- Co się stało?
- Jessica! - usłyszałam kolejne nawoływanie - Nareszcie! Zaraz będzie karetka! Ne ruszaj się!
Z minuty na minutę co raz bardziej uświadamiałam sobie wszystko. Dotknęłam dłonią tył głowy i zobaczyłam czerwoną maź.
- C.. Co to jest?! Co się stało?! - powoli z szeptu przechodziłam w krzyk. Panikowałam
- Cii... Potem ci wytłumaczę, a teraz leż - rozpoznałam ten głos. Głos Willa
- Jessica spokojnie - obróciłam się trochę na lewo i zauważyłam doktora Williama, który jeszcze kilka godzin temu wypisywał mi receptę - Zaraz przyjedzie pogotowie i zabierze cię do szpitala
Usłyszałam płacz Olivii. Spojrzałam w jej stronę i zauważyłam łzy spływające po jej policzku.
- Olivka - powiedziałam cicho - Nie płacz. Przecież jest dobrze
Przyjaciółka mocno ścisnęła mi rękę dając tym samym znak, że jest blisko mnie. Tak naprawdę nie wiedziałam, co się stało i co mi w ogóle jest.
Po chwili do moich uszu dobiegł odgłos zbliżającej się karetki, a potem zobaczyłam tylko ciemność i kolejne nawoływania.
Przebudziłam się na szpitalnym łóżku. Obok mnie nikogo nie było. Spojrzałam przez okno. Była noc. Księżyc świecił nadzwyczaj jasno, a gwiazdy wyraźnie pokazywały swoją obecność. Po moim policzku spłynęła pojedyncza, słona łza, która po chwili wsiąkła w jasnofioletową piżamę w groszki. Lekko się podniosłam i oparłam łokciami na poduszce. Długo nie wytrzymałam w takiej pozycji ze względu na straszliwy ból głowy. Nie czułam się za dobrze, a zresztą kto by się na moim miejscu tak czuł? Nikt.
Usłyszałam jeszcze kroki jednej z pielęgniarek na korytarzu, a potem zasnęłam.
Obudziły mnie dopiero promienie słońca, które niemiłosiernie wdzierały się do mojego pokoju oraz czyiś niespokojny oddech. Ten ktoś jeszcze spał, a była nim Olivia. Poruszyłam palcami, a ona to najwyraźniej poczuła. Zamrugała oczyma i spojrzała na mnie.
- Jessica! Nareszcie się obudziłaś! - krzyknęła przytulając mnie
- Ałć - powiedziałam cicho ze względu na okropny ból głowy
- Oj Jezu przepraszam, przepraszam, ale wiesz jak się cieszę
- Dobra, dobra
Moja przyjaciółka zawsze była bardzo energiczna i miała swoje własne sposoby okazywania uczuć. Niektóre całkiem normalne, a niektóre dziwaczne. Jak się okazało Will i Maks poszli na chwilę do sklepu po wodę i coś do jedzenia, a tata załatwiał z lekarzem jakieś formalności.
- Możesz mi powiedzieć, co się dokładnie stało? - zapytałam trochę głośniej
- Z tego, co mówił Will to wstałaś, zakręciło ci się głowie i przewróciłaś się uderzając tym samym o stolik nocny. Zemdlałaś, więc szybko zadzwonił do twojego taty, potem do mnie. Po chwili przybiegł ten doktor William i zadzwoniliśmy po pogotowie. Masz, a raczej miałaś nieźle rozciętą głowę. Szybko ci zszyli, założyli bandaże i całe dwa dni tu tak leżałaś. Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy? - zapytała ze smutkiem w głosie - Will nawet obwiniał o to siebie
Uśmiechnęłam się szczerze - Naprawdę się martwiliście?
- Jessica, zwariowałaś!? Wszyscy tylko czekaliśmy, kiedy się obudzisz
- Dwa dni tu tak leżałam? - zapytałam ze zdziwieniem
- Tak. Wszystko przez to, że straciłaś tyle krwi, ale już wszystko jest pod kontrolą
Naszą rozmowę przerwało wejście, a raczej wbiegnięcie chłopaków do pokoju. Wszystko, co ze sobą mieli rzucili gdzieś na stolik i zaczęli zadawać mnóstwo pytań, na co ja spokojnie odpowiadałam. Po chwili przyszedł tata z lekarzem. Dostałam jakieś silne tabletki po czym wszyscy musieli wyjść z sali, gdyż doktor zabronił mi przemęczać się. Zostałam sama. Uśmiechnęłam się o swojego odbicia w lustrze, które wisiało naprzeciw mnie. Mimo, że czułam się źle to w głębi byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Miałam wspaniałych przyjaciół, chłopaka, kochającego tatę. Nie wiedząc kiedy, zasnęłam.
Powrócił koszmar śniący mi się każdej nocy po śmierci mojej mamy. Znów usłyszałam jej troskliwy głos. To był tylko ułamek sekundy. Przechodziła na drugą stronę ulicy machając do mnie. Tata siedział w kuchni popijając herbatę, a ja siedziałam przy oknie i radośnie kiwałam jej swą malutką rączką. Nie zauważyła nadjeżdżającego, rozpędzonego samochodu, który nie zdążył się zatrzymać na czas. Lekarze próbowali ja ratować, ale na marne. Zmarła o godz. 22.56.
ulala coraz częściej piszę rozdziały ;)
nawet nawet mi wyszedł, ale nie jestem w 100% zadowolona :D
kiedy następny? nie wiem :D
dziękuję za komentarze i baaajo ;*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Świetny ! ! :)
OdpowiedzUsuńFajny jest :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział z niecierpliwością czekam na następny ;]
OdpowiedzUsuńooo świetnie piszesz .!
OdpowiedzUsuńPisz szybko następny ! ! <333
OdpowiedzUsuńkońcówka świetna, dobrze to wszystko ujęłaś :)
OdpowiedzUsuńMusiała umrzeć ?
OdpowiedzUsuńHej.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy pamiętasz ale zadałaś mi pytanie :
http://karolina-mularczyk.blogspot.com/2012/04/tag.html?showComment=1335889322930#c2828013964664111547
miałam zrobić filmik ale jakoś nie wyszło..
Właśnie odpowiedziałam na pytanie.
Zapraszam ..
rewelacyjny !
OdpowiedzUsuńczekam, czekam na następny :)
OdpowiedzUsuńBoskie to jest x3
OdpowiedzUsuńśliczne to zdjęcie Meg :D kurcze jestem tu 1 raz i nie wiem za bardzo o co chodzi jeszcze, więc poczytam od początku :D zapraszam do siebie, tez opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział, pisz szybko następny już nie mogę się doczekać ! ; ))
OdpowiedzUsuńnie farbowałam włosów :D może od słońca ;p
OdpowiedzUsuńniee bo wiatr wiał :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam blogi,na ktorych dziewczyny pisza swoje "ksiazki"
OdpowiedzUsuńpodoba mi sie tu:)
obserwuje
dzięki:D
OdpowiedzUsuńFajny rozdział....czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńjestem do tyłu.. :/ nadrobię ! ;D
OdpowiedzUsuń