszcze nic nie wiadomo - pocieszałam się w myślach...

 Siema! ♥ Dobra, co jak co. Wszystko cacy, ale końcówka spieprzona jak zwykle ugh...
Taa, mądra ja. Namieszałam tak, że hoho... akcja z Nicole, wyjazd Willa i co jeszcze? 
Uhh nie wiem, co przyniesie moja wyobraźnia xdd No to spadam <3
paa kochane ♥  nie zapomnijcie komentować ♥

sobota, 2 czerwca 2012

Rozdział XIX

Wstałam jakoś po 8.00. Nie chciało mi się jakoś specjalnie spać, mimo tego, że była sobota. Postanowiłam, więc wygramolić się z łóżka i doprowadzić się do ładu. Udałam się do łazienki i wzięłam ciepłą kąpiel. Owinięta ręcznikiem podeszłam do szafy w celu wybrania odpowiedniego i przede wszystkim wygodnego stroju. Wciągnęłam na siebie luźny T-shirt i dres. Nie miałam żadnych planów na dziś i też nie spodziewałam się jakiś odwiedzin. Ślimaczym pędem zeszłam na śniadanie. Wyciągnęłam miskę w białe groszki, wsypałam płatki i zalałam mlekiem. Nawet nie zauważyłam, że przy stole siedział już tata. Sam też chyba nie widział, że zeszłam. Był czymś wyraźnie zajęty i to nawet bardzo. Nie przerywając mu zasiadłam do stołu. Z nudów zaczęłam stukać palcami w stół.
- Co ty taka nerwowa? - zaczął
- Ja? Niby czemu?
- Tak pukasz i pukasz
- Eee tam... Z nudów. A tak, co u Kate? - zapytałam spoglądając na tatę i w ciszy modląc się by chociaż coś powiedział
- O matko - wyszeptał - Dobrze, dobrze
- A tak w ogóle to po co tu była?
- Eee... porozmawiać o twoich ocenach
- Aha - dodałam popijając herbatę z cytryną. Nic już więcej nie gadałam,bo wiedziałam, że i tak nic od niego nie wyciągnę. Umyłam miskę i wbiegłam po schodach do swojego pokoju. Postanowiłam poczytać jakąś książkę. Chwyciłam za "Jesienną miłość" i walnęłam się na łóżko. Leżałam, czytałam, leżałam i czytałam. Nie mam pojęcia ile czasu na to poświęciłam, ale było warto. Spojrzałam na telefon, a na wyświetlaczu pojawił się napis " 1 nieodebrana wiadomość od Will ;*"
" Cześć kotku ;* Wpadnę do ciebie o17.00 "
Zerwałam się na równe nogi i spojrzałam przez okno. Will już zbliżał się do mojego domu. Szedł jakiś podekscytowany i szczęśliwy. Po chwili czyjeś dłonie objęły mnie w talii. Lekko odwróciłam głowę i zauważyłam mojego ukochanego. Złożył na moich ustach delikatny pocałunek i podarował mały bukiecik konwalii.
- Dziękuję
- Nie ma za co. Z tego co wiem twoje ulubione
- Tak, a skąd...
- Eee tam, to akurat nie jest ważne. Ważniejsze jest to, co mam ci do powiedzenia, a raczej do pokazania
Tu Will wyciągnął z kieszeni jakąś pogniecioną karteczkę. Z niepewnością powoli ją otwierałam. Moim oczom ukazał się wielki napis: Europa w dwa tygodnie"
Jeszcze bardziej zaczęłam drążyć moją "lekturę". Z zapartym tchem przeczytałam ją trzy razy.
- Nie rozumiem
- No to ja ci to wytłumaczę. Jedziemy razem na wakacje! - dodał z wielkim entuzjazmem
- Jak to? - zadałam kolejne durne pytanie
- Tak to. Chyba, że nie chcesz to... - dodał ze smutną miną
- Jeszcze pytasz? Jasne, że chcę - prawie krzyknęłam - a... ale skąd masz kasę na to? Zresztą skąd ja ją wytrzepie?
- Nic nie płacisz - odparł
- O nie! nie! To będzie nie fair... no i nie chcę, żebyś...
- Też nie płacę - wtrącił się - Mój wujek zrezygnował z tej "wycieczki", bo złamał nogę, a nie chciał, żeby się zmarnowała taka okazja, więc dał to mi
- A Olivia i Maks?
- Kochanie to są nasze wakacje! A Maks zresztą na pewno coś wymyśli, więc się nie przejmuj
Więcej chyba pytań już nie miałam. Jedyną rzeczą, którą zrobiłam było wpadnięcie mu w ramiona z wielkim bananem na mordce. Dwa błogie tygodnie, sami, z dala od domu. Po prostu cudownie!
- Kocham cię - szepnął mi do ucha i obdarował namiętnym pocałunkiem.
Oboje położyliśmy się u mnie na łóżku i tak leżeliśmy milcząc. Po chwili do naszych uszu dobiegł dźwięk dzwonka. Pomyślałam, że to listonosz, który zazwyczaj w weekendy przychodzi o tej porze. W ogóle się tym nie przejęłam dopóki nie usłyszałam znajomego głosu. Tylko kto to był? Poprosiłam Willa, by został na miejscu, a ja poszłam zbadać całą sprawę. I jak się okazało była to ta zołza pani Jenkins. Ciekawe po co znowu przyszła. Pogadać o moich ocenach? Wróciłam do Willa i walnęłam się obok niego.
- I co?
- Nawet nie gadaj
- Ale co?
- Sam sprawdź
- Ehh no dobra - powiedział przeciągając
Nie minęła minuta, kiedy w drzwiach zjawił się mój chłopak
- O fuck! - krzyknął, na co ja szybkim ruchem ręki go uciszyłam - Co ona tu robi?
- Ty się mnie pytasz? Kiedy wróciłam ze szpitala też siedziała i "niby" gadała o moich ocenach
- To w takim razie, po co teraz przyszła?
- Nie mam pojęcia, ale z tego, co widzę, a raczej słyszę, mój kochany tatuś myśli chyba, że mnie nie ma
- No to się zdziwi - odparł Will i spojrzał na zegarek - Za godzinę gramy mecz, wpadniesz?
- Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem, ale na razie stąd nie wyjdziesz?
- Bo?
- Bo ta wstrętna baba jest na dole, a ja nie mam zamiaru słyszeć jak opowiada innym nauczycielom o tym, że u mnie byłeś i nie wiadomo, co robiliśmy
- To jak ja stąd wyjdę? Przecież muszę się przygotować
- Masz dwa wyjścia - dodałam po dłuższej chwili - Albo idziesz normalnie i spotykasz Jenkins' ową albo wyskakujesz przez okno
- Co? Jakie okno?
- No okno w łazience
- To w takim razie idę normalnie - odpowiedział i ruszył w kierunku korytarza
- Czekaj, żartowałam - dodałam z wielkim uśmiechem
- No to, co mam zrobić?
- Wyjdziesz przez balkon. Nie jest wysoko, a zresztą jest drabinka, więc nie widzę żadnego problemu
- No to już jest lepsze niż to okno w łazience
Wyszliśmy na balkon i pokazałam Willowi drabinę, trochę mniej widoczną przez rosnące pod balkonem róże. Bez problemu zszedł na ziemię, przeszedł przez ogródek i pobiegł przed siebie. W sumie miałam niewiele czasu, by cokolwiek zrobić, ale postanowiłam przyśpieszyć tempo i szybko wskoczyłam pod prysznic. Nalałam na rękę odrobinę orzeźwiającego, jagodowego płynu i przejechałam nim po całym ciele. Delikatnie oczyściłam twarz i udałam się w kierunku mojej szafy. Ubrałam bluzkę z napisem " The Beatles ", jeansowe szorty, czarne trampki, włosy związałam w niedbałego koczka, a na głowie zawiązałam bandamkę. Pociągnęłam rzęsy moim ulubionym tuszem. Nie wyglądałam tak źle, ale kiedy spojrzałam na zegarek doznałam szoku. Zostało mi niecałe 5 minut do meczu. Szybko schowałam do kieszeni telefon, gumy Orbit dla dzieci i słuchawki. Całkowicie zapomniałam, że na dole siedzi matematyczka. Po prostu wybiegłam z pokoju i dopiero, kiedy przechodziłam przez salon zdałam sobie sprawę, że dwójka niezbyt młodych już ludzi patrzy się na mnie ze zdziwieniem.
- Eee cześć tatko - wypaliłam
- Cześć, wychodzisz gdzieś?
- No, to pa - odpowiedziałam i jak najszybciej wybiegłam z domu
Widziałam, że byli nieźle zszokowani, kiedy mnie zobaczyli. No ale, kiedy " gadali o cenach " to nie mieli się przecież, o co stresować. A co jeśli oni flirtują ze sobą? Kiedy tylko o tym pomyślę ryjec sam mi się wykręca w drugą stronę. Fuuuj! Mój tata i matematyczka? Nie, no już bez przesady.
Tak oto rozmyślając doszłam, a raczej dobiegłam na boisko, na którym niecałe 10 minut temu zaczęła się gra. Na szczęście nie była to jeszcze kolej drużyny Willa, więc bez obaw usiadłam na trybunach.
- Cześć - usłyszałam za mną jakiś głos - Można się dosiąść?
- Masz pełno miejsca, spadaj
- No Jessica, możemy normalnie pogadać
- Nie ma o czym
- Jest
- Lucas, uwierz mi, że nie ma. To skończone
- Zostańmy przyjaciółmi
- Czy ty w ogóle wiesz, co to znaczy " przyjaciel "? Bo wiesz dla mnie jesteś fałszywym, zakichanym dupkiem i tyle
- Zmienię się.Przecież ludzie się zmieniają
-Ale ty już się nie zmienisz. Zresztą jak widzisz nie przyszłam tu po to, że prowadzić jakąś denną rozmowę tylko po to, żeby obejrzeć, jak gra mój chłopak - dodałam z większym naciskiem na dwa ostatnie słowa - więc jeśli masz chociaż jakąś godność to podnieś swoje cztery litery i usiądź sobie obok kogoś innego
- Pff... twój chłopak - wyszeptał
- Jakiś problem?
- Nie no, skądże
- To do widzenia
- Pa - odparł i ruszył na prawo
Zajęłam się oglądaniem meczu i słuchaniem muzyki. Nagle coś kazało mi spojrzeć w lewo. Powoli zrobiłam tak, jak nakazywał mi rozum i zauważyłam...


Wstyd! wstyd! wstyd! i tyle... od 15. maja nie dodałam nic nowego ;/
nie mam pojęcia, co się dzieje ;/ szkoła mnie wykańcza... nie mam kiedy dodać nn, a jak już zaczynam pisać to zasypiam przy biurku i tyle ;/
chciałam nawet zawiesić bloga, ale zrezygnowałam z tego pomysłu, bo nie miałabym potem sił znowu do tego wrócić ;)
Jezuuu tak bardzo przepraszam ;) po prostu wstyd mi za siebie! 
rozdział trochę dłuższy i nie wiem jaki, ale to wy już oceńcie ;)
i prośba, chciałabym, żeby opinie była naprawdę szczere. Nie obrażę się, kiedy będą jakieś słowa krytyki, ale z umiarem :)
a no i biorę jeszcze udział w rozdaniu: klik 
papa ;*