środa, 15 lutego 2012

Rozdział I

- Jessica! Jessica! Wstawaj, bo nie zdążymy do szkoły! Jest 7.45!
- Co?! - krzyknęłam
- No mówię, wstawaj! Mamy tylko 15 min. - powiedziała szybko Olivia
- Ej noo... ale musimy?
- Tak, no dalej. Czekam.
- Ale nic się nie stanie, jak raz sobie nie pójdziemy do szkoły
- Jess! Wstajesz czy nie? - zapytała moja przyjaciółka i zrzuciła mnie z łóżka
Nie czekając, szybko się podniosłam i ruszyłam w stronę łazienki. Po 5 min wyszłam i wyciągnęłam z szafy moją szarą bluzę przez głowę z Myszką Miki i granatowe rurki. Przeczesałam lekko włosy szczotką i zbiegłam na dół. Czekała już tam Olivia.
- No nareszcie. Ubieraj się i wychodzimy
- Ale głodna jestem. Chce jeszcze zjeść śniadanie
- Zjesz po drodze
- Ehh no dobra - powiedziałam ubierając buty - dobra, jestem gotowa
Pożegnałam się z tatą i wyszłam. Przez cała drogę prawie biegłam, bo Olivia nie chciała się spóźnić na biologię. Na całe szczęście zdążyłyśmy. W sklepiku szkolnym kupiłam sobie 7 days'a i puszkę Coli. Jeszcze przed wejściem do klasy otworzyłam napój. Upiłam łyk, ale niestety miałam chyba sporego pecha. Jakiś  chłopak wbiegł na mnie i cała Cola wylądowała na mojej bluzie.
- No super, dzięki wielkie
- Jezu, przepraszam bardzo. Ja nie chciałem - tłumaczył się
- yhy - odwróciłam się i poszłam sobie
Widziałam, że chciał coś jeszcze powiedzieć,ale nie miałam ochoty ciągnąć tej rozmowy. Nie chciało mi się nawet z nim kłócić, bo nie widziałam sensu. Weszłam wkurzona do klasy i usiadłam w ostatniej ławce. Olivia nie siedziała obok mnie, bo musiała napisać zaległy sprawdzian, a pani kazała jej usiąść na samym przodzie. Tak więc miejsce obok mnie było wolne i chciałam, żeby tak zostało. Próbowałam chusteczkami zetrzeć plamę na bluzie, ale tylko pogorszyłam sprawę.
- Dzień dobry - przywitała się z nami nauczycielka
- Dzień dobry - odpowiedzieliśmy chórem
- Chciałam wam przedstawić nowego ucznia - wskazała na jakiegoś chłopaka - To jest Will
Wydał mi się on jakoś znajomy, ale szczególnie nie zwróciłam na niego uwagi.
- Jak narazie wszystkie miejsca są zajęte - ciągnęła pani - ale koło Jessici jest wolne
Spojrzałam na nauczycielkę z miną typu WTF?! - yyy, ale Olivia tu siedzi - powiedziałam szybko
- Jak narazie jej tu nie ma, więc nowy kolega może koło ciebie usiąść. Chyba nie ma żadnego problemu? - zapytała
- Nie, skądże - odpowiedziałam zdziwiona
Will zajął miejsce koło mnie, a ja nadal próbowałam coś zdziałać chusteczkami. Spojrzałam na niego, a on na mnie. Słodko się uśmiechnął. Przyznam, że nie był brzydki. Było coś tajemniczego w jego spojrzeniu i tych brązowych oczach. Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, skąd go kojarzyłam.
- eee czy to nie ty oblałeś mnie Colą? - zapytałam dla upewnienia
- heh, no ja, ale nie chciałem. Przepraszam, jak chcesz to... - nie dałam mu dokończyć
- Nie no spoko, tylko na drugi raz uważaj jak chodzisz - uśmiechnęłam się lekko
- Jasne - powiedział i zaczął czegoś szukać - Masz długopis? - zapytał
- Proszę - podałam mu ową rzecz i skupiłam się na słowach nauczycielki
Resztę lekcji milczeliśmy, ale zauważyłam, że kilka razy spojrzał się na mnie i lekko uśmiechnął. Trochę głupio się czułam, ale wytrzymałam do końca. Na następnych lekcjach siedziałam już z Olivią. Przeczuwałam, że moja przyjaciółka nie wytrzyma i zapyta się o Willa. Widziałam, że się śmieje, ale próbuje to powstrzymać.
- Dobra gadaj, co cię tak śmieszy
- ee tam, nic takiego
- No co? - zapytałam zaciekawiona
- Ty - i znowu wybuchła śmiechem
- Co jest we mnie takiego śmiesznego? - zapytałam
- ehh nic takiego
Miałam znowu się zapytać, ale zadzwonił dzwonek i Olivia szybko się ze mną pożegnała i pobiegła na zajęcia dodatkowe z angielskiego. Na szczęście ja nie musiałam na nie chodzić. W końcu wychowywałam się Londynie. Tak więc wolno wyszłam ze szkoły i udałam się do szkoły muzycznej na lekcje gry na pianinie. Siedziałam tam do godziny 17, a potem zadzwoniłam po tatę, żeby po mnie przyjechał. Około 18.00 wzięłam się za odrabianie lekcji, a kiedy skończyłam zaczęłam grać nowe utwory na pianinie. Było to jedyne zajęcie, na które miałam wtedy ochotę. Niestety w środku piosenki musiałam przerwać. Usłyszałam wołanie taty:
- Jessica! Masz gościa!

3 komentarze:

  1. jakie to romantyczne , wciągnęła mnie ta książka ... na serio ;) boski blog <3 obserwuję ;****

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow ! Powiem ci że twój blog jest mega ciekawy . Cieszę się , że wpadłaś na mojego bloga , a ja weszłam na twojego ! :)

    OdpowiedzUsuń