poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział XV

- Jessica! Jessica! - nagle ciemność, którą miałam cały czas przed oczami zrobiła się jakby jaśniejsza i wyrazistsza. Powoli zauważałam kontury osób, które natarczywie powtarzały moje imię. Kilka razy mrugnęłam oczami i wydałam z siebie cichy szept:
- Co się stało?
- Jessica! - usłyszałam kolejne nawoływanie - Nareszcie! Zaraz będzie karetka! Ne ruszaj się!
Z minuty na minutę co raz bardziej uświadamiałam sobie wszystko. Dotknęłam dłonią tył głowy i zobaczyłam czerwoną maź.
- C.. Co to jest?! Co się stało?! - powoli z szeptu przechodziłam w krzyk. Panikowałam
- Cii...  Potem ci wytłumaczę, a teraz leż - rozpoznałam ten głos. Głos Willa
- Jessica spokojnie - obróciłam się trochę na lewo i zauważyłam doktora Williama, który jeszcze kilka godzin temu wypisywał mi receptę - Zaraz przyjedzie pogotowie i zabierze cię do szpitala
Usłyszałam płacz Olivii. Spojrzałam w jej stronę i zauważyłam łzy spływające po jej policzku.
- Olivka - powiedziałam cicho - Nie płacz. Przecież jest dobrze
Przyjaciółka mocno ścisnęła mi rękę dając tym samym znak, że jest blisko mnie. Tak naprawdę nie wiedziałam, co się stało i co mi w ogóle jest.
Po chwili do moich uszu dobiegł odgłos zbliżającej się karetki, a potem zobaczyłam tylko ciemność i kolejne nawoływania.

Przebudziłam się na szpitalnym łóżku. Obok mnie nikogo nie było. Spojrzałam przez okno. Była noc. Księżyc świecił nadzwyczaj jasno, a gwiazdy wyraźnie pokazywały swoją obecność. Po moim policzku spłynęła pojedyncza, słona łza, która po chwili wsiąkła w jasnofioletową piżamę w groszki. Lekko się podniosłam i oparłam łokciami na poduszce. Długo nie wytrzymałam w takiej pozycji ze względu na straszliwy ból głowy. Nie czułam się za dobrze, a zresztą kto by się na moim miejscu tak czuł? Nikt.
Usłyszałam jeszcze kroki jednej z pielęgniarek na korytarzu, a potem zasnęłam.

Obudziły mnie dopiero promienie słońca, które niemiłosiernie wdzierały się do mojego pokoju oraz czyiś niespokojny oddech. Ten ktoś jeszcze spał, a była nim Olivia. Poruszyłam palcami, a ona to najwyraźniej poczuła. Zamrugała oczyma i spojrzała na mnie.
- Jessica! Nareszcie się obudziłaś! - krzyknęła przytulając mnie
- Ałć - powiedziałam cicho ze względu na okropny ból głowy
- Oj Jezu przepraszam, przepraszam, ale wiesz jak się cieszę
- Dobra, dobra
Moja przyjaciółka zawsze była bardzo energiczna i miała swoje własne sposoby okazywania uczuć. Niektóre całkiem normalne, a niektóre dziwaczne. Jak się okazało Will i Maks poszli na chwilę do sklepu po wodę i coś do jedzenia, a tata załatwiał z lekarzem jakieś formalności.
- Możesz mi powiedzieć, co się dokładnie stało? - zapytałam trochę głośniej
- Z tego, co mówił Will to wstałaś, zakręciło ci się głowie i przewróciłaś się uderzając tym samym o stolik nocny. Zemdlałaś, więc szybko zadzwonił do twojego taty, potem do mnie. Po chwili przybiegł ten doktor William i zadzwoniliśmy po pogotowie. Masz, a raczej miałaś nieźle rozciętą głowę. Szybko ci zszyli, założyli bandaże i całe dwa dni tu tak leżałaś. Wiesz jak się o ciebie martwiliśmy? - zapytała ze smutkiem w głosie - Will nawet obwiniał o to siebie
Uśmiechnęłam się szczerze - Naprawdę się martwiliście?
- Jessica, zwariowałaś!? Wszyscy tylko czekaliśmy, kiedy się obudzisz
- Dwa dni tu tak leżałam? - zapytałam ze zdziwieniem
- Tak. Wszystko przez to, że straciłaś tyle krwi, ale już wszystko jest pod kontrolą
Naszą rozmowę przerwało wejście, a raczej wbiegnięcie chłopaków do pokoju. Wszystko, co ze sobą mieli rzucili gdzieś na stolik i zaczęli zadawać mnóstwo pytań, na co ja spokojnie odpowiadałam. Po chwili przyszedł tata z lekarzem. Dostałam jakieś silne tabletki po czym wszyscy musieli wyjść z sali, gdyż doktor zabronił mi przemęczać się. Zostałam sama. Uśmiechnęłam się o swojego odbicia w lustrze, które wisiało naprzeciw mnie. Mimo, że czułam się źle to w głębi byłam najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Miałam wspaniałych przyjaciół, chłopaka, kochającego tatę. Nie wiedząc kiedy, zasnęłam.
Powrócił koszmar śniący mi się każdej nocy po śmierci mojej mamy. Znów usłyszałam jej troskliwy głos. To był tylko ułamek sekundy. Przechodziła na drugą stronę ulicy machając do mnie. Tata siedział w kuchni popijając herbatę, a ja siedziałam przy oknie i radośnie kiwałam jej swą malutką rączką. Nie zauważyła nadjeżdżającego, rozpędzonego samochodu, który nie zdążył się zatrzymać na czas. Lekarze próbowali ja ratować, ale na marne. Zmarła o godz. 22.56.


ulala coraz częściej piszę rozdziały ;)
nawet nawet mi wyszedł, ale nie jestem w 100% zadowolona :D
kiedy następny? nie wiem :D
dziękuję za komentarze i baaajo ;*
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

czwartek, 26 kwietnia 2012

Rozdział XIV

Rano przebudziłam się z bólem głowy. Szybko chwyciłam za chusteczkę i wydałam z siebie głośne "aaaaaapsik".
- Po prostu super - wyszeptałam i jeszcze bardzie okryłam się kołdrą. Widocznie wczorajsze wyjście nie przyniosło dobrych skutków.  Nie wiedząc kiedy, ponownie zasnęłam.
Obudziło mnie szturchanie w ramię.
- Jessica, nie idziesz do szkoły? - usłyszałam zatroskany głos ojca
- Źle się czuję - ledwo odpowiedziałam z powodu bólu gardła i chrypy
- No nieźle się rozchorowałaś
- Oj daj spokój tato. To tylko małe przeziębienie - wydukałam dobrze wiedząc, że to nieprawda
- Jess, nie kłam mnie tu. Zaraz zadzwonię do Williama i przyjdzie zobaczyć, co ci jest
- Ale...
- Nie ma żądnego "ale". Leż i nigdzie się nie ruszaj
Mruknęłam pod nosem i poprawiłam poduszkę. Ten cały William to dobry kolega mojego taty z podstawówki. Jest lekarzem i mieszka naprzeciwko, więc bez problemu może przyjść, o ile nie ma żadnych wizyt w przychodni. Jak się okazało, doktorek miał wpaść za 20 min, więc miałam jeszcze trochę czasu, żeby doprowadzić się do ładu. Wolnym krokiem udałam się do łazienki i spojrzałam w lustro. Każdy włos sterczał w inną stronę. Szybko chwyciłam za szczotkę i próbowałam choć odrobinę polepszyć sytuację. Po dłuższej chwili udało się to, choć nie do końca. Zdążyłam jeszcze umyć zęby zanim usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi i krótką wymianę zdań dr. Williama z moim tatą. Szybko wskoczyłam pod kołdrę i czekałam na lekarza.
- Dzień dobry - zaczęłam widząc go w progu mojego pokoju
- Dzień dobry - odpowiedział - A więc, co ci dolega? - zadał standardowe pytanie, na co ja spokojnie odpowiedziałam. Doktor dokładnie mnie przebadał i zaczął wypisywać receptę.
- Proszę - powiedział wręczając mi ją -  Bierz te tabletki 3 razy dziennie, a syrop pij przed snem, dobrze?
- Mhm, dziękuję, a i jeszcze jedno. Jak długo mam zostać w domu?
- Myślę, że tydzień wystarczy, a jeśli nadal będziesz się źle czuć, to niech twój tata się ze mną skontaktuje
- Dziękuję bardzo
- Nie ma za co
- Do widzenia
- Do widzenia - odparł i wyszedł z pokoju. Jak się okazało złapałam grypę. Może to nic takiego, ale naprawdę źle się czułam i nie miałam na nic ochoty. Postanowiłam się zdrzemnąć i trochę odpocząć. W końcu i tak nie miałam nic ciekawszego do roboty.
Kiedy się obudziłam nie miałam pojęcia, która godzina. Chwyciłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Moja drzemka okazała się pięciogodzinnym snem. Sprawdziłam skrzynkę odbiorczą i zauważyłam jedną nieodebraną wiadomość. Znowu od Nieznajomego. Nie miałam ochoty jej otwierać, ale ciekawość przewyższyła i po chwili przeczytałam w myślach następujące słowa:
" Pewnie się zastanawiasz kim jestem, co? Powiem ci tylko tyle, że wiem o tobie więcej niż ci się wydaje. Nie podoba mi się tylko ten twój ulizany chłoptaś, z którym i tak prędzej czy później się rozstaniesz. To tylko kwestia czasu "
Po moim policzku spłynęła łza. Nie wiem czemu. Chyba dlatego, że te słowa zabolały. Po chwili zaczęłam sobie robić wyrzuty i powtarzać w kółko '' Po co to otwierałam? ", ale pozytywnie myśląc i tak bym sprawdziła tego sms' a. Tylko kim jest ten nieznajomy? To pytanie sprawiało mi najwięcej trudu. Ktoś tak po prostu się bawi, a ja się tym przejmuję i to bardzo.
Rozmyślając tak doszłam do wniosku, że jest już grubo po 15.00., a ani Will ani Olivka nawet nie zadzwonili, żeby spytać, czy coś mi się stało. Jednak po 16.00. usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi i jak się okazało był to Maks, Olivia i oczywiście Will.
- A wy co? Nawet się mną nie przejmujecie? - zapytałam udając obrażoną
- No skarbie nie gniewaj się - zaczął jako pierwszy mój chłopak - Przez Lucasa matematyczka zabrała wszystkim telefony, a wcześniej przyjść nie mogliśmy, bo musieliśmy sprzątać wszystkie sale na piętrze, żeby je odzyskać
- Lucasa?! -zapytałam trochę głośniej
- Tak, a co?
- Nie, nic. Przesłyszałam się - odpowiedziałam
Doszłam do wniosku, że to może właśnie on pisze te durne sms, ale po głębszym zastanowieniu Lucas jest tchórzem i nie napisałby tego.
Wymieniłam z przyjaciółmi jeszcze kilka słów dopóki Olivka z Maksem nie musieli iść do domu. Zostałam tylko ja i Will.
- A gdzie ty idziesz? - zapytał chłopak widząc jak wstaję
- Zrobić sobie herbatę
- O nie! Nie myśl, że gdzieś będziesz wychodziła. Masz leżeć w łóżku
- No, ale to tylko grypa i nic więcej
- Nie marudź tylko leż, a ja ci ją zrobię
- No ale..
- I znowu to "ale" - powiedział z mocniejszym akcentem - nie ma żadnego "ale"
Uśmiechnęłam się, na co on przytaknął i poszedł do kuchni. Nie musiałam długo czekać, bo po chwili do pokoju wszedł Will z kubkiem gorącego napoju.
- Proszę - powiedział wręczając mi ją
- Dziękuję - odparłam i upiłam łyk herbaty po czym wolno wstałam z łóżka
- Ej, ej, ej - zaczął - A pani to gdzie się wybiera?
- No chyba mogę iść się załatwić no nie? - zapytałam z uśmiechem
- A no tak... jasne - odparł
Szłam powoli i dość chwiejnym krokiem. W pewnym momencie zakręciło mi się w głowie i przewróciłam się. Zdaje się, że w coś uderzyłam...


trololololol następny rozdział! :D 
musiałam jakoś wynagrodzić te spóźnienie tamtej notki ;)
hah a no i wybaczcie, że przerywam xd musiałam
jutro chyba rozdział się nie pojawi :/
wracam później ze szkoły, a potem jeszcze muszę iść do kościoła ugh :/
baj ;**

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

poniedziałek, 23 kwietnia 2012

Rozdział XIII

Przetarłam zaspane oczy i wygramoliłam się z łóżka. Spojrzałam przez okno, a moim oczom ukazał się piękny widok ogromnych kałuż.
- Pięknie - pomyślałam i udałam się w kierunku łazienki. Po 15 min byłam gotowa, ale widząc dzisiejszą pogodę nie miałam ochoty na żądne wyjścia. Spojrzałam na stojące obok pianino. Fakt, dawno nie grałam, ale przyczyną był chyba braku czasu. Wyciągnęłam jednak jakieś nuty i zaczęłam grać. Po kilku minutach po moich policzkach zaczęły spływać słone łzy. Utwór, który właśnie grałam należał do ulubionych piosenek mojej mamy. Tak cholernie mi jej brakowało. Po jej śmierci wszystko się zmieniło. Tata stracił radość z życia, nie miał ochoty nawet ze mną rozmawiać, ale próbował być silny, chociaż wiedziałam, że wylał mnóstwo łez. Od tamtego czasu minęło już kilka lat, ale nadal odczuwam ta pustkę. Nie mogę tak po prostu powiedzieć "muszę o tym zapomnieć". Nie, to by wyglądało tak jak bym chciała zapomnieć o mojej własnej matce. Mój cichy płacz przerwało wejście pewnej osoby do pokoju. Była to Olivia, która gdy tylko spojrzała na moją smutną twarz podbiegła i przytuliła mnie. Dobrze, że mam obok siebie takie wspaniałe osoby, które bez pytania, co się stało, sprawiają, że się uśmiecham.
- A teraz nie smutaj, bo o 12.00 idziemy do kina i musisz jakoś wyglądać
- Eee... dzisiaj? Ale zobacz jaka jest pogoda - zaczęłam marudzić
- Tak, dzisiaj. Zresztą możemy zamówić taksówkę
- Nie chce mi się
- Nie ma tak. Dawno nigdzie nie byłyśmy. A tak na marginesie to Will i Maks też idą, więc będzie fajnie
- Muszę?
- Jeszcze pytasz - cwanie się uśmiechnęła - Pewnie, że musisz
- No dobra, ale jak będę potem chora to ty będziesz się mną opiekować
- Jasne, do usług - odparła z triumfującą miną i spojrzała na zegarek - Lepiej zacznijmy się szykować
- Tak wcześnie? - zapytałam zdziwiona
- Jessica, już jest 11.20 - na te słowa zerwałam się równe nogi i popędziłam do szafy. Wybrałam jasne rurki, miętowy sweterek i brązowe lity. Rzęsy jak zwykle pociągnęłam tuszem, a usta musnęłam delikatnym błyszczykiem. Przeczesałam szczotką moje brązowe włosy i związałam je w luźnego koczka. Można powiedzieć, że nie wyglądałam najgorzej. 5 minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Jak się okazało przyszli po nas chłopacy z wielkim uśmiechem na twarzy. Will podarował mi piękny bukiet tulipanów, które przedtem trzymał za swoimi plecami. Zaskoczył mnie tym prezentem, ale bardzo się ucieszyłam. Zresztą jaka dziewczyna nie cieszyłaby się na widok kwiatów od swojego chłopaka?
Tak jak obiecywała Olivia, wsiedliśmy w taksówkę, która zawiozła nas pod kino.Deszcz przestał już padać, ale nadal wiał dość silny wiatr. Przechodząc do filmu, wybraliśmy jakiś horror. Szczerze powiem, że nie należał do ciekawych. W sumie i tak nic z niego nie wiem, bo zrobiłam sobie małą drzemkę. Jako, że po wyjściu z kina pogoda stała się o wiele lepsza, a słońce wyszło zza chmur, postanowiliśmy wracać na piechotę. Wkrótce zostałam sama z Willem, bo Olivka poszła do Maksa.Usiadłam na ławce w parku i milczałam.
- O czym tak myślisz? - zapytał chłopak widząc, że myślami jestem w całkiem innym świecie
- O niczym - odpowiedziałam
- Kłamiesz
- Nie
- To o czym tak myślisz? - zapytał ponownie
- No o niczym
- Przecież widzę, że kłamiesz
- Nie kłamię
- No widzisz i znowu kłamiesz, że nie kłamiesz, ale tak naprawdę kłamiesz tylko nie chcesz się do tego przyznać, a ja dobrze wiem jaka jest prawda, więc pytam się znowu. O czym myślisz?
- Nie ważne - odpowiedziałam
- Czyli o czymś myślisz. Masz jakąś tajemnicę? - zapytał podejrzliwie
- Nie, a czemu pytasz?
- Bo ostatnio jesteś taka zamyślona
- Will, mam po prostu zły dzień i tyle
- Na pewno?
- Tak, nie wyspałam się
- No to wracajmy. Odprowadzę Cię do domu i pójdziesz spać
- Ehh... dobra - powiedziałam wstając z ławki
Postanowiliśmy iść krótszą drogą, która jednak nie okazała się dobrym wyborem. Chwilę później moje buty były całe mokre, a po minie Willa można było się domyślać, że również nie jest zadowolony. Mimo to, doszliśmy do mojego domu. Jednak to nie był koniec niespodzianek. Jakiś nieudolny i ślepy kierowca wjechał prosto w kałużę, przez co zostałam oblana potokiem wody. Miałam dość. Weszłam do domu, przebrałam się i wypiłam gorącą herbatę. Potem wskoczyłam do łóżka i odpłynęłam w krainę snów.


huh rozdział jest jaki jest xd
szczerze, to nie za bardzo mi się podoba, ale okay ;)
zero akcji itd., ale cóż, czasami musi tak być
a tak wgl to przepraszam, że rozdział nie pojawił się wcześniej, ale miałam mnóstwo nauki
oczywiście wszystkim trzecioklasistom życzę powodzenia na tekstach i dziękuję za 3 dni wolnego :D
chociaż za rok to ja będę musiała się męczyć ;)
bajooo ;*

sobota, 14 kwietnia 2012

Rozdział XII

Już o 8.00 byłam na nogach. Ubrana i uczesana zbiegłam na dół, gdzie zastałam tatę czytającego gazetę. Zamieniłam z nim kilka słów, zjadłam śniadanie i wyszłam pobiegać. Muszę w końcu dbać o formę. Z daleka zauważyłam już Olivkę, z którą umówiłam się wczoraj wieczorem. Opowiedziałam jej wszystko o mnie i o Willu. Ehh no może wszystko. Nie mogłam jej powiedzieć, co łączy go z Nicole. Tak, Olivia to moja przyjaciółka, ale jeśli coś obiecałam to muszę dotrzymać słowa. Nasze spotkanie minęło strasznie szybko, a  kiedy tylko dobiegłam do domu chwyciłam za telefon i spojrzałam na wyświetlacz.
- O matko! - pomyślałam
Miałam 16 nieodebranych połączeń i 9 wiadomości. Od kogo? Wszystkie obyły od Willa. Usłyszałam  dźwięk telefonu.
- Halo? - zaczęłam jako pierwsza
- Jessica! Nareszcie odebrałaś - odpowiedział Will
- A co się stało?
- Czemu nie odbierałaś?
- Byłam pobiegać i spotkałam się z Olivią
- Jezu
- No co?
- Już myślałem, że coś ci się stało
- Will, spokojnie. Po prostu nie wzięłam telefonu i tyle
- No, ale...
- Nie ma żadnego "ale"
- Dobra, dobra. Za 15 min. będę. Pa
Zdążyłam uśmiechnąć się do telefonu i wolnym krokiem udałam się do łazienki. Wyglądałam jak jakiś potwór. Szybko wskoczyłam pod prysznic, a potem owinięta ręcznikiem podeszłam do szafy i zaczęłam szukać czegoś wygodnego. Założyłam zółte conversy, szorty, białą bokserkę oraz jeansową koszulę. Wzięłam jeszcze swój ulubiony tusz i pociągnęłam nim rzęsy. Zdążyłam jeszcze poprawić włosy, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Przywitałam się z chłopakiem i wyszliśmy.
- To gdzie idziemy? - zapytałam
- Niespodzianka - odpowiedział
Szeroko się uśmiechnęłam i dalej szłam wtulona w Willa.
- Zamknij oczy - powiedział, na co ja wykonałam jego prośbę. Nie miałam pojęcia, gdzie mnie prowadził, ale nie przejmowałam się tym. Ufałam mu i to się liczyło. Nareszcie byłam szczęśliwa i to właśnie dlatego warto żyć.
Szliśmy jeszcze dość długo, aż zatrzymaliśmy się w jakimś cichym miejscu.
- Zostań tu i nie otwieraj oczu - powiedział Will, który po chwili znikł. Nie musiałam długo czekać, bo po ok. 3 min. usłyszałam czyjeś kroki, a mianowicie mojego chłopaka. Za jego pozwoleniem otwarłam oczy i rozejrzałam się wokół siebie. Znajdowaliśmy się na jakieś polanie. Pierwszy raz tam byłam, ale zdawało mi się jakbym już znała to miejsce. Dookoła rosło mnóstwo kwiatów, a słońce dawało się we znaki. W końcu mogłam odetchnąć od zatłoczonego miasta i spędzić choć trochę czasu w ciszy i to w dodatku ze wspaniałą osobą. Szybko odwróciłam się w kierunku Willa, ale kiedy już to zrobiłam przeżyłam kolejny szok. Obok chłopaka stały dwa piękne konie. Jeden był biały, a drugi kasztanowy. Nie wiedziałam, co powiedzieć.
- Eee...e...e
- Nic nie mów. Wiem, że kiedyś jeździłaś - odpowiedział
Zdziwił mnie tym i to bardzo. Przecież nikt oprócz mojej rodziny i Olivki o tym nie wiedział. Sama też nie wspominałam mu o tym. Widząc moje zdziwienie odparł:
- Nie pytaj skąd wiem
Uśmiechnęłam się i podeszłam bliżej.
- Dziękuję - wyszeptałam i zawiesiłam ręce na jego szyi. Will objął mnie w talii, po czym namiętnie pocałował. Byłam po prostu w raju. Wsiadłam na jednego z koni, a chłopak na drugiego.
- To gdzie jedziemy?
- Przed siebie - odpowiedział z uśmiechem i ruszyliśmy. Cały czas rozmawialiśmy, a potem milczeliśmy by znów wybuchnąć śmiechem.
Will nie był taki jak inni chłopacy w jego wieku. Był opiekuńczy , zabawny i całkowicie szczery. Zdawało się, że znamy się już od piaskownicy choć w rzeczywistości poznaliśmy się około pół roku temu.
- Skąd znasz to miejsce? zapytałam zsiadając z konia. Znajdowaliśmy się obok jakiegoś małego strumienia, a wokół rosło mnóstwo stokrotek.
- Kiedyś jeździłem tu z dziadkiem - odparł ciszej - dopóki nie zmarł
Przytuliłam mocno Willa i jedną ręką nabrałam wody ze strumyka. Całość wylądowała na nim.
- Osz ty! - krzyknął śmiejąc się - zaraz cię złapię i pożałujesz tego. Szybko zaczęłam uciekać, ale chłopak był o wiele szybszy i już po kilku minutach turlaliśmy się po trawie. W końcu opadłam z sił i pozdrowiłam go szerokim uśmiechem.
- Kocham cię, wiesz? - odpowiedział leżąc obok mnie
- A wiesz, że ja ciebie też?
- No ja myślę
Zrobiłam jeszcze większy wyszczerz i delikatnie go pocałowałam.
- Wracajmy - zaproponowałam - Późno się robi
- Dobrze - odpowiedział. Wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy w drogę powrotną.
W domu byłam około godziny 21.00. Padłam na łóżko i zaczęłam wspominać dzisiejszy dzień. Po chwili dostałam sms'a od jakiegoś nieznajomego numeru:
" Nie rób sobie nadziei. To długo nie potrwa. "
Nie powiem, bo zdziwiłam się i to bardzo, ale nie trwało to długo. Dostałam kolejna wiadomość, tym razem od Willa:
" Śpij dobrze słońce. Dobranoc ;* "
Od razu zapomniałam o poprzedniej wiadomości. Może była to tylko zwykła pomyłka? Czas pokaże.


Hejo ;) huh rozdział jest. Myślę, że fajny, ale żeby nie było tak za bardzo romantycznie dodałam tą wiadomość od nieznajomego :)
Baaardzo dziękuję za odwiedziny, komentarze, wszystko.
Tak, wiem, powtarzam się, ale nawet nie wiecie jak się cieszę,
kiedy widzę, że coraz więcej osób odwiedza mojego bloga.
Motywuje mnie to do dalszej pracy ;) Dziękuję ;*
To chyba tyle. Bajo ;*



niedziela, 8 kwietnia 2012

Rozdział XI

- Wiesz, tak sobie szłam i doszłam do wniosku, że musimy poważnie porozmawiać
Na moje słowa Will przestał grać w kosza, a piłkę złapał w ręce.
- Mówiłeś, że nic nie czujesz do Nicole, ale siedzieliście w parku wtuleni w siebie. Mógłbyś mi powiedzieć o co chodzi?
- Musimy o tym rozmawiać?
- Tak, chcę wiedzieć o co w tym wszystkim chodzi - odpowiedziałam stanowczo
-  Nie zrozumiesz tego
- Skąd masz taką pewność? Chyba mnie nie znasz
- Jessica, proszę. Nie zmuszaj mnie do tego. To nie jest za łatwe
- A kto powiedział, że wszystko musi być łatwe?
- A... ale ja obiecałem, że nikomu nie powiem
- Jeśli chcesz dostać szansę, to muszę wiedzieć, co was łączy
- Nie każ mi tego robić
- Dobrze, w takim razie nie będę cię zmuszać. Pa
- Gdzie idziesz?
- Nie wiem - odpowiedziałam oschle i ruszyłam w przeciwnym kierunku. Przeszłam kawałek drogi, ale coś mnie zatrzymało. Odwróciłam się za siebie i zauważyłam Willa.
- Nie chcę cię stracić
- To powiedz prawdę
- Nie mogę - odpowiedział z żalem
- W takim razie żegnaj - odwróciłam się ponownie, ale nie mogłam dalej iść, bo usłyszałam jego głos
- Nie idź, proszę
- Za późno
Nie zatrzymywał mnie więcej. Nie wiem, czy czułam żal, ból czy gniew. Może nie potrzebnie go do tego zmuszałam, ale ja muszę wiedzieć, co ich łączy i koniec. Przecież nie mogę z nim być, a jednocześnie mieć tą świadomość, że tulił się z jakąś dziewczyną.
Tak oto rozmyślając doszłam do domu. Na stole zastałam karteczkę od taty:
" Cześć skarbie, musiałem wyjść wcześniej do pracy i zapewne późno wrócę. Zakupy są zrobione, więc na pewno coś znajdziesz. Pa "
Przeczytałam ją w myślach i rozglądnęłam się po kuchni. Otworzyłam lodówkę, a potem inne szafki. Zdecydowałam, że zrobię spaghetti. Wyjęłam wszystko, co potrzebne i zabrałam się do pracy. Po piętnastu minutach danie było gotowe. Zjadłam je, a brudne talerze włożyłam do zmywarki. Jako, że był piątek postanowiłam zrobić sobie małą drzemkę, a następnie udać się do Olivii. Włożyłam do uszu słuchawki i odpłynęłam w krainę snów. Nie mam pojęcia jak długo spałam, ale kiedy otworzyłam oczy i spojrzałam przez okno doszłam do wniosku, że jest już późno. Księżyc świecił, a ja przetarłam oczy i rozejrzałam się po pokoju. Zastałam taki sam widok jak zawsze. Żółto - czerwone ściany, dębowe biurko, kilka par butów leżących gdzieś po kątach. Przewróciłam się na drugi bok i jeszcze raz przetarłam zaspane oczy.
- Co ty tu robisz? - zapytałam niespokojnie
- Przyszedłem wszystko ci wyjaśnić - odparł chłopak
- Teraz?
- Tak, teraz
- No to proszę, opowiadaj
Will chwilę pomyślał w ciszy, po czym wziął głęboki oddech.
- Nie jest to dla mnie łatwe, ale nie chcę żebyś przez to odwróciła się ode mnie. Proszę tylko o to, abyś nikomu nie powiedziała. Nikomu, rozumiesz?
Dałam głową znak, że spełnię jego warunek i czekałam na dalsze słowa.
- Mój tata poznał moją mamę, kiedy miał 21 lat. Bardzo się polubili i wkrótce zostali parą. Obiecywali sobie szczerość, ale ojciec miał jedną jedyną tajemnicę. Otóż zanim poznał mamę miał inną dziewczynę, Natalie. Zaszła ona z nim w ciążę i wkrótce urodziła się Nicole. Ich związek był ukrywany przed całą rodziną. Tata, tak jak jego dziewczyna, nie mógł tak po prostu przyznać się wszystkim, że ma dziecko. Natalie uciekła w tajemnicy przed wszystkimi, nawet tatą, a dziecko podrzuciła pod dom jakiegoś młodego małżeństwa. W mediach było bardzo głośno o tym zdarzeniu, a ojciec kiedy tylko zobaczył zdjęcie dziewczynki od razu wiedział, że to jego córka. Niestety nikt nie miał pojęcia, kto jest ojcem i matką. Nicole trafiła do domu dziecka, ale po pewnym czasie została zaadoptowana przez to samo małżeństwo, które ją znalazło. Nie wiem, jak ona się tu znalazła, we Francji. Dowiedziałem się tej całej prawdy nie dawno od ojca. Przybrani rodzice Nicole pracują w firmie moich rodziców, a kiedy tata zobaczył ich córkę na własne oczy, rozpoznał ją od razu. Chciał, żebym wiedział całą prawdę. Nicole też już ją zna i dlatego nie chcieliśmy, żeby ktokolwiek jeszcze o niej się dowiedział.
Will wytarł oczy, które wyraźnie mu się zaszkliły, a ja dalej milczałam. Wszystko jeszcze raz analizowałam, ale nie mogłam tego pojąć. W końcu jednak się odezwałam.
- Przepraszam
- Ty? Za co? - zapytał chłopak
- Za to, że kazałam ci to wszystko powiedzieć. Nie powinnam była tak nalegać
- Nie, nic się nie stało. Przynajmniej nie mam tej świadomości, że nie jestem z tobą szczery - odpowiedział z lekkim uśmiechem
Odpowiedziałam tym samym, a on zbliżył się do mnie i delikatnie, ale czule pocałował.
- Kocham cię - wyszeptał
- Ja ciebie też - odpowiedziałam i zdałam sobie sprawę, że jest on dla mnie naprawdę ważną osobą, z którą chcę spędzić życie.

<wow> jestem z siebie dumna, aż dwa rozdziały w jeden tydzień :D
bardzo dziękuję za te wszystkie miłe komentarze, za odwiedziny, za wszystko ;*
Z okazji Wielkanocy chciałabym Wam życzyć:
 w koszyku- obfitości,
w serduszku- miłości,
w jajkach- niespodzianek,
w Dyngusa – wody dzbanek
A teraz spadam czytać Krzyżaków :/
Papap ;*

czwartek, 5 kwietnia 2012

Rozdział X

I znów wybiegłam z domu. Tak, zaspałam, a nikt nie był tak miły i nawet mnie nie obudził. Śniadania nie zjadłam, więc będę chodzić głodna cały dzień, chyba że kupię sobie coś po drodze. Już przed wejściem do szkoły zauważyłam znajomą osobę, machającą do mnie radośnie. Była to oczywiście Nicole. Postanowiłam udawać, że nic się nie stało i poczekać jeszcze. Jedyne, co mnie zastanawiało to to, dlaczego wtedy w parku Will trzymał ją za rękę, a wczoraj powiedział mi, że coś do mnie czuje. Naprawdę się w tym gubię, ale nie ma innego wyjścia. Po prostu muszę sobie z tym jakoś poradzić i tyle.
- Hej - rzuciłam podchodząc do niej - Olivki jeszcze nie ma?
- Siema, jeszcze nie. Myślałam, że przyjdzie z tobą
- A ja myślałam, że już jest. Ehh no nic, może się spóźni. A tak, co słychać? - zapytałam udając się w stronę sali nr 53
- W sumie to jakoś leci, a co u ciebie?
- A nawet dobrze - odparłam z uśmiechem
Rozmawiałyśmy tak dopóki nie usłyszałyśmy dzwonka na lekcje. Usiadłam jak zawsze w ostatniej ławce. Włożyłam do uszu słuchawki, zakryłam je włosami i udawałam, że słucham ględzenia babki od matmy. Jednak mój relaks przerwało spojrzenie całej klasy na mnie. Szybko wyciągnęłam jedną z nich i spojrzałam się pytająco na panią.
- O co chodzi? - zapytałam z powagą
- Jessica, a powiedz mi gdzie ty jesteś
- No w klasie, a co?
- A co ty teraz robisz?
- No siedzę i słucham - odpowiedziałam zdziwiona jej pytaniami
- A czego słuchasz?
- No pani
- Aha, bo wiesz mi się wydaje, że wcale mnie nie słuchasz. Nie podoba ci się lekcja?
- Nie - wymruczałam do siebie jednak ona chyba to usłyszała
- Nie? A to dlaczego? - zapytała podchodząc bliżej
- Może dlatego, że ta lekcja jest z panią - odpowiedziałam pewniej siebie
- Jessica! Poproszę twój zeszyt wychowawczy. Nie mam pojęcia, co się z tobą dzieje. Chyba muszę zadzwonić do twojego taty
- Niech sobie pani dzwoni
- Dobrze, zadzwonię, a teraz się lepiej skup, bo następnym razem będzie jedynka
- Mhm
Wyłączyłam MP4, ale to wcale nie pomogło mi się skupić. Wręcz przeciwnie. Cały czas wybijałam rytm stukając palcami po ławce. Babka kilka razy się odwróciła, ale nic nie powiedziała. O matko, czepia mnie się ciągle i tyle. Usłyszałam dzwonek i już prawie wychodziłam, ale matematyczka zatrzymała mnie.
- Proszę bardzo, to w nagrodę - powiedziała wręczając mi cały stos przyborów geometrycznych - zanieś to do pokoju nauczycielskiego
- Dziękuję bardzo - rzekłam z ironią i wyszłam z klasy. Nie powiem, bo nie były one za lekkie. Na szczęście w szkole była winda, z której bez wahania skorzystałam. Na dole otworzyłam jedne drzwi, ale z drugimi miałam problem. Znacznie trudniej je się otwierało, lecz zauważyłam jakąś pomocną dłoń.
- Dziękuję -powiedziałam nie wiedząc kto to
- Nie ma za co. Daj to, pomogę ci
W tym momencie wiedziałam, że to Will. Trochę zadziwił mnie tym zachowaniem. Chyba jeszcze żaden chłopak nie pofatygował się mi w czymś pomóc. Dałam mu przybory i weszłam przed nim. Chwilę szliśmy w milczeniu, ale miałam przeczucie, że to zaraz się skończy.
- Wiem, że nie chcesz tego teraz zaczynać, ale czy przemyślałaś już to? - zaczął
Wzięłam głęboki oddech - Szczerze to nie, ale zrobię to. Obiecuję
- Jessica, dziękuję
- Za co?
- Za wszystko - odpowiedział - A teraz mogłabyś otworzyć te drzwi?
- Jasne - odpowiedziałam z uśmiechem, a Will zaniósł przybory do pokoju nauczycielskiego
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a potem udaliśmy się do sali informatycznej. Reszta dnia w szkole minęła dość spokojnie nie licząc spotkania z Lucasem. Jak zawsze zlekceważyłam go i odeszłam, więc nie był to wielki problem.
Do domu przyszłam wyjątkowo przed 14.00. Zastałam tam tatę szykującego obiad. Pobiegłam na górę, przebrałam się i ubrana w szorty oraz luźną białą koszulkę zasiadłam do stołu.
- Jak w szkole? - zapytał tata
- Okey
- Dzwoniła twoja pani od matematyki - powiedział, po czym upił trochę soku jabłkowego
- Tak? A co chciała?
- Mówiła o twoim zachowaniu. To prawda?
- No ehh, wkurzyła mnie i tyle
- Jessica, ale nie musisz od razu podnosić głosu
- No dobra, dobra. Nie zrobię już tak - powiedziałam, choć w duszy wiedziałam, że to się może kiedyś powtórzyć
- Mam nadzieję - odparł z uśmiechem
Po skończonym obiedzie postanowiłam, że pójdę do Olivii, bo nie było jej cały dzień w szkole. Już na progu przywitała mnie radośnie jej mama. Jak się okazało, moja przyjaciółka nabyła się kataru. Nie siedziałam u niej długo, gdyż przyszedł Maks. Pożegnałam się z nimi i spokojnym krokiem udałam się do parku. Z daleka zauważyłam Willa grającego w kosza.
- Siema - krzyknęłam machając ręką
- Cześć - odpowiedział z lekkim uśmiechem
- Wiesz, tak sobie szłam i doszłam do wniosku, że musimy poważnie porozmawiać

Uhuhu niespodzianka! Rozdział wcześniej niż zawsze:D
Po prostu musiałam się jakoś odstresować ;/
Ale dobra tam. Włączyłam sb muzyczkę i jest git. 
Rozdział nawet mi się podoba o.O
Baaaj ;*

niedziela, 1 kwietnia 2012

Rozdział IX

- Co takiego?! - wykrzyczała Olivia, gdy opowiedziałam jej całą historię - Nie spodziewałam się tego po nim.
- Tak wiem, ja też, ale nie będę o tym myśleć. Skoro woli Nicole, a przyjaciół okłamuje, to już jego problem. Nie będę się tym zadręczać
- Masz rację - odpowiedziała przyjaciółka, kiedy przekroczyłyśmy próg szkoły. Ku mojemu zdziwieniu Willa nie było. Ale nie tylko jego. Nicole pewnie też gdzieś "wyjechała z rodzicami". No cóż, niech sobie spędzają razem dzień i dobrze się bawią. Skoro on ma mnie w dupie, to niech nie myśli, że ja będę za nim biegać.
Szybko udałam się do łazienki poprawić włosy, a stamtąd od razu na salę gimnastyczną. W-f jak w-f. Bieganie, bieganie i jeszcze raz bieganie. Następna matma, biologia itd. Dzień mega nudny i na dodatek pogoda do bani. Pada deszcz, wieje wiatr i zero słońca. Jednym słowem masakra.
W domu byłam gdzieś po 17.00. Odrobiłam lekcje i poszłam wziąć gorącą kąpiel. Ciszę zakłóciło wołanie taty:
- Jessica! Masz gościa!
- Dooobra, niech wejdzie do mojego pokoju - odpowiedziałam. Wiedziałam, że będzie to Olivka, gdyż miała przyjść po jeszcze jedną walizkę, która została u mnie. Wyszłam z wanny i rozejrzałam się po łazience. Jak się okazało zapomniałam wziąć jakiś rzeczy na przebranie. Owinęłam się białym ręcznikiem i nacisnęłam klamkę.
- Co ty tu robisz? - zapytałam stanowczo
- Yyy no jestem - odpowiedział Will
- Po co?
- Tak sobie. A już nie mogę?
- Wiesz co? Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać, więc lepiej wyjdź. Zresztą nie jestem ubrana - dodałam, kiedy zauważyłam, że mi się przygląda
- Ale o co chodzi?
- Po prostu wyjdź - powiedziałam wskazując palcem na drzwi
- Nie, dopóki mi nie powiesz o co chodzi
- Ołł, jeśli już sam nie wiesz, o co mi chodzi to jest z tobą źle - powiedziałam wyciągając z szafy ubrania i wchodząc do łazienki. Wyszłam z niej tak samo szybko jak weszłam i jeszcze raz pokazałam palcem w kierunku drzwi
- Na co czekasz?
- Na wyjaśnienia
- Ja ci nic tłumaczyć nie będę
- No powiedz o co chodzi - powiedział głośniej
- Nie drzyj się tak! Chcesz wiedzieć o co chodzi?!
- Tak - odparł spokojniej
- O twoje kłamstwa
- Jakie znowu?
- Gdzie byłeś wczoraj?
- Pisałem ci już. Z rodzicami
- Dobra. Weź skończ kłamać, bo dobrze wiem z kim i gdzie byłeś - po moich słowach Will wyraźnie zbladł - Powiedziałam o co kaman, a teraz wyjdź i daj mi spokój
- Jessica, przepraszam - wydukał
- Nie, nie przepraszaj. Może zakończmy naszą przyjaźń, bo po co ma ona się opierać na kłamstwach?
- Nie, proszę. Nie rozumiesz - odpowiedział wstając
- Ja nie rozumiem?!
- Ja nie jestem z Nicole! - krzyknął
- Taa... jasne. I kolejne kłamstwo do kolekcji
- Nie kłamię! Chcesz, to spytaj Nicole
- Nie będę jej się o to pytać
- To ja ci to udowodnię
- Jak?!
Will podszedł bliżej i wpił się w moje usta zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Trochę zakręciło mi się w głowie, ale po chwili wszystko wróciło do normy.
- Zrozum. Ja z nią nie jestem. To nie tak jak myślisz - powiedział patrząc mi w oczy - Nic do niej nie czuję. Wiem, skłamałem, ale skłamałem też wtedy mówiąc, że nic do ciebie nie czuję
- Will, ehh... proszę wyjdź - powiedziałam ze spuszczoną głową
Chłopak wykonał moją prośbę i w ciszy odszedł. Dopiero, kiedy zostałam sama w pokoju wróciłam do rzeczywistości. Czemu to się zawsze przytrafia mnie, a nie komuś innemu? Super, musiał mi powiedzieć to akurat teraz, kiedy jestem na niego wściekła. Skoro coś do mnie czuje, to czemu tego nie okazywał? Po prostu mam dość. Wiem, że i tak nie uniknę rozmowy z nim, bo kiedyś to na pewno nastąpi, ale co ja mam zrobić? Nie chce podjąć złej decyzji, ale nie chce też go skrzywdzić. Przecież jeszcze wczoraj mówiłam, że coś do niego czuję, a teraz już nie wiem. I jeszcze jedno pytanie. Co miało znaczyć wczorajsze zajście z Nicole? Ugh po co ona tu przyjechała. Wszystko było by dobrze, ale zjawiła się i spieprzyła moją przyjaźń, o ile mogę ją tak nazwać, z Willem. Wiem, że mówiłam też, że nie jest taka zła, bo w sumie to nic mi wielkiego nie zrobiła, ale ehh... nie wiem już sama. A co jeśli jeszcze zniszczy moją przyjaźń z Olivką? O nie! Do tego nie dopuszczę.




O matko! Co to ma być?! 
Rozdział krótki i w ogóle jakiś dziwny. 
Co prawda jakaś tam akcja jest, ale i tak mi się nie podoba.
Zero weny. Chyba ta pogoda tak na mnie działa ;/ 
Bosh i jeszcze tak to wszystko skomplikowałam. Masakra. 

Dziękuje wszystkim za komentarze. 
Baj ;*